Choć jest skazany prawomocnym wyrokiem za fałszowanie podpisów, wrócił na stanowisko rektora. W ministerstwie nauki łapią się za głowy.
Michał B., rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Suwałkach, znowu rządzi placówką. Każdy prawomocnie skazany wykładowca akademicki nie miałby wstępu na uczelnię z mocy prawa. Ale w przypadku rektorów przepisy są, jak informowaliśmy, niejednoznaczne.
Kiedy w ubiegłym roku prokuratura postawiła Michałowi B. zarzut trzykrotnego sfałszowania podpisu swojego syna, został przez ministra nauki i szkolnictwa wyższego zawieszony w wykonywaniu funkcji. PWSZ rządził jeden z prorektorów.
Musi być "rażąco"
Na początku kwietnia tego roku sąd wydał wyrok w sprawie Michała B. Skazał go na 2 tys. zł grzywny. Choć nie było wątpliwości, że przestępstwo do kategorii najcięższych nie należy, sąd uznał, że osoba z tytułem profesora czegoś takiego dopuścić się nie powinna. Nie było więc umorzenia sprawy np. ze względu na niską społeczną szkodliwość czynu.
W mediach pojawiła się informacja, że to koniec kariery Michała B. Następnego dnia to jednak sprawdziliśmy. I okazało się, że to nie jest prawda. Przepisy nie są bowiem w przypadku rektorów precyzyjne. Funkcji tego typu nie mogą pełnić jedynie te osoby, które naruszą prawo w sposób rażący.
- Będziemy się zastanawiali, czy w tym przypadku w grę wchodzi "rażące naruszenie prawa" - mówił nam Bartosz Loba, rzecznik prasowy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. - Ale najpierw musimy otrzymać odpis wyroku.
Ministerstwo nie ma go do dziś. Gdy w końcu będzie miało, może nawet zdymisjonować rektora.
Pytania bez odpowiedzi
Loba przyznaje, że powrót Michała B. do pracy jest zaskakujący.
- Z czymś takim jeszcze do czynienia nie mieliśmy - mówi. - Nasi prawnicy głęboko się nad tym pochylą.
O to, dlaczego rektor nie poczekał na ministerialne rozstrzygnięcie w swojej sprawie, chcieliśmy zapytać władze uczelni. Ewa Krzesicka, rzecznik prasowy, przyznając, że Michał B. wrócił do pracy, poprosiła o przesłanie pytań drogą elektroniczną. Potwierdziła potem, że pytania dotarły. Odpowiedzi się jednak nie doczekaliśmy.
Bartosz Loba spekuluje, że rektor mógł w tym przypadku wykorzystać niejasności prawne. Zawieszony był bowiem do czasu orzeczenia prawomocnego wyroku. Ten zapadł, więc, bez względu na treść orzeczenia, można było wrócić do pracy.
- To rzeczywiście dziwna sytuacja - przyznaje Loba. - Postaramy się to szybko wyjaśnić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?