Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć stróża w hurtowni. Ujawniamy nowe fakty.

Michał Modzelewski [email protected]
archiwum
Dwóch młodych mężczyzn zatrzymano w związku ze śmiercią stróża nocnego w nocy z 7. na 8. lutego br.

Jak dotąd usłyszeli zarzut rozboju z użyciem noża, ale nie wykluczone, że prokurator zmieni kwalifikację czynu. Bo ich ofiara chwilę później zmarła na zawał.

Wtargnęli i obrabowali
Przypomnijmy, że zwłoki 64-letniego stróża znalazł wczesnym rankiem na terenie hurtowni przy ul. Nowogrodzkiej jeden z pracowników. Na miejscu intensywną pracę zaczęła policja.

- Na ciele zwłok znajdowały się liczne ślady uderzeń tępym narzędziem, którym okazał się kij - informuje Marta Saracyn z Prokuratury Rejonowej w Łomży. - Dalsze ustalenia doprowadziły do zatrzymania dwóch młodych mężczyzn, którym postawiliśmy zarzut rozboju z użyciem noża.
Ten czyn prawo traktuje jak zbrodnię, zagrożoną karą od trzech do dwunastu lat więzienia. W takim przypadku nie może też zapaść wyrok w zawieszeniu.

Podejrzani to 20-letni Cezary S. i 25-letni Arkadiusz R. Obaj są mieszkańcami Łomży. Obydwu prokuratura chciała umieścić w areszcie, ale sąd zgodził się na to tylko wobec starszego z nich. Karanego zresztą wcześniej m.in. za włamania i rozboje. Od postanowienia ws. Cezarego S., śledczy odwołali się do sądu wyższej instancji.

Z dotychczasowych ustaleń wynika, że sprawcy wtargnęli na teren hurtowni około północy, bo o tej godzinie zatrzymały się wskazówki zniszczonego budzika. Brama była zamknięta, ale drzwi stróżówki mogły być otwarte. Mężczyźni zaatakowali 64-latek gazem i pobili. Zabrali mu portfel i telefon komórkowy.

Ktoś odpowie za śmierć?
Pozbawiony telefonu mężczyzna nie miał jak wezwać pomocy. Jego ciało, leżące obok stróżówki było tak zmarznięte, że na sekcję trzeba było czekać do następnego dnia. Wstępnie biegły orzekł, że mężczyzna zmarł, bo nie wytrzymało jego serce. Miało za sobą dwa rozległe zawały.
Znajomych z pracy dziwi, że ci, którzy napadli 64-latka mogliby odpowiedzieć tylko za rabunek. Nie mają wątpliwości, że serce stróża stanęło w wyniku wywołanego stresu.

- Nie byłoby przecież zawału, gdyby nie ten napad, każdy przecież po takim zdarzeniu byłby silnie wstrząśnięty - twierdzi Jerzy Grzymała, właściciel hurtowni, w której pracował stróż. - A to co jemu zrobili, widzieliśmy na własne oczy przyglądając się wizji lokalnej z ich udziałem.

Sprawcy przyznali się do rozboju i złożyli obszerne wyjaśnienia. A co do tego, jaki miał on wpływ na śmierć mężczyzny, śledczy prowadzą oddzielne postępowanie. Te jednak będzie mogło nabrać rozpędu, kiedy prokuratura pozna ostateczną opinię z sekcji zwłok. Ta zaś nie jest jeszcze gotowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna