Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sokółka > Walczyli o drzewa, zostali skazani

(luk)
Działacze podlaskiego oddziału Pracowni na rzecz Wszystkich Istot są winni wtargnięcia do rezerwatu i poruszania się poza wyznaczonymi szlakami, a wycinki dębów nie można uznać za istotną szkodę - uznał sąd odwoławczy w Sokółce podczas piątkowej rozprawy.

Jednocześnie odstąpił od wymierzenia kary, uzasadniając to m.in. niską społeczną szkodliwością czynu. Ekolodzy zapowiadają apelację.

Chodzi o głośną i opisywaną przez nas wielokrotnie historię wycięcia dębów, rzekomo zaatakowanych przez szkodnika opiętka, z rezerwatu przyrody Starodrzew Szyndzielski. Leśnicy prowadzili tu taką politykę od kilku lat, w kwietniu tego roku o wycince dowiedzieli się ekolodzy, którzy zaalarmowali ministra środowiska. Aby sprawdzić nieoficjalne informacje, weszli na teren rezerwatu. Właśnie m.in. za poruszanie się poza wyznaczonymi szlakami i rzekome zerwanie chronionej brodaczki, leśnicy podali ekologów do sądu. A sąd pierwszej instancji wymierzył dwóm działaczom pracowni grzywnę. W piątek odbyła się sprawa odwoławcza.

- Na początku rozprawy sąd poinformował nas, że z informacji, które uzyskał od wojewody i marszałka, w rezerwacie faktycznie nie ma wyznaczonych szlaków, którymi należy się poruszać - informuje Adam Bohdan z pracowni. - W związku z tym spodziewaliśmy się, że automatycznie odpadnie zarzut poruszania się poza szlakami. Niestety, zdaniem sądu, skoro w rezerwacie nie są wyznaczone szlaki, to poruszanie się w obrębie rezerwatu jest zabronione. Sad przychylił się do moich uwag i przyznał mi rację, że brodaczka nie była zrywana. Skorzystał jednak z możliwości zmiany kwalifikacji czynu i powołując się na inny paragraf stwierdził, że nie miałem prawa posiadać brodaczki. Zostałem więc skazany za posiadanie.

Według sądu, nie miała też miejsca wyższa konieczność, która usprawiedliwia popełnienie ewentualnego wykroczenia (wejścia na teren rezerwatu), a usunięcia dębów nie można określić mianem istotnej szkody.

- Zdaniem sądu, mogliśmy do nadleśniczego zadzwonić i przekazać mu informacje o postanowieniu ministra nakazującym wstrzymanie prac, nie musieliśmy iść do rezerwatu - dodaje Bohdan. - Tylko że bez pójścia na miejsce, nie moglibyśmy sprawdzić nieoficjalnej informacji. Nie czujemy się winni, będziemy składać apelację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna