Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Staroobrzędowcy z Gabowych Grądów od 10 lat toczą wojnę

Helena Wysocka [email protected]
Część mieszkańców  Gabowych Grądów zbuntowała się i zabrała nastawnikowi Jefimowowi klucze od cerkwi. Teraz modlą się w niej z innym nastawnikiem – Kapłanowem. A Jefimow obok buduje drugą cerkiew.
Część mieszkańców Gabowych Grądów zbuntowała się i zabrała nastawnikowi Jefimowowi klucze od cerkwi. Teraz modlą się w niej z innym nastawnikiem – Kapłanowem. A Jefimow obok buduje drugą cerkiew.
Staroobrzędowców z Gabowych Grądów podzielił nastawnik. Jedni modlą się w cerkwi, inni - w domu duchownego. I choć w naszym regionie starowierów jest zaledwie dwustu, kłócą się od dziesięciu lat. - Gdyby przeprosili, mogliby chwalić Boga z nami - mówią ci z cerkwi.

Za co mają ugiąć kolana? - Ano za to, że skłócili wieś, że utworzyli "jakąś sektę" - wylicza starsza kobieta. Mariusz Jefimow, z powodu którego doszło wśród wiernych do rozłamu, mówi, że do zgody daleko, bo nienawiści i nieporozumień zbyt wiele. Dlatego w Gabowych Grądach, na polu kuzyna, chce dla swoich zwolenników zbudować drugą świątynię. Niedaleko tej, która już istnieje.

- Zależy mi tylko na jednym, by wiara przetrwała - przekonuje.

Do nieba tylko z brodą

Staroobrzędowcy to Rosjanie, którzy przywędrowali na nasze ziemie w XVIII wieku z powodu rozłamu w ich religii. Spowodował go patriarcha Nikon, który postanowił upodobnić obrzędy Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego do greckich. Reforma podzieliła społeczeństwo. Staroobrzędowcy to ci, którzy zmian nie chcieli i z tej racji byli prześladowani. Nakładano na nich bardzo surowe kary finansowe, byli katowani, wtrącani do więzień, tracili majątki, a nawet życie. Religijna wojna pochłonęła tysiące ofiar.

Staroobrzędowcy ratowali się ucieczką. Ci, którzy dotarli do Polski to bezpopowcy. Nazywani są tak, ponieważ nie posiadają hierarchii kościelnej. Kapłani, którzy sprzeciwili się reformie Nikona stracili bowiem życie, a ci, którzy zostali wyświęceni po reformie, uznawani są przez wiernych za sługi antychrysta. Kult wiary u bezpopowców sprawują więc tzw. nastawnicy. To świeckie - wybrane przez wiernych - osoby, które muszą cieszyć się autorytetem, biegle posługiwać się językiem cerkiewnosłowiańskim i sprawnie kierować nabożeństwami. Wspólna modlitwa polega na odśpiewaniu przez parafian tych fragmentów świętych ksiąg, które wskazuje nastawnik.

Staroobrzędowcy przywiązują wielką wagę do przedmiotów kultu religijnego. W ich domach na honorowych miejscach znajdują się ikony, ośmiokończyste krzyże i święte księgi. Ciekawym zwyczajem panującym wśród wiernych płci męskiej jest noszenie długiej brody. Jak bowiem wierzą, posiadanie okazałego zarostu jest warunkiem wpuszczenia mężczyzny do nieba. Dziś jednak brody noszą już głównie starsi. Młodzi o zbawienie zabiegają w inny sposób.

Zabrali klucze od cerkwi

Szacuje się, że w Polsce żyje około tysiąca staroobrzędowców. Największe ich skupisko znajduje się w Gabowych Grądach. To niewielka wieś w Puszczy Augustowskiej. Drewniane, rozlokowane wokół cerkwi domy chylą się ku ziemi. Zajmują je głównie ludzie starzy, nieufni. Nie chcą rozmawiać z obcymi, zwłaszcza na temat swojej wiary i problemów z nastawnikami. A te zaczęły się kilkanaście lat temu, po śmierci szanowanego w okolicy "duchownego". Prowadzenia nabożeństw podjął się wówczas Mariusz Jefimow. Choć podobno był samozwańczym nastawnikiem, to miejscowi mu przyklasnęli. Młody był, czytał ładnie.

- Przyjemnie było na modlitwy chodzić - przyznają w Gabowych Grądach.
Radość z umiejętności duchowego ojca nie trwała jednak długo. Miejscowym przestał podobać się styl życia, jaki prowadził Jefimow. Twierdzą, że zbyt hulaszczy jak na ich oczekiwania i religijne rygory. Miał zbyt często sięgać po używki, a później robić takie rzeczy, o jakich nawet nie powinien myśleć. Przykładów nie trzeba daleko szukać.

Któregoś dnia Jefimow ściągnął do wsi policyjny pościg. Nie zatrzymał się bowiem do kontroli drogowej. Radiowóz ruszył za uciekinierem, ścigał go kilkanaście kilometrów. Oba auta wpadły na podwórze Jefimowa, gdzie doszło do awantury. Nastawnik nie chciał poddać się kontroli na badanie trzeźwości, szarpał się z mundurowymi. Po interwencji zaś oskarżył policjantów o pobicie i sprawa trafiła do augustowskiego sądu. Ten dał wiarę stróżom porządku, a wieś - jak mówią ludzie - mało nie spaliła się ze wstydu.

Później była kolejna sprawa z nastawnikiem w roli głównej. "Duchowny" oskarżył bowiem funkcjonariuszy, że przyjechali na wiejską zabawę pijani.
- Chyba w oczach mu się troiło - jeszcze dziś denerwują się ludzie. - Albo chciał odegrać się za ten pościg.

Ta sprawa także miała swój finał w sądzie. Nastawnik odpowiadał za fałszywe oskarżenia. Na ławie oskarżonych siedział w sutannie. Sądowe orzeczenie nie było po jego myśli.
Dziesięć lat temu ludzie uznali, że miarka się przebrała i zażądali od nastawnika, by zdjął sutannę i oddał klucze do cerkwi. Nie chciał, więc odebrali mu je siłą.
- Padłem ofiarą walki o władzę - podsumowuje Jefimow.

Po kilku dniach od odzyskania kluczy mieszkańcy Gabowych Grądów zawiadomili prokuraturę, że zostali ograbieni. Z molenny, czyli domu modlitwy miały zginąć ikony. Ile, tego nikt nie potrafił powiedzieć. Obrazy zostały podarowane bowiem przez wiernych i nie były wpisane do rejestru. - Ale skoro są puste miejsca w świątyni, to wiadomo, że coś zginęło - przekonywali ludzie.

Prowadzącej śledztwo prokuraturze to nie wystarczyło, by kogokolwiek oskarżyć o kradzież i postępowanie umorzyła.

O północy poszli na cmentarz

Mieszkańcy Gabowych Grądów podzielili się. Nowym nastawnikiem został Mieczysław Kapłanow, który mówił, że zgodził się pełnić tę funkcję, by spłacić dług społeczeństwu, w którym wyrósł. Na stałe mieszka w Białymstoku i przyjeżdża do wsi specjalnie po to, by kierować nabożeństwami. A gdy nie może, bo - tak jak teraz - jest chory, ludzie modlą się sami. Skupiona wokół Kapłanowa grupa zbiera się w molennie.

Ale Mariusz Jefimow, który od kilku lat mieszka w Warszawie, też sutanny nie zdjął. Z pozostałą grupą wiernych, która go wspiera, odprawia nabożeństwa w domu swoich rodziców.

- Przychodzi około stu osób - twierdzi.- Zależy mi na tym, by wiarę podtrzymać.
I dodaje, że choć oddał cerkiew "przeciwnikom", to spokoju nie miał. Z miejscowymi dochodziło do konfliktów, zwłaszcza w sprawach pochówku. Staroobrzędowcy nie mogą być grzebani na cmentarzu komunalnym. A na ten, który istnieje obok cerkwi, zwolenników Jefimowa nie wpuszczano. Na cmentarnej bramie pojawiła się kłódka.
- To bardzo trudna sytuacja - opowiada nastawnik. - Musieliśmy wdzierać się na cmentarz, podawaliśmy trumny przez płot.

We wsi dodają, że o północy. Dlatego dwa, albo trzy razy ludzie prosili o pomoc policję. Przyjechała, ale interwencji nie podjęła. Sprawa pochówku trafiła też do augustowskiego sądu, który orzekł, że cmentarz musi być ogólnodostępny. Prawo pochówku ma tam każdy, niezależnie od tego, z kim się modli.

W Gabowych Grądach mówią, że sporu by nie było, gdyby Jefimow zachowywał się tak, jak trzeba. A chodzi o kasę. Staroobrzędowcy od każdej zagrody przekazują po dziesięć złotych miesięcznie na utrzymanie nekropolii.
- Wszystko kosztuje - zauważają. - Trzeba dbać o ogrodzenie, sprzątać.
Grupa Jefimowa płacić nie chciała.

Cerkiew na polu kuzyna

Kilka tygodniu temu, w grudniu 2013 r., Jefimow zarejestrował nowy kościół - Staroprawosławną Cerkiew Staroobrzędowców. Mówi, że od tego, który w Gabowych Grądach istnieje, dzieli go tylko nazwa.
- Wyznajemy te same wartości - zapewnia.

Teraz chce budować cerkiew. Projekt już przygotował. Na polu kuzyna, w środku wsi, niedaleko istniejącej molenny ma powstać niewielki, murowany budynek. Jego budowa będzie kosztować osiemdziesiąt, góra sto tysięcy zł. Część pieniędzy Jefimow już ma, ale jeszcze sporo brakuje. Dlatego prosi o finansowe wsparcie - wpłaty i przekazanie części podatku dochodowego. Przepisy zezwalają na odliczenie sześciu procent.
- Wierni nie są ludźmi zamożnymi - argumentuje rozmówca. - Nie stać ich na pokrycie wszystkich kosztów. A nam brakuje budynku, w którym moglibyśmy sprawować obrzędy religijne.

Dodaje, że najtrudniej jest wznieść mury, bo wyposażenie nie będzie takie kosztowne.
- To, co najdroższe, czyli księgi liturgiczne, mamy - dodaje. - Bardzo bogaty zbiór, około stu pozycji.
W Gabowych Grądach, na temat nowego kościoła mówią niechętnie. - To sekta jakaś - ironizują.

A cerkiew? Przypominają, że jedna już jest. Zwolennicy Jefimowa też mogą w niej się modlić. - Jedna ze zbłąkanych rodzin już wróciła - przekonują.- Przyszli, przeprosili nastawnika i zgodził się przyjąć ich do wspólnoty. Inni też mogą tak zrobić. Po co śmieszyć ludzi?

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna