Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierci mego ojca winni są lekarze!

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Barbara Kondziewska ze śmiercią ojca, zaledwie 54-letniego mężczyzny, nie może się pogodzić. Zastanawia się, czy tym przypadkiem nie zainteresować organów ścigania i przedstawicieli izby lekarskiej.
Barbara Kondziewska ze śmiercią ojca, zaledwie 54-letniego mężczyzny, nie może się pogodzić. Zastanawia się, czy tym przypadkiem nie zainteresować organów ścigania i przedstawicieli izby lekarskiej. T. Kubaszewski
Suwałki. Ojciec mógł i powinien żyć - mówi przez łzy suwalczanka Barbara Kondziewska.

Za śmierć obwinia lekarzy, którzy przez kilka dni nie potrafili rozpoznać ostrego zapalenia wyrostka robaczkowego. - Jak to możliwe, żeby w XXI wieku ktoś jeszcze umierał na coś takiego - irytuje się. Lekarze niczego sobie do zarzucenia nie mają. Twierdzą, że zrobili wszystko, co było w ich mocy.

Mężczyzna miał 54 lata. Córka twierdzi, że choć był cukrzykiem, ogólnie nie chorował.
- Jeszcze całkiem niedawno byliśmy wspólnie na grillu - wspomina.

Jak rozkroją, to zobaczą

Problem zaczął się zaraz potem. Mężczyzna zaczął uskarżać się na silne bóle brzucha.

- Poszliśmy prywatnie do pewnej suwalskiej lekarki - opowiada matka pani Barbary. - Niczego nie stwierdziła. Udaliśmy się więc do kolejnego lekarza. Ten zauważył niedrożność jelit. Wypisał też skierowanie do szpitala.

Według naszej rozmówczyni, nie było mowy o zagrożeniu życia. Mężczyzna poszedł więc do suwalskiego szpitala dopiero po dwóch dniach. Tam przeleżał następne pięć.
- Podawali mu lekarstwa, robili lewatywy i różne badania - dodaje żona. - W końcu orzekli, że muszą otworzyć brzuch i dopiero wtedy zobaczą, co mężowi dolega. Uznaliśmy to za jakąś kpinę.

Mężczyzna wypisał się ze szpitala na własną prośbę. Żona zawiozła go do Białegostoku. Tam rozpoznano faktyczną chorobę. Na operację było już jednak za późno.

Wina pacjenta?

Andrzej Tynecki, ordynator oddziału wewnętrznego w suwalskiej placówce, który jednocześnie wypisywał pacjentowi skierowanie do szpitala, uważa, że mężczyzna sam igrał ze swoim życiem.

- Jak można było przyjść na oddział dopiero po paru dniach? - dziwi się. - Przecież nie wypisałem tego skierowania bez powodu.
Dr Tynecki przyznaje, że zapalenie wyrostka nie zostało rozpoznane, ale i przypadek był nietypowy.

- Zrobiliśmy wszystkie możliwe badania, podaliśmy właściwe lekarstwa - wyjaśnia. - Jedynym sposobem na sprawdzenie, co dzieje się w brzuchu pacjenta, była operacja.

Lekarze twierdzą, że gdyby do niej doszło w Suwałkach, mężczyzna być może przeżyłby. Bo tu liczyła się niemal każda godzina.

Dr Bolesław Astapczyk z białostockiego szpitala daleki jest od wytykania suwalskim kolegom błędów. - To był trudny przypadek - mówi jedynie.

Rodzina przypomina natomiast, że od pierwszej wizyty u lekarza do śmierci minęło wiele dni. - Był czas na prawidłową diagnozę - uważają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna