Sprawa Cieślukowskiego utkwiła w sądzie koleżeńskim

Sąd koleżeński Platformy Obywatelskiej nie zajął stanowiska w głośnej sprawie członka zarządu województwa podlaskiego - Cezarego Cieślukowskiego, choć minął już termin, kiedy miał się tym zająć. - Sam jestem tym mocno zaskoczony - komentuje poseł PO Robert Tyszkiewicz. - To już dawno powinno być rozpatrzone.

Wątpliwości, czy Cieślukowski może być jednocześnie członkiem zarządu i prezesem Lokalnej Grupy Rybackiej w Suwałkach, której działalność zarząd częściowo nadzoruje, regionalne władze PO zgłosiły partyjnemu rzecznikowi dyscyplinarnemu w lipcu. Niedługo później ten przekazał sprawę do sądu koleżeńskiego. I tam wszystko utkwiło.

Magdalena Gąsior-Marek, sekretarz sądu, informowała nas swego czasu, że takie postępowania trwają najwyżej trzy miesiące. Termin ten już minął. We wtorek przez swoją asystentkę przekazała nam, że w środę wyjaśni, co się ze sprawą dzieje. Jednak ani nie przysłała e-maila, ani nie odbierała telefonu. Przewodnicząca sądu - Katarzyna Matusik-Lipiec na zadane kilka tygodni temu pytania nie odpowiedziała do tej pory.

Żadnej informacji w tej kwestii nie ma też marszałek województwa, który jako pierwszy zakwestionował łączenie stanowisk przez swego podwładnego. Poseł Tyszkiewicz, który wchodzi w skład regionalnego zarządu PO, mówi zaś, że parokrotnie dopytywał kolegów z sądu o tę sprawę. Zasłaniali się tajemnicą, a pytania kwitowali stwierdzeniem, iż rozpatrywanie trwa.