Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stan Wojenny. Na drzwiach do dziś są ślady po łomie

Janka Werpachowska [email protected]
W rodzinnym archiwum Nowaków zachowało się wiele pamiątek z dawnych lat. Zdjęcia, listy - również z okresu internowania.
W rodzinnym archiwum Nowaków zachowało się wiele pamiątek z dawnych lat. Zdjęcia, listy - również z okresu internowania.
13 grudnia nad ranem obudziło ich łomotanie w drzwi. Józef Nowak szybko zamknął się w toalecie, żeby spalić trefne papiery, ale esbecy wdarli się do mieszkania siłą. Zabrali go z domu na cztery miesiące.

Byliśmy małżeństwem z szesnastoletnim stażem i zawsze wszystkie święta spędzaliśmy razem. Dopiero stan wojenny sprawił, że te szczególne dni przeżywaliśmy osobno - wspominają Teresa i Józef Nowakowie z Białegostoku. Zbliżające się święta Bożego Narodzenia i towarzysząca im atmosfera skłaniają do wspomnień i refleksji. Mimo że nie wszystkie wspomnienia są miłe.

Najdłuższe dwie godziny

Józef Nowak, wtedy trzydziestoparoletni działacz Solidarności, został internowany 13 grudnia 1981 roku, nad ranem.
- W sobotę wieczorem wróciliśmy od znajomych - opowiada Teresa. - Był adwent, nie piliśmy alkoholu, siedzieliśmy przy herbatce. Coś wisiało w powietrzu. Rozmawialiśmy o tym, że ormowcom kilka dni wcześniej wydano broń, więc na pewno można się spodziewać najgorszego.

Teresa Nowak pracowała wtedy w białostockim Teatrze Dramatycznym im. Węgierki i to ona podzieliła się z towarzystwem wiadomością o uzbrojonych ormowcach.

- Bo mieliśmy w pracy kilku takich kolegów. Wcale nie ukrywali tego faktu - tłumaczy.
Nocy z 12 na 13 grudnia Nowakowie nie przespali spokojnie. Nad ranem obudził ich łomot w drzwi.
- Spojrzałem przez wizjer i zobaczyłem milicjantów - wspomina Józef. - Powiedziałem, że jak coś do mnie mają, to niech przyjdą po godzinie szóstej. Usłyszałem, że jak nie otworzę drzwi, to je wyłamią.

Wiedział, że to nie przelewki. A w domu pełno materiałów związkowych, bibuły. Więc zamknął się z tymi najbardziej "trefnymi" w łazience.

- Oni atakują drzwi łomem, a Józek w toalecie pali papiery - śmieje się dziś Teresa.
Esbecy wdarli się do mieszkania siłą. Wyważone drzwi na drugi dzień naprawili koledzy. A na ościeżnicy do dzisiaj są ślady po łomie.
Odbyła się rewizja - chociaż esbecy nie mieli nakazu przeszukania mieszkania. Oczywiście znaleźli jakieś druki, adresy, bo wtedy prawie u każdego na coś takiego można było trafić.

- Byli oburzeni, że nawet w sypialni córek leży bibuła - wspomina Józef Nowak.
Była już czwarta, może piąta rano, kiedy powiedzieli, że muszą Józefa zabrać ze sobą. "Jak to zabrać? Za co? Dokąd?" - Teresa miała wiele pytań. Dowiedziała się, że mąż wróci za dwie godziny; że to tylko formalność, krótkie przesłuchanie.

- Te dwie godziny trwały do kwietnia 1982 roku. To były najdłuższe dwie godziny w naszym życiu.

Wigilijny pumpernikiel

Białostoccy internowani zostali zamknięci w areszcie przy ulicy Kopernika. Józef Nowak znalazł się w jednej celi z Janem Besztą-Borowskim i Leopoldem Staweckim. - Były piętrowe, żelazne łóżka, żeliwny, śmierdzący kibel i fatalna atmosfera niepewności: co dalej - wspomina Nowak. - Wiedzieliśmy, że wypuszczają do domów tych, którzy podpisują lojalki. My nie braliśmy takiej ewentualności pod uwagę.

Pod celą ma się dużo czasu na rozmyślania. A było o czym myśleć. Po pierwsze, wciąż nie było wiadomo, jaki los czeka internowanych. Nikt nie mógł być pewny, że władza stanu wojennego nie wpadnie na pomysł, aby niepokornych wywieźć na "białe niedźwiedzie". Po drugie, nie opuszczał ich niepokój o rodziny, które pozostały w domach.

- Ja wiedziałem, że Teresa to twarda kobieta, która nie załamie się, nie wpadnie w czarną rozpacz - wspomina Józef. - Ale widziałem kolegów, którzy mieli za sobą krótszy staż małżeński i bardzo bali się o to, jak ich drugie połówki zniosą tę tragiczną sytuację. Głównie ze względu na strach o rodzinę podpisywali lojalki i wracali do domów.

Teresa rzeczywiście po drugiej stronie więziennego muru trzymała się nieźle.
- Starałam się normalnie żyć, choćby ze względu na córki - wspomina. - Starsza miała wtedy piętnaście, a młodsza jedenaście lat. Dziewczynki doskonale orientowały się, co się dzieje i były dumne z ojca. A ja chciałam, żeby w domu nie zabrakło wtedy jedzenia - co wcale nie było takie łatwe. Chodziłam normalnie do pracy, żeby nie zwariować w czterech ścianach mieszkania, gdzie ciągle myślałabym o Józku.

A popołudniami spędzałam całe godziny na układaniu pasjansów. Rozkładałam karty na dywanie w dużym pokoju. Miały mi dać odpowiedź na pytanie: Czy Józek wyjdzie, czy nie? A jeżeli tak, to kiedy. Tuż przed Bożym Narodzeniem Teresa dostała wiadomość, że może przygotować mężowi paczkę. Okazało się, że ma wielu przyjaciół, którzy chcą pomóc w tym, aby znalazły się w niej jak najlepsze wiktuały, żeby internowany miał przynajmniej namiastkę świąt.

- Nie można było przekazać żadnych luksusów, jak na przykład cytryny - opowiada Teresa. - Cebula i czosnek, jakaś kiełbasa, schab, który jakimś cudem zdobyłam i upiekłam. Zapakowałam też opłatki. Ale hitem okazał się pumpernikiel, który zdobyłam dzięki temu, że koleżanka pracowała w hurtowni spożywczej. Myślałam, że to ciemne pieczywo starczy Józkowi na dłużej. Nie wiedziałam, że oni wszystkim dzielili się z innymi internowanymi i pumpernikiel został zaraz zjedzony.

Nie róbcie tu cyrku

- 24 grudnia, jak zwykle późnym popołudniem, chyba około osiemnastej, rozdawali kolację - opowiada Józef Nowak. - Oczywiście, nie było w niej żadnego akcentu, który mógłby przypominać o tym, że jest wigilia świąt Bożego Narodzenia. W drzwiach celi stanęli klawisze i pomagający im więźniowie. Internowani wyciągnęli do nich dłonie z opłatkiem.

- Więźniowie byli wzruszeni, podzieliliśmy się z nimi opłatkiem, ale funkcjonariusze byli oburzeni. Jeden z nich rzucił przez zęby: "Nie róbcie tu cyrku".
Nie było choinki, karpia, śledzia, barszczu z uszkami. Było trzech zamkniętych w zimnej celi działaczy Solidarności, był opłatek od biskupa Edwarda Kisiela, cebula, czosnek i kilka paczek pumpernikla. Więzienny taboret przykryty jakimś ręcznikiem stał się stołem, przy którym internowani zasiedli do swojej wieczerzy wigilijnej.

- Byliśmy wzruszeni - opowiada Józef Nowak. - Któryś z nas powiedział: "To jest taki wieczór, że gdyby teraz wszedł klawisz i powiedział, że wychodzę, to chyba bym został". Wszyscy czuliśmy to samo. Ale kiedy rzeczywiście tak się stało, że w drzwiach pojawił się funkcjonariusz i kazał Beszcie-Borowskiemu pakować manatki, to spakował on swoje rzeczy, pożegnał się z nami i opuścił celę.

Puste miejsce przy stole

Teresa z córkami poszła na wigilijną kolację do swojej mamy. Jak co roku. I chociaż do stołu zasiadła całkiem liczna rodzina, to nieobecność Józka odczuwało się szczególnie dotkliwie.

- Puste miejsce przy stole to już nie był tylko symbol. Wiedzieliśmy, na kogo ono czeka - wspomina Teresa. - Moja siostra zaczęła czytać wybrany rozdział z Pisma Świętego, jak co roku. I w pewnym momencie załamał się jej głos, ze wzruszenia nie mogła czytać dalej. Wszyscy myśleliśmy tylko o tym, co w tej chwili robi Józek, jak się czuje. I ile jeszcze świąt przyjdzie nam przeżyć osobno.

Po ponad trzydziestu latach te wspomnienia sprawiają, że w oczach Nowaków pojawiają się łzy.
Dopiero w liście z 30 grudnia 1981 roku Józef mógł opowiedzieć żonie, jak spędził święta pod celą. "Pasterkę i Mszę św. w I dzień Świąt Bożego Narodzenia słuchaliśmy w celi przez toczkę (wiszący nad drzwiami odbiornik radiowy - przyp. red.). W wigilię otrzymaliśmy opłatek z życzeniami przekazanymi pośrednio przez ks. biskupa Edwarda Kisiela" - pisał.

Nowakowie musieli jeszcze przeżyć - też po raz pierwszy odkąd się poznali - osobnego sylwestra.
- Dla mnie to była noc jak każda, niczym się nie różniła od innych w więzieniu - mówi Józef Nowak.
- A ja spędziłam sylwestra w domu, z córkami. Nie chciałam iść do znajomych czy rodziny, chociaż mnie zapraszali. To był jedyny sylwester w naszym życiu, kiedy nie byliśmy razem - podkreśla Teresa. - Teraz, kiedy córki mieszkają daleko, za granicą, urządzamy sobie sylwestra jak za dawnych lat. Nie unikamy sal balowych i większego towarzystwa.

Józef Nowak wyszedł z internowania w kwietniu 1982 roku, tuż przed Wielkanocą. Te święta i wszystkie kolejne spędzali już razem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna