Jeszcze do niedawna wiele osób mogło tylko tylko pomarzyć o sportach, które uprawia się w powietrzu. Z zazdrością patrzyliśmy na małe punkciki na horyzoncie, uczepione spadochronu. Motolotnie czy paralotnie też były poza zasięgiem. Co odważniejsi skakali tylko na bungie.
Teraz nawet w Białymstoku bez problemu można zapisać się na kurs spadochronowy. A jeśli nie na kurs, to chociaż na kilkugodzinne przeszkolenie i jednorazowy skok w tandemie z instruktorem.
- To teraz bardzo modne na świecie i u nas w Polsce - mówi Sławomir Sieńczuk, instruktor skoków spadochronowych.
Białostoczanie coraz częściej decydują się na taką formę spędzania wolnego czasu. Zwłaszcza, gdy mają trochę pieniędzy do wydania. Skoki spadochronowe w tandemie to również pomysł na superprezent.
- Ludzie często kupują je bliskim na urodziny, rocznice ślubu czy inne ważne dla nich okazje - mówi Sieńczuk. - Pamiętają, że żona czy mąż opowiadali kiedyś, że ich marzeniem jest skoczyć ze spadochronem. I robią im niespodziankę.
Sławomir Sieńczuk proponuje podstawowe szkolenia spadochronowe, po których wykonuje się skok z 1200 metrów z natychmiastowym otwarciem spadochronu. Prowadzi też tradycyjne szkolenia, po których można wykonać samodzielny skok z wysokości 3 do 4 tys. m. Nowością, którą to właśnie Sieńczuk wprowadził do Białegostoku, są skoki w tandemie.
W skokach tandemowych przeszkolenie trwa około 20 minut. Potem lot samolotem i pierwszy skok. Nie trzeba tracić dużo czasu na szkolenia, a zarazem daje możliwość przeżycia czegoś ekstremalnego, niepowtarzalnego, czegoś trudnego do opowiedzenia. Dodatkową usługą jest filmowanie i robienie zdjęć. Wideo jest robione z przygotowania do skoku, wejścia do samolotu, wyskok z samolotu, swobodne spadanie i moment lądowania. Materiał filmowy jest potem odpowiednio montowany z podkładem muzycznym. To wspaniała pamiątka.
Niezbędnym warunkiem rozpoczęcia każdego kursu jest pozytywne przejście badań lekarskich w Certyfikowanym Ośrodku Medycyny Lotniczej.
- A oprócz tego dużo cierpliwości i trochę chęci - uśmiecha się Sławomir Sieńczuk.
- Na lotnisko przyszedłem 24 lata temu, żeby się zapisać do sekcji szybowcowej - wspomina początki przygody ze spadochronem Sławomir Sieńczuk. - Okazało się, że kurs już się rozpoczął. Szef aeroklubu powiedział, że mogę sobie przezimować w sekcji spadochronowej. Wciągnąłem się w to, nie chciałem już zmieniać dyscypliny.
< a href="http://www.wspolczesna.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20090330/REG00/198754499"TARGET=blank>Czytaj więcej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?