Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć w areszcie

Ireneusz Sewastianowicz
sxc.hu
Prokuratura Rejonowa w błyskawicznym tempie umorzyła śledztwo, chociaż brakowało jakiegokolwiek motywu samobójstwa.

Tamta lista

Tamta lista

Na liście domniemanych ofiar MO i SB z ówczesnego województwa suwalskiego znalazł się także mieszkaniec Giżycka. W tajemniczych okolicznościach zmarł w tamtejszym komisariacie. Milicjanci twierdzili, ze po pijanemu przewrócił się koło dyżurki i głową uderzył w posadzkę. Tamtą sprawę również umorzono.

Minęło ćwierć wieku. Nigdy nie udało się wyjaśnić wątpliwości, chociaż na początku lat dziewięćdziesiątych wszczęto ponowne śledztwo. Umorzono je podobnie, jak poprzednie. To było samobójstwo - uznała prokuratura. Z takim orzeczeniem nie pogodzili się bliscy Jarosława Romanowskiego.

Śmierć 23-latka wiosną 1984 r. wstrząsnęła mieszkańcami Suwałk. Jedni ostentacyjnie odwracali się na widok milicyjnego munduru albo spluwali na chodnik. Inni z gromadzących się przed rozlepionymi tu i ówdzie klepsydrami jeszcze jawniej demonstrowali pogardę.

- Zabili chłopaka, a potem upozorowali samobójstwo - komentarze były jednoznaczne.

Oni - milicja, a właściwie ZOMO, formacja nie tak dawno wsławiona pacyfikowaniem demonstracji i strajków przeciw wprowadzeniu stanu wojennego.
- Ratują własną skórę. Próbują zatuszować zbrodnię - takie przekonanie panowało wówczas.

W pijackiej celi
Romanowski od urodzenia mieszkał w Suwałkach. Jako nastolatek miał kłopoty z prawem, ale później ustatkował się, po ojcu przejął warsztat stolarski. Nieźle zarabiał, planował ożenek.

W sobotę, 12 maja 1984 r., wypił trochę alkoholu w domu, później na Kościuszki, koło PTTK-u, spotkał Jarosława C., swojego znajomego. W pobliskiej melinie chcieli kupić wódkę, gdy zatrzymali ich milicjanci.

- Zwinęli nas z chodnika - opowiadał później C. - Odstawili na komendę. Jarka pierwszego zamknęli w czwartej, "pijackiej" celi, mnie wepchnęli do "trójki". On nie przejmował się za bardzo. Powiedział gliniarzom, że i tak zaraz stąd wyjdzie.

Komenda, oficjalnie nazywająca się wtedy Rejonowym Urzędem Spraw Wewnętrznych, mieściła się przy ulicy Kościuszki, gdzie dziś siedzibę ma jeden z banków i firma zajmująca się handlem paliwami. W Suwałkach nie było jeszcze izby wytrzeźwień, więc na amatorów trunków czekała specjalna cela w podziemiach budynku.

Od zatrzymania minęły dwie godziny. Zaczęło się zamieszanie. Profos aresztu o 14.25 stwierdził, że "Romanowski Jarosław wisi na gumce od spodenek na kracie okiennej w pozycji kucznej". Wówczas - jak wynika z akt śledztwa - milicjant "przegryzł zębami gumkę", próbował stosować sztuczne oddychanie i masaż serca. O 14.50 przyjechało pogotowie. Lekarz dopełnił formalności - stwierdził zgon.

Wątpliwości nie brakowało
Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci było "ostre niedokrwienie mózgu i ważnych dla życia ośrodków w nim znajdujących się poprzez uciśnięcie naczyń dogłowowych pętlą wisielczą". Biegły zupełnie zignorował m.in. obrażenia widoczne na głowie zmarłego. Prokuratura Rejonowa w Suwałkach w błyskawicznym tempie umorzyła śledztwo, chociaż brakowało jakiegokolwiek motywu samobójstwa.

Milicjanci mogli odetchnąć z ulgą. Żadnemu z nich nie spadł włos z głowy, chociaż podobno prowadzono wewnętrzne postępowanie dyscyplinarne. Przynajmniej tak poinformowano rodziców zmarłego. Nie poskutkowały żadne zażalenia ani odwołania.

Wcześniej odbył się pogrzeb, na który przyszły tłumy. Gdy wyprowadzano trumnę, ludzie zatrzymywali się na chodnikach, gromadzili się w oknach. Tylko w jednym budynku okna były pozamykane na głucho - w siedzibie Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych.

Jeden ze stu
Sprawa powróciła po sześciu latach. Wybrani w 1989 r. posłowie Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego postanowili zainteresować się przypadkami niewyjaśnionych śmierci w stanie wojennym i później. Chodziło o zdarzenia, gdzie sprawcami mogli być milicjanci lub funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Tak powstała "lista stu", znana też jako "lista Rokity". Znalazł się na niej również Jarosław Romanowski.

Suwalska prokuratura musiała wznowić prawomocnie umorzone śledztwo. Również ono nie przyniosło rezultatów i akta powędrowały do archiwum. Okoliczności śmierci 23-latka nigdy nie zostały wyjaśnione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna