Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sklepik szkolny do likwidacji. Stołówka będzie droższa

Aneta Boruch, bjk,hel
Ze szkolnych stołówek musi zniknąć cukier, używać można minimalnych ilości soli, tylko raz w tygodniu można podać dzieciom smażoną potrawę.
Ze szkolnych stołówek musi zniknąć cukier, używać można minimalnych ilości soli, tylko raz w tygodniu można podać dzieciom smażoną potrawę. Anatol Chomicz
Reakcje na przepisy, zakazujące tzw. śmieciowego jedzenia są błyskawiczne. Prowadzący szkolne sklepiki wycofują się. Stołówki zmieniają jadłospisy, zastępują cukier miodem. Koszty wyżywienia rosną.

Od września weszły w życie przepisy, zakazujące sprzedaży i używania w placówkach edukacyjnych niezdrowej żywności. Dotyczy to zarówno szkolnych sklepików, jak i stołówek. Efekt? Te pierwsze w wielu szkołach po prostu kończą działalność.

- Nasz prowadzący obawiał się, że po zmianie przepisów nie zarobi, a także restrykcji finansowych za jakieś uchybienia - mówi Piotr Górski, dyrektor ZSI nr 1 w Białymstoku, gdzie sklepik jest zamknięty.

- Nie ma sklepiku, pan zrezygnował - opowiada Ewa Zając, dyrektorka SP 15 w Białymstoku. - Powiedział, że nie chciał zostać bankrutem.

- Do przetargu na prowadzenie sklepiku nikt nie przystąpił - wyjaśnia Lech Szargiej, dyrektor ZS nr 6 w Białymstoku. Planuje ogłosić drugi, ale wynik może być podobny.

Trudny orzech do zgryzienia mają też szkolni intendenci i kucharki.

Ze szkolnych stołówek musi zniknąć cukier, używać można minimalnych ilości soli, tylko raz w tygodniu można podać dzieciom smażoną potrawę. Za złamanie tych wytycznych grozi kara do 5 tys. złotych.

- Jestem przerażona - nie kryje Beata Martyniuk, kucharka z ZSI nr 1 w Białymstoku. - Te nowe wytyczne spędzają mi sen z powiek. Ja nie zarabiam kokosów, żeby płacić kary.

- Zmieniliśmy cały jadłospis, cukru już w ogóle nie kupujemy, tylko miód - opowiada Ewa Zając. - Do kompotów będziemy wybierać takie owoce, które są niezbyt kwaśne. Mięso będzie smarowane oliwą i pieczone w specjalnym piecu.

- Ale dzieci uczą się smaku w domu i może dojść do sytuacji, że te posiłki na stołówce nie będą im smakować - obawia się Halina Szeligowska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 7 w Łomży.

- Obserwowałem jak u nas przedszkolaki jadły ten nowy obiad, większość dań została na talerzach - martwi się dyrektor Szargiej. - Jak nie będą ich jeść, to nie wiem, co zrobimy.

Efekt uboczny zmian w jadłospisach jest taki, że ceny szkolnych obiadów idą w górę. Z 3,2 zł na 3,50 zł podniosły się opłaty w białostockiej SP 15, a także w łomżyńskiej SP 2. W SP 7 w Łomży wzrost wyniósł 50 groszy, do 3,50 zł. Z tym, że do tych podwyżek przyczyniła się również tegoroczna susza. Dyrektorzy suwalskich szkół także obawiają się, że dojdzie do zmiany cen posiłków. Póki co, liczą koszty.

Widać też, że nie wszystkie zmiany da się wprowadzić odgórnym zakazem, a duży udział w stylu odżywiania się dzieci mają rodzice.

- Lubię pizzę, ale uwielbiam też jabłka i banany - opowiada Wojtek Mątwicki, uczeń białostockiej SP 4. Jego mama sama przygotowuje mu jedzenie do szkoły i uważa, że zakaz tzw. śmieciowego jedzenia jest słuszny.
Ale nie wszyscy są tego zdania.

- Podpatrzyłem wczoraj co rodzice dali swym dzieciom do tornistrów, a więc: słone paluszki, krakersy, rogaliki z czekoladą, słodkie bułeczki, batony - opisuje na naszym forum jeden z internautów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna