Zdaniem prokuratury, Artur K. i Ireneusz N., przed wypisaniem mężczyzny z placówki nie zlecili dodatkowych badań morfologicznych i USG. Oskarżyciel publiczny uważa, że pomogłyby one ujawnić obrażenia wewnętrzne, a w efekcie... uratować pacjentowi życie.
Sąd I instancji w lipcu ub. r. uniewinnił medyków. Odwołanie od wyroku złożyła żona zmarłego, która żądała skierowania sprawy do ponownego rozpatrzenia. Sąd Okręgowy w Białymstoku nie dopatrzył się jednak żadnych nieprawidłowości w poprzednim procesie i w ubiegły piątek podtrzymał wyrok. Jego zdaniem nie doszło do błędu w sztuce lekarskiej.
- Przeprowadzone wcześniej badania rentgenowskie i USG wykluczyły podejrzenie urazów wewnętrznych. Nie ma dowodów, że dodatkowe badania mogły zdiagnozować pęknięcie śledziony, a ich zaniechanie przyczynić się do narażenia pacjenta - tłumaczyła sędzia Dorota Niewińska z białostockiej "okręgówki".
Istniały też pewne wątpliwości co do momentu doznania urazu przez pokrzywdzonego. Brak jest dowodów na to, że pacjent miał już pękniętą śledzionę w trakcie pobytu w szpitalu. Kilka dni przebywał bowiem poza placówką. Wątpliwości sąd rozstrzygnął na korzyść oskarżonych.
Do tragedii doszło w maju 2004 roku. Pokrzywdzony po wypadku samochodowym trafił do szpitala z podejrzeniem złamania żeber. Umieszczony został na oddziale chirurgii, a następnie (gdy pojawiły się u niego problemy z poziomem cukru we krwi) trafił na oddział endokrynologii i chorób wewnętrznych. Po kilku dniach od wyjścia ze szpitala klinicznego pokrzywdzony nagle stracił przytomność i zmarł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?