Tylko do końca września w Urzędzie Miejskim w Suwałkach przyjmowane są wnioski dotyczące wspólnych przyszłorocznych inwestycji. Jeżeli mieszkańcy zbiorą część pieniędzy, resztę dołoży komunalna kasa.
Kamery w szkole
Od kilku lat w budżecie miasta zarezerwowanych jest kilkaset tysięcy złotych na realizację tzw. inicjatyw lokalnych. Zasada skorzystania z tych pieniędzy jest prosta. Mieszkańcy miasta zgłaszają inwestycję i deklarują swój udział w kosztach jej wykonania. Prezydent ustalił, że wkład musi wynosić od 30 do 50 procent.
- Z roku na rok pieniędzy na lokalne inicjatywy jest w budżecie coraz więcej - mówi Dariusz Przybysz, naczelnik wydziału środowiska i gospodarki komunalnej Urzędu Miejskiego w Suwałkach, gdzie przyjmowane są wnioski. - Szkoda tylko, że zainteresowanie mieszkańców nie jest zbyt duże.
Po pieniądze najchętniej sięgają spółdzielnie mieszkaniowe oraz placówki oświatowe. Pierwsze budują głównie parkingi oraz remontują ulice i chodniki. Przedszkola oraz szkoły docieplają budynki i wymieniają okna. W tym roku "dziesiątka", jedna z największych szkół podstawowych w mieście, zainwestowała w monitoring. Po raz pierwszy wniosek złożyła też parafia pw. św. Piotra i Pawła przy ulicy Wojska Polskiego, gdzie jeszcze w tym roku powstanie parking.
Za mało chętnych
Wnioski od "zwykłych" mieszkańców miasta można natomiast policzyć na palcach jednej ręki. Do tej pory tylko lokatorzy domów przy Skłodowskiej i Minkiewicza złożyli się na wyasfaltowanie swoich dróg. Natomiast właściciele posesji przy Rzeszowskiej, Lubelskiej i Augustowskiej dołożyli się do budowy chodników wzdłuż ulic.
Urzędnicy przyznają, że ludzi może zniechęcać do działania brak dokumentacji technicznej oraz kosztorysów. - Zdarzało się tak, że po sporządzeniu kalkulacji inicjatorzy rezygnowali ze swoich pomysłów, bo były zbyt drogie - mówi Przybysz.
Kolejny problem to brak osoby, która zechce porozumieć się ze wszystkimi właścicielami posesji. Wniosek o dofinansowanie może bowiem złożyć do miasta szef komitetu społecznego, a nie wszyscy mieszkańcy. Komitet musi też rozliczyć się z deklarowanej kwoty.
Wszystkim albo...
Zygmunt Poczobut był szefem komitetu społecznego, dzięki któremu ułożono chodnik przy ulicy Rzeszowskiej. Suwalczanin tłumaczy, że o zrobienie deptaka mieszkańcy upominali się w Ratuszu, bez rezultatu, od ponad 20 lat.
- Wiadomo, że samorząd chętniej inwestuje w centrum niż na obrzeżach miasta - mówi. - Wiadomo też, że na wszystko nie wystarczy pieniędzy, bo dochody z podatków nie są zbyt duże. Dlatego postanowiliśmy się dołożyć do tego przedsięwzięcia.
Właściciele posesji zapłacili od kilkuset do półtora tysiąca złotych (kwota zależała od długości posesji) i chodnik mają. Po inwestycji pozostał jednak niesmak. Mieszkający po jednej stronie musieli się składać, zaś po drugiej deptak wyremontowało miasto.
- To zniechęca do działania - mówią ludzie. - Powinni fundować wszystkim albo nikomu.
Pretensje dotyczą też samych prac, które zostały wykonane niezgodne z projektem i z tego powodu są problemy z utrzymaniem chodnika.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?