- Niektórzy z nas zarabiają 3200 zł brutto. Za takie pieniądze nie da się żyć - mówi Marian Szydłowski, rzecznik Solidarności 80 w Bisonie, a od poniedziałku rzecznik wszystkich strajkujących. Solidarność 80 to jeden z trzech związków zawodowych - obok NSZZ Solidarność i OPZZ - tu działających. Wszystkie zgodnie podjęły decyzję o strajku - przeprowadzono referenda strajkowe, w których wzięło udział 75 procent pracowników, z czego ponad 90 procent opowiedziało się za strajkiem.
W poniedziałek rano pracownicy przyszli do zakładu, ale nie włączyli maszyn. W Bisonie produkowane są między innymi uchwyty tokarskie, cylindry i przyrządy frezarskie. W poniedziałek cała produkcja stanęła. Nikt nie wyłamał się ze strajku. Pracownicy zgodnie uznali, że to jedyny sposób, by przekonać zarząd firmy do swoich racji.
Jak mówią, negocjacje z zarządem, dotyczące podwyżek pensji dla wszystkich pracowników, trwają już od miesięcy. Nie przynoszą skutku.
- Za mało zarabiamy - przyznają zgodnie pracownicy. Jak mówi Marian Szydłowski, porozumienie z zarządem dotyczące podwyżek pracownicy zawarli już w 2018 roku. Ustalenia były dokładnie takie, jakich domagają się dziś: 600 zł podwyżki dla każdego. - Chodzi o to, że został zmniejszony fundusz jubileuszowy. Nagrody za wysługę lat lub te odprawy z okazji przejścia na emeryturę zostały zmniejszone. Umówiliśmy się, że zaoszczędzone fundusze zostaną przekazane na podwyżki – opowiada rzecznik Solidarności 80.
Według pracowników zarząd nie dotrzymał jednak słowa. Stąd decyzja o strajku. Mają nadzieję, że to skłoni zarząd firmy do dalszych rozmów. Na razie czekają. W poniedziałek nikt z zarządu do nich nie wyszedł. Liczą, że do rozmów dojdzie we wtorek, bo we wtorki zwykle przyjeżdża do Białegostoku właściciel firmy.
W poniedziałek nikt z zarządu nie chciał również rozmawiać z dziennikarzami: przez cały dzień do firmy nie sposób było się dodzwonić, gdy dziennikarze przyjechali na miejsce, dostali tylko oświadczenie na piśmie. Zarząd pisze o trudnej sytuacji na rynku i o tym, że mimo to pracownikom nie obniżono pensji, o programie dobrowolnych odejść z wyższymi odprawami, z którego niewiele osób zechciało skorzystać. I o podwyżkach: od 1 stycznia każdy z pracowników firmy zarabia więcej o 6,5 proc.
- 6,5 proc. dla każdego pracownika, zarówno z produkcji, jak i z biura. Zarząd wyliczył, że to średnio 500 zł więcej na osobę. Tyle tylko, że ci, którzy zarabiali najmniej, dostali i najmniejszą podwyżkę. Wielu pracownicom z produkcji dużo brakuje do średniej całego zakładu. Nie może być tak, by zarobki dwóch pracowników z podobnymi kwalifikacjami, podobnym stażem pracy i podobnymi zadaniami różniły się o kilkaset złotych - mówi Marian Szydłowski. Dlatego teraz chcą od zarządu konkretnych deklaracji o tym, że podwyżki będą konkretne, a zarobki wyrównane. Na piśmie. Tak, by później nie było wątpliwości, czy postulaty i obietnice zostały spełnione.
Zarząd z kolei zapewnia w oświadczeniu, że o obietnicy kolejnych rozmów pamięta. I kończy pismo: "Aktualne działania związków zawodowych (...) w ocenie Zarządu mają na celu doprowadzenie do konfliktu wewnętrznego i podważenie wizerunku Spółki w oczach jej kontrahentów i wierzycieli".
ZOBACZ TEŻ:
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?