Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stalag 325. Jeńców głodzono. Ograniczono im dostęp do wody. Byli bici, szczuci psami, szykanowani. Niewielu przeżyło

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
Wzięci do niewoli czerwonoarmiści. Zdjęcie wykonano podczas II wojny światowej na Krymie
Wzięci do niewoli czerwonoarmiści. Zdjęcie wykonano podczas II wojny światowej na Krymie archiwum
„Obok Zamościa w pobliżu Karolówki, w szczerym polu w 1941 r. Niemcy wybudowali obóz dla jeńców radzieckich” — pisał Michał Bojarczuk we wspomnieniach nadesłanych w 1963 r. do redakcji Wrocławskiego Tygodnika Katolików. „Urządzenia były bardzo prymitywne, dwie szopy bez ścian, właściwie dachy na palach i budynek dla warty. Teren był ogrodzony drutami kolczastymi, którymi przebiegał prąd o wysokim napięciu. Żadnych innych urządzeń koniecznych w takim wypadku nie było”.

Był to osławiony Stalag 325. Ten obóz jeniecki założono na około 20 hektarach. Funkcjonował od lipca do grudnia 1941 r „Do tego obozu Niemcy spędzili ponad 12 tys. żołnierzy radzieckich od strony Szczebrzeszyna i Hrubieszowa, byli oni strasznie wynędzniali i słaniali się na nogach. Najsłabszych, którzy nie mogli iść o własnych siłach prowadzili silniejsi i zdrowsi koledzy (…). Tym ludzkim cieniom Zamościanie, a szczególnie dzieci, rzucali kawałki chleba, jabłka i marchew, mimo iż można to było przypłacić życiem” — pisał Bojarczuk. „W krótkim czasie obóz wypełnił się po brzegi. Drugi podobny obóz powstał przy ulicy Szwedzkiej, komendantem był Karl Freuhaus”.

Pan, chleba!

W jakich dokładnie okolicznościach ci Sowieci trafili do niewoli? Dokładnie nie wiadomo. Ich los był tragiczny. „Żołnierze w obozie obok Karolówki byli tak wynędzniali, że połowa z nich nie mogła chodzić o własnych siłach” — wspominał Michał Bojarczuk. „Spali na gołej ziemi, a była już jesień i noce były zimne (…). Niektórzy żołnierze w dzień na plecach nosili małe snopeczki słomy, na których w nocy kładli się spać. Baraków nie było. Przez całą dobę wszyscy przebywali na wolnym powietrzu, spali na gołej ziemi, a właściwie spać nie mogli z powodu zimna”.

Okoliczna ludność próbowała tym nieszczęśliwcom pomóc. „Dzieci i kobiety z Płoskiego, Siedlisk i Wielączy przynosiły jeńcom okruchy żywności, niektórzy Niemcy patrzyli na to przez palce, inni grozili bronią i nie pozwalali dostarczać żadnej żywności” — pisał Bojarczuk. „Później w ogóle zabronili zbliżać się do drutów, jeńcy byli pozbawieni wszelkiej pomocy z zewnątrz. Sytuacja ich pogarszała się z każdym dniem, śmiertelność była bardzo duża. Zwłoki zmarłych Niemcy grzebali obok obozu w wykopanych rowach. W nocy słychać było straszne, ścinające krew w żyłach krzyki i jęki. Niektórzy mieszkańcy Zamościa słysząc te głosy cierpiących i konających tysięcy jeńców, dostawali wstrząsów nerwowych. Wszyscy współczuli nieszczęśliwym, najgorsze zaś było poczucie bezsilności, że nie można jeńcom pomóc w ich mękach. Kilku udało się uciec, u miejscowych chłopów znaleźli pomoc. W nocy podchodzili do chat, pukali w okno i wołali: Pan, chleba”.

Ten obóz zapamiętał także znakomity reżyser Sylwester Chęciński (twórca m.in. takich filmów, jak „Sami swoi” czy „Nie ma mocnych”). W 1941 r. mieszkał on wraz z rodziną w domu oddalonym od tego obozu o ok. 400 metrów. Chęciński także słyszał krzyki ludzi konających z głodu i zimna.

„To był koszmar. Dochodziło stamtąd straszliwe, nieludzkie wycie. Trudno to opisać” – wspominał Sylwester Chęciński w rozmowie z nami (w 2011 roku).

Bunt

Niewola niemiecka była koszmarem. Sowieci drogę do obozów jenieckich musieli pokonywać na piechotę (sporadycznie wieziono ich w towarowych lub tzw. bydlęcych wagonach). Takie przemarsze trwały czasami po kilka lub kilkanaście dni. Rosjanom zwykle nie dawano wówczas jedzenia i wody. Tych, którzy podczas marszu osłabli — zabijano. Ich ciała pozostawiano na poboczach dróg. Jeńcy ginęli też w transportach kolejowych. Na przykład podczas przeładunku jednego z transportów w miejscowości Most na Łotwie stwierdzono, że z 1,5 tys. jeńców przy życiu nie pozostał ani jeden. Zmarli z głodu, zimna, wycieńczenia.

Obozy jenieckie były prymitywne. Często nie budowano w nich nawet baraków mieszkalnych. Sowieccy żołnierze trzymani byli wówczas pod gołym niebem, nawet jesienią i zimą. Musieli kryć się w ziemiankach i wykopanych rękami rowach. Czasami przetrzymywano ich też w opuszczonych fabrykach czy koszarach. Jeńców głodzono (zdesperowani musieli żywić się trawą czy korą drzew), czasami ograniczano im także dostęp do wody. Bito ich, szczuto psami, szykanowano. Rosjanie masowo umierali z wychłodzenia, głodu, chorób czy odniesionych ran. Taki los spotkał setki tysięcy osób.

Większość obozów, gdzie byli przetrzymywani sowieccy jeńcy, powstała na terenie ZSRR oraz Generalnego Gubernatorstwa. Największe działały w Dęblinie, Chełmie, Ostrowie Mazowieckim, Siedlcach i w Zamościu. 12 listopada 1941 r. w tym ostatnim obozie wybuchł bunt. Jeńcy z gołymi rękami rzucili się na swoich oprawców. Skutki były straszne. W ciągu 48 godzin strażnicy zabili 12 tys. Rosjan.

„Już bardzo późną jesienią obóz obok Karolówki został w sposób barbarzyński zlikwidowany” — wspominał Michał Bojarczuk. „W ciągu dwu nocy, przy świetle reflektorów hitlerowcy wszystkich wystrzelali z karabinów maszynowych. Uprzednio zwolnili większość Ukraińców. Rozstrzelanych pochowano w pobliskich rowach, zwłoki przysypano warstwą wapnia. Podobna sytuacja była w obozie przy ul. Szwedzkiej, z tą tylko różnicą, że tych jeńców wykańczano systematycznie, jeżeli wolno się tak wyrazić na raty. Poza tym bardzo dużo w różnych latach wymordowano na Rotundzie”.

Zapomniani żołnierze

Jak odnotowano w książce wydanej przez Główną Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce (pt. „Obozy hitlerowskie na ziemiach polskich w latach 1939—1945”), obóz jeniecki na zamojskiej Karolówce został zlikwidowany w grudniu 1941 r. Szacuje się, że w obozach założonych na terenie Zamościa w latach 1941—43 przebywało w sumie od 40 do 50 tys. Rosjan. Aż 28 tys. z nich zostało zamordowanych. Prochy większości tych żołnierzy spoczywają na cmentarzu jeńców radzieckich przy ul. Szwedzkiej w Zamościu. Wśród nich są szczątki ośmiu sowieckich generałów oraz wielu oficerów. O tych żołnierzach nikt nie pamięta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Stalag 325. Jeńców głodzono. Ograniczono im dostęp do wody. Byli bici, szczuci psami, szykanowani. Niewielu przeżyło - Kurier Lubelski

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna