Sklep w Sokolanach od 28 grudnia jest zamknięty. Taka informacja widnieje na kartce, powieszanej za jego witryną. Obok wisi druga, traktująca o tym, że sklep jest do wynajęcia. A dalej są drzwi. Zamknięte na kłódki. Przejezdni odbijają się od nich ze smutkiem.
- Lubiłam tu zajeżdżać. Nie było problemu z miejscem do zaparkowania, łatwo dostępny, bo tuż przy drodze. Wracając z Sokółki zawsze tu zajeżdżałam po drobne zakupy. Pyszny chleb, wodę na drogę- mówi złapana na miejscu przedstawicielka handlowa.
Tak jak i inni, jest bardzo rozczarowana widokiem kłódek na drzwiach. Jeszcze kilka dni temu nad nimi wisiała blaszana tablica z nazwiskiem najemcy. Dziś już jej nie ma. Zaglądając przez okratowane okno widać tylko pozostawione półki i chłodziarki. Nie udało nam się skontaktować z byłym właścicielem, który od wielu lat prowadził ten sklep. Miejscowi mówią, że przeszedł na emeryturę i nie chciał już inwestować w ten biznes. Przytłoczyły go ciągłe zmiany podatkowe i konieczność wymiany kasy fiskalnej.
W sklepie pracowała przemiła pani o ciemnych włosach. Zawsze sympatycznie zwracała się do klientów. Czasem ponarzekała a to na brak zasięgu a to na pogodę. Ale nigdy nie brakowało na jej twarzy uśmiechu. Obok kasy fiskalnej stała stara, zielona waga na odważniki. Czasami jej używała, np. do zważenia ciasteczek. W sklepie można było kupić w zasadzie wszystko. Było piwo i drożdżówki. I owoce. Po prawej stronie, w gablotce, w oczy rzucały się kremy do golenia w tubkach. Do ściany budynku wciąż umocowana jest wypłowiała reklama piwa. Kasztelan mocne. Ma niecałe 7% alkoholu. Kosztuje ok 3 zł.Często właśnie to piwo można zobaczyć w dłoniach miejscowych, relaksujących się po ciężkim dniu pracy pod wiejskimi sklepikami. Albo laleczki. Czyli małe piwo Łomża. Ale w Sokolanach taki swojski widok to już przeszłość.
Obok sklepu jest też nieczynna już mleczarnia. Kiedyś, rolnicy przywożąc mleko rano, wpadali do sklepu po chleb.
Mimo, że "spółdzielnia", jak nazywali ją starsi mieszkańcy wsi, trącała czasami PRL-u. miała swój klimat. Internauci na wieść o jej zamknięciu, najbardziej żałowali oranżady w butelkach, którą można było tam kupić. Inni przypominali niedzielne zakupy po kościele, a jeszcze inni sklep zapamiętają jako centrum życia tej wsi. Bo to właśnie tam, wieczorem po pracy czy po obrządku miejscowi spotykali się by spędzić ze sobą czas na schodkach, z piwem czy butelką oranżady w dłoni. Zresztą, podobnie jest i w innych wsiach, gdzie wciąż takie sklepy istnieją. Na przykład w Kizielanach, Babikach czy Nowowoli.
Większość z nich wybudowano cztery dekady temu w sąsiedztwie zlewni mleka. Nierzadko w czynach społecznych. Pierwotnie były własnością Gminnych Spółdzielni. Dziś często mają już nowych, prywatnych właścicieli. Dawniej ożywały dwa razy dziennie. Rano, gdy zlewnia przyjmowała mleko i wieczorem gdy wszyscy gromadzili się tam w ramach rozrywki. Teraz od ludzi roi się tam już tylko wieczorami. Jak ważnym one są miejscem w wiejskich społecznościach, widać szczególnie latem. Wieczorami wokół nich kręci się mnóstwo osób. A potem od łupin po pestkach. które na złość "sklepowej" łuszczy się na schodkach. Dzieci rowerami przyjeżdżają po lody i czipsy. Starsi chociaż na papierosa. Bo milej go zapalić w towarzystwie. Posłuchać miejscowych plotek, wymienić się wrażeniami minionego dnia. Czasem i w karty pograć, na schodkach, z tyłu za sklepem. Albo zrobić przysłowiową butelkę.
A w dzień wpaść po zakupy, o których zapomniało się robiąc je w mieście. Po mąkę, której zabrakło albo po sól. Ceny w tych sklepikach co prawda są nieco wyższe, niż w marketach walczących o klientów, ale nie odstraszają one kupujących. Nasi Czytelnicy przyznają, że lubią zaglądać do takich sklepików. Z sentymentu. Są one rozsiane po całym powiecie. I są bardzo ważne również dlatego, że ułatwiają życie starszym ludziom. Dzięki "spółdzielniom" nie muszą martwić się jak dostać się do miasta po zakupy. A co będzie jak całkiem znikną z naszego krajobrazu?
- Trzeba w nich robić zakupy, by właścicielom opłacało się je utrzymywać- napisał jeden z internautów.
Kiedy rok temu podobny sklep w Kizielanach, w gminie Janów, został zamknięty, bo zmieniał właściciela, ta miejscowość jakby zamarła. Sklep będący sercem wsi przestał istnieć na jakiś czas, pozostawiając dosłownie dającą się wyczuć w powietrzy pustkę. Na szczęście szybko wypełnioną. Marketem z prawdziwego zdarzenia, bo samoobsługowym. Podobną metamorfozę przeszedł też między innymi obiekt w Starej Kamionce. I cieszy się jeszcze większym powodzeniem niż wcześniej.
A jeśli ktoś chciałby wskrzesić sklep w Sokolanach, powinien skontaktować się z sokólskim GS. Poprzedni najemca płacił 1800 zł netto miesięcznie. Ale można targować się o tę cenę. I liczyć na jej upust na czas rozruchu biznesu.
Magazyn Informacyjny Kuriera Porannego i Gazety Współczesnej 14.02.2019
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?