Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Średnią krajową wyciągnę na czarno" [LISTA PŁAC]

Ireneusz Sewastianowicz, (ika)
W Polsce wschodniej zarabia się dużo poniżej średniej krajowej
W Polsce wschodniej zarabia się dużo poniżej średniej krajowej
Za identyczną pracę suwalczanin zwykle zarabia o 200-300 zł mniej niż mieszkaniec Białegostoku.

Średnia krajowa dla wielu zatrudnionych nad Czarną Hańczą pozostaje jedynie w sferze marzeń. Tym bardziej nieosiągalne są kwoty, jakie płaci się w Warszawie, Poznaniu czy Wrocławiu.

Wszelkie badania pokazują, że istnieje znaczny dystans pomiędzy wschodnią i zachodnią Polską. Pogłębia się on w kolejnych latach, chociaż woj. podlaskie, w odniesieniu do średniej krajowej, nie traci aż tak wyraźnie dystansu, jak chociażby warmińsko-mazurskie.

- Zależy jednak wszystko od punktu odniesienia - wyjaśnia Zbigniew Sulewski z Centrum im. Adama Smitha. - Gdyby porównać nasze wynagrodzenia do zachodniej Polski lub województwa mazowieckiego, to rozpiętość rośnie. Tam zarobki idą w górę szybciej niż średnia krajowa, więc do bogatszych stale tracimy.

U nas jeszcze gorzej?
W Suwałkach specjalnych powodów do narzekań nie mają tylko pracownicy budżetówki. Otrzymują pensje porównywalne z mieszkańcami pozostałych regionów kraju. W innych branżach sytuacja wygląda znacznie gorzej.

Nie są to dane oficjalne. Pokusiliśmy się o ustalenie przeciętnych zarobków w kilku zawodach. Niektóre pensje w Suwałkach: sprzątaczka - 900 zł, ekspedientka w sklepie spożywczym - 1100 zł, kelnerka - 1500 zł, piekarz od 1500 do 3000 zł, robotnik budowlany - od 2000 do 3000 zł, przedstawiciel handlowy - od 2500 do 3500 zł, kierownik działu w prywatnej firmie - od 2800 do 4000 zł, kierowca tira - od 3000 do 4000 zł. Prezes spółki komunalnej - od 9000 do 12000 zł. Takie kwoty deklarowali sami zainteresowani.

Wszyscy zgodnie twierdzili, że zarabiają gorzej niż ich koledzy, którzy mieszkają w "lepszej" części Polski.

- Tę średnią krajową, to jakoś wyciągnę, ale pracuję na czarno, nie mam żadnego ubezpieczenia - mówi suwalski murarz-tynkarz. - Robiłem koło Warszawy, płacili znacznie więcej, ale były dojazdy i koszty utrzymania. Nie stać mnie, żeby mieszkać na dwa domy. Dlatego wróciłem do Suwałk, gdzie mam żonę i trójkę dzieci. Po kieszeni dostałem. Od szefa słyszę, że mogę się zwolnić. Inni już czekają na moje miejsce.

Było lepiej
Nasi rozmówcy zgodnie twierdzą, że przynajmniej przez ostatnie dwa lata nie doczekali się żadnych podwyżek. Tymczasem była i jest inflacja, więc gdzie indziej pracodawcy uwzględniali realia.

- A mnie ostatnio obniżyli stawkę godzinową, bo podobno jest kryzys. Może i jest, ale nie tylko w Suwałkach - mówi inny budowlaniec. - Przestaje się opłacać chodzić do pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna