Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słowne utarczki, donosy zmieniły się w rękoczyny. Jak żyć w takiej atmosferze?

BAK
BAK
Narew. Janusz Sołoguba obawia się o swoje życie, bo sąsiad rzekomo stosuje w stosunku do niego groźby karalne. Raz złapał za szyję i chciał go udusić

Chodź! Spotkamy się w ustronnym miejscu, a zrobię tak, że nie będziesz żył - takie słowa miał wypowiedzieć w stosunku do Janusza Sołoguby sąsiad zza płotu. Ale ten nie miał zamiaru spotykać się z nim w tym ustronnym miejscu. - Oczywiście, że się z nim nie spotkałem - mówi Janusz Sołoguba. - Ale później spotkał mnie przy przystanku, złapał za szyję i zaczął dusić. Jakoś się wyrwałem, ale ciągle boję się o swoje życie i nie wiem, co może mu chodzić po głowie.

Kłopoty z sąsiadem to pokłosie historii sprzed kilku lat, kiedy ten kupił działkę sąsiadującą z terenem Janusz Sołoguby. Kupił, ale widocznie działka usytuowana naprzeciwko kościoła, tuż przy drodze prowadzącej z Hajnówki do Białegostoku była za mała. Postanowił więc zapytać sąsiadów, czy nie odsprzedaliby mu swoich działek.

Jednym z nich był Janusz Rusaczyk, który akurat remontował swój właśnie kupiony dom. Oczywiście się nie zgodził, no bo przecież nie sprzedaje się czegoś, w czym planuje się spędzić przynajmniej część swego życia. Januszowi Sołogubie takiej propozycji nie przedstawił, bo ten na swojej działce miał już wybudowany ładny dom, w którym prowadził sielskie rodzinne życie. Ale do czasu.

„Ja ci jeszcze uprzykrzę życie” - miał powiedzieć uciążliwy sąsiad oznajmiając tym samym szereg kłopotów, które rzekomo miały spotkać Janusza Sołogubę. I dostawało się rykoszetem dwóm Januszom, Rusaczykowi i Sołogubie.

Najpierw rozpoczęła się wojenka na donosy. A to, że ten dom za blisko pobudował i że drewniany jest, to może powodować zagrożenie pożarowe. O zagrożeniu pożarowym można mówić, ale nie tylko w stosunku do domu Janusz Rusaczyka, ale i do większości innych budynków stojących w centrum Narwi.

Batalia na donosy nie poskutkowała, bo nie było podstaw, by ukarać sąsiadów. Zaczęły się pogróżki, na szczęście tylko słowne. W stosunku do Rusaczyka sąsiad siły nie stosował.

- Niejednokrotnie bardzo brzydko odnosił się do mnie - mówi Janusz Rusaczyk. - To mogę przeboleć, ale ile mojej mamie się dostało. Od różnych wyzywał. Określeń tych nie będę publicznie cytował. To wstyd, by pod adresem starszej kobiety takie słowa wypowiadać.

„Wy...lę ciebie stąd” - na każdym kroku było słychać zza płotu sąsiada. Ale nie tylko.

- Kiedy nie udało się sąsiadowi nas stąd wykurzyć, doszło do rękoczynów - dodaje Janusz Sołoguba. - Po tym, jak złapał mnie za szyję i próbował dusić, myślałem, że na tym się skończy. Ale się pomyliłem. Ostatnio na stole na targowicy ktoś napisał „J...ć Rusaczyka i Sołogubę” Czyja to może być sprawka jak nie jego? Napis został zamalowany, ale mimo wszystko widać, co było tam napisane. Ciągle obawiam się o swoje życie, bo nie wiadomo, co mu może strzelić do głowy. Ciężko jest funkcjonować w takiej atmosferze, więc postanowiłem w końcu zgłosić to na policję.

Z krnąbrnym sąsiadem nie udało się nam porozmawiać. Sprawą stosowania gróźb karalnych w stosunku do Janusza Sołoguby zajmuje się hajnowska prokuratura.

- Przesłuchiwani są świadkowie w tej sprawie - mówi Jan Andrejczuk, prokurator rejonowy w Hajnówce. - Po dokładnej analizie zebranego materiału dowodowego prokuratura podejmie decyzję w zakresie, jakiego rodzaju czynności zostaną podjęte w stosunku do osoby, która została wskazana jako sprawca stosowania gróźb karalnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna