Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmiertelny wypadek przy wycince drzew przy Rynku Kościuszki. Sąd przesłuchał biegłego oraz świadka zdarzenia [zdjęcia]

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
Adrian Kuźmiuk/ Polska Press
Jedna osoba zginęła, druga po wypadnięciu z kosza była w stanie krytycznym. Oskarżonym jest odpowiedzialny za bhp pracownik firmy dokonującej podcinki. Zdaniem prokuratury nie zapewnił pracowniom środków zabezpieczających przed upadkiem z wysokości.

- Przełom miał charakter zmęczeniowy. To było widać na obserwacji mikroskopowej - zeznawał w czwartek biegły, który sporządzał sprawozdanie z dozoru technicznego złamanego ramienia podnośnika. - Zmęczenie materiału jest zjawiskiem postępującym. Zaczyna się od niewielkiego pęknięcia. Następnie pod obciążeniem cyklicznym pęknięcie się pogłębia.

W toku procesu pojawiła się hipoteza o złamaniu ramienia podnośnika w wyniku uderzenia. Ekspert raczej ją wyklucza, z uwagi na to, że "przełom nie był ciągliwy, tylko kruchy". Dodał też, że ewentualne uderzenie, czy nagłe obciążenie, mogło jedynie przyspieszyć awarię, gdyż przekrój i tak był osłabiony, a aluminium (z tego materiału był wykonany element wysięgnika) podatne na pęknięcia.

Zobacz także: Nowe stawki odszkodowań za wypadki przy pracy lub chorobę zawodową. Tyle jednorazowo płaci ZUS [zdjęcia]

Zdaniem świadka w czasie kontroli stanu elementów konstrukcji nośnych konserwator mógł nie dostrzec pęknięcia "zmęczeniowego" - w węźle jest dużo otworów, spawów, jest to miejsce pokryte smarem. Gdyby zauważył, musiałby wyłączyć urządzenie z dalszej eksploatacji, zgłosić usterkę Urzędowi Dozoru Technicznego i naprawić podnośnik.

Z zeznań biegłego wynika, że podnośnik został wyprodukowany w 1997 r., w chwili wypadku miał więc 21 lat. Dopiero po tragedii, jesienią 2018 r. weszło w życie rozporządzenie, które określało liczbę cykli pracy takiej maszyny. Wcześniej użytkownik nie miał obowiązku analizy stopnia wypracowania urządzenia.

Do tragedii doszło 3 sierpnia 2018 r. rano. Pracownicy korycińskiej firmy Skwer na zlecenie magistratu wycinali suche gałęzie przy ul. Rynek Kościuszki. W pewnym momencie ramię podnośnika złamało się. Kosz przechylił się do przodu o 90 stopni, a dwaj pracownicy runęli głowami w dół.

Spadli z wysokości około 5 metrów na brukowany chodnik. Po uderzeniu o ziemię, obaj z groźnymi obrażeniami głowy zostali odwiezieni do szpitala. 46-letni pilarz zmarł jeszcze tego samego dnia. 38-letni Michał D. w stanie krytycznym trafił do szpitala. Dochodził do siebie wiele miesięcy, a śledztwo w sprawie wypadku było zawieszone.

Gdy mężczyzna mógł zostać przesłuchany, śledczy to właśnie jemu przedstawili zarzuty. Chodzi o niedopełnienie obowiązków, narażenia robotnika na niebezpieczeństwo oraz nieumyślne spowodowanie jego śmierci. Grozi za to kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Według prokuratury, jako osoba kierująca pracownikami i odpowiedzialna za bezpieczeństwo i higienę pracy, powinien zapewnić indywidualne środki zabezpieczające pracownika przed upadkiem z wysokości. Mowa choćby o szelkach zabezpieczających.

Proces ruszył dopiero w połowie ub. roku. Oskarżony nie uczestniczy w nim, jak tłumaczył jego obrońca, ze względu na stan zdrowia. W śledztwie Michał D. mówił niewiele. Twierdził, że nie rozumie zarzutów, nie wie, czego dotyczy sprawa i niczego nie pamięta.

Adwokaci oskarżonego chcą dociec, czy na moment wypadku, przepisy wymagały zastosowania szelek, a także, czy w koszu były uchwyty, do których można było je przymocować.

Czytaj też: Śmiertelny wypadek przy budowie ul. Klepackiej w Białymstoku. Miał zapaść wyrok, ale sąd wznowił przewód. Będzie kolejny biegły?

- W innych podajnikach, które wcześniej wynajmowaliśmy, barierki były niższe, ale używaliśmy szelek i było miejsce, gdzie je przypinaliśmy. W tym takich miejsc nie było - mówił w czwartek w sądzie były pracownik firmy Skwer. Dodał, że podnośnik był sprawny. - Pracowaliśmy na nim bardzo długo. Nic tam się nie działo, nie psuł się. Jako pracownicy pilnowaliśmy i codziennie smarowaliśmy. Co miesiąc był też wożony na konserwację.

Mężczyzna był na miejscu tragicznego dnia. Pilnował przejścia dla pieszych. - Stałem tyłem do wysięgnika, z którego zbierali posusz. W pewnym momencie usłyszałem trzask. Gdy się odwróciłem zobaczyłem spadających kolegów. To był straszny szok. Wyjechaliśmy jak do każdej pracy, nic nie zapowiadało tragedii. To mogłem być ja.

Kolejna rozprawa 7 lipca.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Śmiertelny wypadek przy wycince drzew przy Rynku Kościuszki. Sąd przesłuchał biegłego oraz świadka zdarzenia [zdjęcia] - Kurier Poranny

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna