Jan Mocarski wydał wojnę sąsiadom, prezesowi spółdzielni i uważa, że ma rację. Tylko on. - Kto to widział, żeby na słupie energetycznym powiesić lampę ogrodową! Mam teraz w sypialni dzień na okrągło, oka zmrużyć nie mogę przez ten blask. A wystarczyłoby zamontować zwyczajną lampę z osłoną, która rzuca światło na plac i parking, a nie w okna - mówi pan Jan.
Mocarski poszedł ze swoim problemem do prezesa spółdzielni mieszkaniowej. I spotkał się z wyrozumiałością.
- A oni, zamiast zmienić latarnię, powiesili osłonę z dykty. Przez kilka dni miałem komfort spania, ale sąsiedzi się zbuntowali i zażądali zdjęcia osłony - denerwuje się mieszkaniec osiedla przy ul. Wyzwolenia.
Prezes SM Roman Klepadło uległ presji większości.
- Jego sąsiedzi zaprotestowali. Nie może być tak, że jeden człowiek utrudnia życie innym - komentuje petycję lokatorów Klepadło.
Lokatorzy wytykają Mocarskiemu jego egoizm. Mówią o starszych i schorowanych ludziach, którzy muszą wstawać w nocy, by wziąć lekarstwa, pójść do łazienki. Światło latarni im w tym pomaga.
- To pieniacz! Wierzba płacząca mu przeszkadza, bo ptaki na niej siadają. Domagał się wycięcia drzewa - stwierdziła sąsiadka pana Jana z osiedla.
- Dość! I tak jest za mało zieleni. Nie będzie też osłony i innej lampy - zadecydował prezes Klepadło.
Jan Mocarski został sam. Nie zamierza ustąpić. Będzie pisał skargę do wojewody, a jak to nic nie da, to złoży pozew do sądu.
O kompromisie nikt nie mówi żadna ze stron. A być może jakieś ugodowe rozwiązanie jest.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?