Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

<B>Spowiedź hazardzisty</B>

Jolanta Gadek
Która drużyna wygra mecz? Kto zostanie prezydentem RP? Czy Otylia Jędrzejczak ustanowi nowy rekord? Czy zdobędzie medal? Czy amerykańscy kosmonauci wrócą żywi na ziemię? W zakładach bukmacherskich można wykupić zakład niemal na wszystko. Zarówno w tych "naziemnych", jak i internetowych. Hazard niejedno ma imię: poker, automaty do gry, ruletka...

Przed meczem Wisły Kraków z greckim klubem w zakładach bukmacherskich panował duży ruch.
Zakłady sportowe przyćmiły w tym tygodniu zakłady o to, kto zostanie prezydentem RP. Początkowo najwięcej osób stawiało na kandydata lewicy, Włodzimierza Cimoszewicza. Teraz jednak ostro pnie się w górę Donald Tusk. Póki co, pozycja Lecha Kaczyńskiego nie słabnie.
- Obstawiałem Cimoszkę - mówi 40-letni mężczyzna spotkany przed jednym z zakładów bukmacherskich w centrum Białegostoku. - Kurs żywo reaguje na to, co się dzieje w polityce. Jego szanse zmalały, a więc kurs wzrósł.
Prawie nikt nie obstawia Stana Tymińskiego. Ale gdyby on właśnie teraz wygrał, to ci, którzy na niego postawili, zarobiliby krocie. Żaden ze spotkanych klientów bukmachera nie uważał, że jest hazardzistą.
- To normalne - mówi dr Barbara Bramska, psychiatra z przychodni "Multimedica" w Białymstoku. - Żaden hazardzista nie przyzna się do tego, że jest hazardzistą, że hazard to choroba, problem. Nie szukają pomocy w naszej przychodni. Czasami, ale bardzo rzadko trafiają do szpitala psychiatrycznego w Choroszczy. Tam poddawani są psychoterapii.
Krzysztof też przez lata nie uważał, że jest hazardzistą.
Zaczęło się niewinnie
Krzysztof nerwowo zapala papierosa. Ręce drżą, skacze ciśnienie krwi, gdy mówi o zakładach, totolotku, "jednorękich bandytach".
- Niby jestem wyleczony - mówi. - Ale boję się przechodzić nawet obok stoiska na festynie, gdzie trwa loteria na cele społeczne. Bo gdybym kupił jeden los, to zaraz opróżniłbym cały portfel i pobiegłbym do automatu. Jestem jak alkoholik, który już nigdy nie powinien wypić ani jednego kieliszka.
Nawet nie wie dokładnie, kiedy wszystko się zaczęło. Lubił pograć w pokera na studiach, lubił zakładać się z kolegami o piwo. Wtedy chodziło o to, kto zda egzamin, komu uda się umówić z nieprzystępną dziewczyną, kto najszybciej przepłynie na drugi brzeg jeziora. Ale to chyba jeszcze nie był hazard. Traktował to jak zabawę. Może czasami któryś z kolegów mówił, że ma dość zakładania się, że to nudne. Ale on w tym nie widział nic złego.
Potem skończył studia, ożenił się, zaczął pracować. Urodziła mu się córka. Dużo zajęć, mało czasu, żona wiecznie niezadowolona, a córka chorowita. Był zmęczony. Pewnego dnia spotkał kolegę, który zaprosił go na brydża.
- Fajnie było wyrwać się z domu - mówi. - Odpocząć, zrelaksować się, zapomnieć o pieluchach i pieniądzach. Umówiłem się na następny raz. Potem na jeszcze następny. Graliśmy po domach, na nie zorganizowanych turniejach, bo na zorganizowanych nie można pić.
To ciągnęło się przez jakiś czas. Czy to był już hazard? Zasadniczo nie grali na pieniądze, ale przegrana para stawiała wódkę. Zaczął podejmować ryzykowne decyzje przy stoliku karcianym. Sama analiza kart mu nie wystarczała.
Potem był poker
Podczas którejś z imprez ktoś rzucił hasło: "Zagrajmy na pieniądze". Małe stawki, zabawa. Wygrał 100 zł i zadowolony wrócił do domu. Potem było różnie, ale generalnie nie był na minusie. Stawki powoli rosły. Gdy wygrywał, biegł do sklepu i kupował prezenty dla żony i córki. Gdy przegrywał, kręcił i kłamał żeby uzasadnić niższą pensję. Czasami pożyczał. Powoli żona zaczęła robić się podejrzliwa, miała pretensje o jego huśtawki nastrojów, o coraz częstsze imprezy poza domem.
- Traktowałem to wszystko jako zabawę do momentu, gdy nadszedł pewien szalony wieczór - wspomina. - Wysokie stawki, dużo alkoholu. Wylądowaliśmy w burdelu, gdzie zakończyliśmy grę. Wygrałem ponad 3 tys. zł. Trochę rozdałem dziwkom, dałem duży napiwek taksówkarzowi. Rano obudziło mnie walenie do drzwi. Dzieciak zaczął płakać, żona też wystraszona. A za drzwiami obcy facet w pomiętej koszuli, z czerwonymi oczami. Wrzeszczy, że jak mu nie oddam pieniędzy, które od niego wygrałem, to podetnie sobie żyły. Bo żona go z domu wyrzuci.
Wystraszył się i oddał. Potem dowiedział się, że facet za trzy godziny wszystko z powrotem przegrał, a z niego się śmiał, że jest pierdoła. W domu zaczęły się kłótnie. Ale on już wiedział, że bez pokera nie może żyć. Uwielbiał grać, całymi dniami myślał tylko o tym, żeby zasiąść przy stoliku z kartami. Tylko wciąż mu się jeszcze wydawało, że ma nad wszystkim kontrolę.
Szczęście się odwróciło
To było nieuniknione. W końcu kiedyś musiał przegrać dużą kwotę. Potem jeszcze raz, i jeszcze... Popadł w długi. Potem stopniowo jakoś je spłacił, odegrał się, znów przegrał.
W pracy przez długi czas nikt nie wiedział o jego nałogu. Piął się stopniowo w górę, awansował, miał dobre wyniki i premie, które przeznaczał na karty. Potem zaczął chodzić do barów, w których grał na automatach. Wygrywał rzadko, przegrywał często. Był już na tym etapie, że jak zaczął, to nie mógł skończyć. Wtedy pomyślał, że ma problemy. Ale zagłuszał w sobie te myśli.
- Trudno powiedzieć, kiedy tak naprawdę mamy do czynienia z patologicznym hazardem - mówi dr. Barbara Bramska, psychiatra z przychodni "Multimedica". - W międzynarodowej klasyfikacji chorób psychicznych znajduje się zapis, że z patologicznym hazardem mamy do czynienia wtedy, kiedy dana osoba ma dwa lub więcej epizodów hazardowych w ciągu roku i kiedy gra hazardowa nie przynosi zysku a jest kontynuowana mimo złego samopoczucia. Wszyscy chcielibyśmy być bogaci, każdy pewnie wyobrażał sobie taką sytuację, że wygrał dużą sumę w "Totolotka". Ale jedni są ostrożni, trzeźwo patrzą na świat, a inni chcą ryzykować.
Krzysztof wspomina, jak pewnego dnia wyszedł z pracy i na automatach przegrał całą wypłatę. Żona wyprowadziła się do rodziców. Powiedziała, żeby zastanowił się nad swoim życiem. Zmartwił się, ale natychmiast w głowie zaświtała mu myśl, że wreszcie będzie mógł grać do woli.
Dostał nagrodę w pracy, wyszedł z dołka finansowego.
- Ciągle dzwoniła do mnie moja matka i tłumaczyła, że tak nie można - mówi. - To samo mówili też inni życzliwi mi ludzie, których nie zdążyłem jeszcze do siebie zrazić. Przeprosiłem żonę, pogodziliśmy się. Obiecałem, że zerwę z hazardem.
Potem był sport
Zerwał ze środowiskiem pokerzystów. Tak bał się, że ulegnie, że gdy któregoś z nich widział na ulicy, przechodził na drugą stronę. Pewnego dnia zaszedł z ciekawości do zakładów bukmacherskich. "To niegroźne - pomyślał - stawki są niewielkie, mogę wykupować zakłady za 5, 10 zł. Nie przegram dużo". No i znów się zaczęło.
Zaczął śledzić tabele z wynikami angielskiej i niemieckiej ligi piłkarskiej, amerykańskiej ligi koszykarskiej, snookera, tenisa, piłki siatkowej, skoków narciarskich... Rzeczywiście, wykupował niewysokie zakłady, ale kupował ich dużo. Pokusa była olbrzymia: można było założyć się niemal o wszystko: kto zostanie prezydentem USA, jak zakończy się wojna w Iraku, czy Małysz wygra kolejny konkurs skoków narciarskich.
- Zacząłem pilnie czytać gazety, szukałem różnych informacji w Internecie - wspomina. - W ten sposób natrafiłem na wirtualne zakłady bukmacherskie. To prawdziwy raj dla hazardzistów!
Sprawdziliśmy: wystarczy w Googlach wpisać hasło, a na ekranie komputera pojawia się szereg firm przyjmujących zakłady. Na każdej stronie szczegółowa instrukcja, jak obstawiać zakłady, jak grać. Można założyć konto gracza, na które trafiają wygrane z zakładów i z którego środki - na polecenie grającego - przekazywane są na jego konto w banku. Na każdej stronie szczegółowe tabele rozgrywek z różnych dyscyplin sportowych. Czat, na którym zarejestrowani użytkownicy wymieniają się uwagami i informacjami. Laik niewiele zrozumie z rozmowy, gdyż grający używają specyficznego slangu. Wszystko wygodnie, bez wychodzenia z domu.
Krzysztof siedział przy komputerze całymi nocami. Hazard wirtualny ma tę przewagę od "naziemnego", że bukmacherzy są dostępni przez 24 godziny na dobę, a zakłady można obstawiać tuż przed rozpoczęciem meczu czy zawodów sportowych. Na stronach pełno jest pokus i systemów, które mają zapewnić wygrane.
Teraz jestem "czysty"
Znowu pojawiły się problemy małżeńskie. I znowu przez jakiś czas udawał, że wszystko jest w porządku. A potem spotkał na ulicy faceta, z którym kiedyś grał w pokera.
- Wyglądał jak swój cień - mówi. - Zaniedbany, nerwowy. Miał kupę długów, kredytów do spłacenia. Zaczął pić. A jak pił, znowu grał. I tak w kółko.
Mieszkanie prosiło się o remont. Kilkuletni samochód zaczął się sypać. Krzysztof nie zarabiał mało, ale z powodu zakładów nie miał żadnych oszczędności. Budził się rano i myślał: jak wstanę z łóżka, wyjrzę przez okno i ktoś będzie przechodził przed blokiem to znak, że powinienem dziś obstawić Real Madryt. A jak nikogo nie będzie, to Manchester. Na ulicy myślał: jak ten czerwony fiat dotrze do świateł przed brązowym fordem, to znak, że wygra Legia Warszawa, a jak pierwszy będzie ford, to Wisła Kraków. Jak pies dogoni pod blokiem kota, to znak, że Małysz znów będzie najlepszy. Jak nie dogoni, to wygra Hannawald. Świat pełen był tajemnych znaków.
Potem zachorował i przez kilka dni leżał w szpitalu. Miał dużo czasu na myślenie. Zaczął liczyć i wyszło mu, że przez pięć lat przegrał ok. 100 tys. zł. Rodzina wiedziała o połowie przegranej, bo skrupulatnie tuszował "wpadki". W sąsiedniej sali leżała młoda pani psycholog. Znów zdał się na "znaki". Pomyślał, że gdy kobieta zapyta go o cokolwiek, to poprosi ją o radę. Tak też się stało. Wytłumaczyła mu, że to nie wstyd skorzystać z porad specjalisty. A jak nie chce iść do przychodni, to może iść do prywatnego gabinetu. Miał duże opory, ale się przełamał.
Terapia kosztowała go sporo, ale mniej niż wydawał na hazard. Dziś mówi o sobie, że "jest czysty".
- Najtrudniej było mi zrozumieć to, że nie powinienem w ogóle grać, bo jak zacznę, to znów stracę kontrolę nad swoim życiem - mówi. - Przez lata wydawało mi się, że gram, bo chcę, ale w każdej chwili mogę przestać. Teraz nauczyłem się pokory. Nie gram nawet w "Totolotka". I mam nadzieję, że tak zostanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna