Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spaliśmy jak na minie. Bezpiecznie nie czuliśmy się nawet w stołówce

Paweł Tomkiewicz [email protected]
St. chor. rez. Arkadiusz Polkowski otrzymał Gwiazdę Iraku z rąk płk. Andrzeja Szczołka, szefa sztabu wojskowego w Olsztynie
St. chor. rez. Arkadiusz Polkowski otrzymał Gwiazdę Iraku z rąk płk. Andrzeja Szczołka, szefa sztabu wojskowego w Olsztynie
Każda misja jest trudna, ale najgorzej było w Afganistanie. Nawet na stołówce nie czuliśmy się bezpiecznie - wspomina sierż. rez. Andrzej Żmieńko.

Największym problemem jest rozłąka z rodziną - przyznają zgodnie uczestnicy misji wojskowych. W czwartek w Ełku Gwiazdą Iraku zostali odznaczeni st. chor. rezerwy Arkadiusz Polkowski, st. szer. rezerwy Artur Komosiński oraz Ewa Zajko. Za służbę w Afganistanie odznaczenia otrzymali żołnierze rezerwy: sierż. Andrzej Żmieńko, st. chor. Maciej Gorczyca i kpr. Artur Łabacz.

Na trzeciej zmianie sporo się działo

- Byłem na misjach w Libanie, Syrii, Iraku, Afganistanie. Łącznie spędziłem na nich ponad pięć lat - opowiada sierż. rez. Andrzej Żmieńko z Orzysza. - Na początku wyjeżdżałem dla poznania świata, żeby zobaczyć, co się tam dzieje. Później czułem się tam lepiej niż w kraju.

Każdy wyjazd jest jednak niebezpieczny. Obojętne, czy to misja pokojowa ONZ, czy wojskowa.
- W Iraku byłem na trzeciej zmianie. Wtedy jeszcze sporo się tam działo. Dochodziło do zamachów, ostrzałów, ale to już historia - wspomina st. chor. rez. Arkadiusz Polkowski z Pisza.
- Niestety nie zawsze misja przebiega pokojowo - przyznaje Ewa Zajko, która wyjechała do Iraku jako diagnosta laboratoryjny.

Zdaniem żołnierzy, podczas misji nigdzie nie można czuć się bezpiecznie. - W Afganistanie ciągle trzeba było się pilnować. Spaliśmy jak na minie. Nawet będąc na stołówce, nie było wiadomo, czy z niej wyjdziemy. Tam panowały wojenne warunki - przyznaje Andrzej Żmieńko.

Rozmowa z bliskimi: pięć minut raz na miesiąc

Misja wojskowa trwa około pół roku. Tak długi pobyt z dala od bliskich nie jest łatwy dla żołnierzy, funkcjonariuszy i pracowników cywilnych, którzy codziennie ryzykują własnym życiem.

- Najtrudniejsza jest rozłąka z rodziną. Kiedy na początku zaczynałem jeździć na misje, do domu mogłem zadzwonić raz w miesiącu na pięć minut. Teraz jest już znacznie lepiej, bo jest internet - wspomina Andrzej Żmieńko. - Po trzech miesiącach jeszcze bardziej zaczyna się tęsknić i odliczać dni do powrotu. A to nie jest proste, bo z żadnej misji, na której byłem, nie wróciłem zgodnie z planem. Ostatnim razem - z powodu wybuchu wulkanu .

- Najtrudniej jest, gdy przychodzą święta. Człowiek bije się z myślami i chciałby być z bliskimi - dodaje Arkadiusz Polkowski.

Nie wszyscy żołnierze wracają do domu cali i zdrowi. Gdy giną koledzy, każdy czuje, że przecież to mógł być on.

- Po jakimś czasie się tego nie pamięta. Najlepiej nie pamiętać - radzi Andrzej Żmieńko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna