Klocki, pinezki, monety, śrubki, spinki, koraliki - ta lista jest bardzo długa. Niestety, zdarza się, że na pomoc lekarską jest za późno.
Kilka dni temu cały kraj obiegła wiadomość o śmierci dwuletniego chłopczyka z Łomży, który połknął baterię. Dziecko zmarło, choć białostoccy lekarze wydobyli przedmiot z jego przełyku. Przyczyną śmierci był krwotok wewnętrzny. Dziecko najprawdopodobniej połknęło baterię na trzy dni przed tym, nim trafiło do szpitala. Soki żołądkowe tak działały na obudowę baterii, że wyciekł płyn alkaliczny.
Doprowadziło to do poparzeń wewnętrznych oraz martwicy rozpływowej. Gdyby maluch trafił do szpitala najpóźniej w kilka godzin po połknięciu baterii, niewykluczone, że dałoby się go uratować.
- Niestety, bardzo często rodzice nawet nie wiedzą, że dziecko cokolwiek połknęło, zwłaszcza gdy jest to jeszcze maluch poniżej 3. roku życia - mówi doc. Bożena Skotnicka, z Kliniki Otolaryngologii Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. - A w wielu przypadkach liczy się czas interwencji lekarskiej. Gdy dziecko czymś się zadławi, sinieje i się dusi, należy jak najszybciej przewieźć je do lekarza. Nie każdy rodzic potrafi sam udzielić pierwszej pomocy.
Na szczęście w zdecydowanej większości przypadków lekarze potrafią pomóc. Wyjmują z dziecięcych uszu, nosów, gardeł, krtani czy oskrzeli najrozmaitsze drobne elementy.
- Ciężko jest czasem upilnować dziecko, aby nie wkładało niczego do buzi czy nosa, dlatego najlepiej w ogóle zapobiegać sytuacjom, w których takie małe przedmioty mogą znaleźć się w ich zasięgu - mówi doc. Skotnicka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?