Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Soce: Te całe okiennice to przekleństwo

Tomasz Mikulicz [email protected]
Irena Rajewska, Tamara Leszczyńska i Andrzej Filipiuk przekonują, że zabytki w ich wsi są w takim stanie, jak widać w tle.
Irena Rajewska, Tamara Leszczyńska i Andrzej Filipiuk przekonują, że zabytki w ich wsi są w takim stanie, jak widać w tle. Anatol Chomicz
Grupa mieszkańców z Krainy Otwartych Okiennic stara się nie dopuścić do wpisania miejscowości do rejestru zabytków.

Soce to niewielka wieś w powiecie hajnowskim, w pobliżu Trześcianki, w samym sercu tzw. Krainy Otwartych Okiennic. I to właśnie te okiennice, jak mówią mieszkańcy, stały się ich przekleństwem.

Wojewódzki konserwator zabytków chce objąć ochroną cały układ ruralistyczny, czyli przestrzenne założenie Soc. Powstało ono w połowie XVI wieku, w ramach kolonizacji starostwa bielskiego. Soce składająca się z dwóch równoległych odcinków - tzw. ulicówek, usytuowanych po obu brzegach rzeki Rudni. Wieś wygląda więc tak, jakby składały się z dwóch oddzielnych, równolegle położonych siedlisk. Takiego układu przestrzennego nie ma nigdzie indziej na Podlasiu. Walorem wsi jest też spójnie ukształtowanego zespołu zabudowy (historycznej sprzed 1945 r. oraz powojennej i współczesnej), usytuowanej wzdłuż ulic. Domy są też bogato zdobione ornamentyką. - W naszej wsi naprawdę nie ma nic szczególnego. Czy z tego, że płynie tędy rzeczka, nasze prawa mają być ograniczane? - pyta retorycznie Tamara Leszczyńska.

Przez wiele lat mieszkała w USA, więc twierdzi że "liznęła trochę świata". - Na przykład w Nowym Jorku kościół św. Partyka jest zabytkiem, ale do licha, całe miasto zabytkiem przecież nie jest. A u nas urzędnicy chcą wprowadzić właśnie taki absurd - mówi.

Według niej, jeżeli konserwator chce chronić zabytkową zabudowę, to powinien wpisywać do rejestru poszczególne budynki. - Tych, które wzniesiono przed II wojną światową, jest naprawdę niewiele, może kilkanaście. Większość powstała w latach 60., czy 70. - podkreśla Tamara Leszczyńska.

Faktem jest jednak, że nawet domy o metryce bliższej naszym czasom mają okiennice i liczne zdobienia. Są też zadbane. W całej wsi naliczyliśmy tylko kilka murowanych "gargamelków" całkowicie niepasujących do drewnianej zabudowy. - To tylko dowód na to, że sami potrafimy zadbać o historię. Nie potrzebne są nam żadne wpisy do rejestru - uważa Andrzej Filipiuk, sołtys Soc.

Andrzej Nowakowski, wojewódzki konserwator zabytków twierdzi, że czym innym jest wpisanie do rejestru układu ruralistycznego, a czym innym poszczególnych obiektów na tym obszarze tego układu.
- Jeżeli stwierdzę występowanie przesłanek do wszczęcia postępowania w sprawie wpisania do rejestru poszczególnych obiektów, to podejmie stosowne działania z urzędu. Także właściciel takiego obiektu może wystąpić z wnioskiem o wpisanie konkretnego obiektu - podkreśla konserwator.
Przypomina, że aby układ ruralistyczny mógł być uznany za zabytek, muszą zostać potwierdzone jego wartości zabytkowe, które nie mają nic wspólnego z wartościami poszczególnych obiektów.
- Może być taka sytuacja, że do rejestru zostanie wpisany układ ruralistyczny, a na jego obszarze nie będzie żadnego zabytku indywidualnie wpisanego do rejestru - wyjaśnia Andrzej Nowakowski.
Mieszkańcy podnoszą jednak, że wszyscy będą podlegali rygorystycznym obowiązkom.- Nie będzie można nic zrobić bez zgody konserwatora. Kolega z Trześcianki, która też jako wieś jest uznana za zabytek, miał problemy z uzyskaniem pozwolenia na poszerzenie otworów okiennych - przekonuje sołtys Soc.
Andrzej Nowakowski odpiera, że każda sprawa musi być rozpatrywana indywidualnie, bo nie ma jakichś jednolitych reguł. - Ktoś, kto zechce np. rozbudować dom od strony ulicy, może nie uzyskać pozwolenia konserwatorskiego na takie działania, ale ktoś inny, kto zechce zrobić to od strony podwórza, być może mógłby już takie pozwolenie uzyskać, itp. - tłumaczy konserwator.

Mieszkańcy twierdzą, że wiele budynków, które jeszcze kilka lat temu jako tako wyglądały, dziś już się do niczego nie nadają. - A dokumentacja, z jakiej korzysta konserwator zabytków, została wykonana w 2006 roku. Wiele się od tego czasu zmieniło - mówi sołtys.

Konserwator tłumaczy, że nie ma to żadnego znaczenia.

- Dokumentacja nie dotyczyła stanu zachowania poszczególnych budynków, ale odnosiła się do wartości zabytkowych historycznego układu ruralistycznego - mówi.

Taka argumentacja mieszkańców nie przekonuje. Upierają się oni przy tym, że zainteresowanie ich wsią wzięło się tylko i wyłącznie z tego że w 2004 roku Soce (razem z Trześcianką i Puchałmi) uczestniczyły w programie ochrony dziedzictwa "Kraina Otwartych Okiennic". W liście otwartym, który mieszkańcy wysłali do naszej redakcji czytamy m.in., że: "(...) problemem Soc jest aktywna działalność osób, związana z tymi terenami i które prowadzą różnego rodzaju działalność turystyczną, zajmują się ochroną kultury, przyrody i których głos jest bardziej słyszalny, niż zwykłych obywateli". Według sołtysa, jedną z takich osób jest Lidia Długołęcka, właścicielka gospodarstwa agroturystycznego i poprzednia sołtys wsi.

- Nie występowałam do konserwatora z żadnym wnioskiem. Postępowanie toczyło się z urzędu - zarzeka się kobieta.

Nie ukrywa jednak, że leży jej na sercu ochrona zabytkowej zabudowy Soc.

- Trzeba uświadamiać ludzi, że takie działania mają sens - twierdzi.

Mieszkańcy zaskarżyli wpis do rejestru do sądu, po tym, jak minister kultury przychylił się do zdania służb konserwatorskich. Sprawa jest w toku.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna