Cienkie czerwone linie na miejskich przystankach wyznaczają strefy wolne od dymu tytoniowego. Większość ełczan jest już świadoma, że za zapalenie papierosa pomiędzy nimi grozi mandat. Problem mają jednak przyjezdni - turyści i mieszkańcy okolicznych miejscowości.
Potrzebne napisy
- Ludzie przyjeżdżający do Ełku nie zdają sobie sprawy, że te czerwone linie są takie ważne - mówi Tomek Sierputowski, mieszkaniec miejscowości Mrozy. - Na przystankach są jedynie małe nalepki, że w ich pobliżu nie można palić. Skąd jednak ma o tym wiedzieć przyjezdny, przechodzień, który wcale nie czeka na autobus, a tylko przemieszcza się po strefie wolnej od dymu z zapalonym właśnie papierosem?
O problem, który zgłosił nam Tomek Sierputowski, zapytaliśmy Ireneusza Dzienisiewicza, ełckiego radnego i pomysłodawcę wprowadzenia stref wolnych od dymu tytoniowego.
- Rzeczywiście, mogą być w tej sprawie pewne niejasności - mówi Ireneusz Dzienisiewicz. - Trzeba wymalować farbą na chodnikach koło przystanków wielki napis, że tutaj nie można palić. Wtedy nikt nie będzie mógł się tłumaczyć, że szedł sobie z papierosem i przez przypadek trafił w miejsce, gdzie grozi za to kara. Zgłoszę taki projekt na najbliższej sesji rady maista.
Odstraszają trucicieli
Władze Ełku nie bardzo chcą się jednak zgodzić na takie rozwiązanie.
- Spokojnie, przecież to jest wydatek pieniędzy - mówi Włodzimierz Szelążek, zastępca prezydenta Ełku. - Dotychczas straż miejska nikogo nie ukarała mandatem za palenie na przystankach. Wynika z tego jednoznacznie, że ludzie są świadomi zakazu i po prostu postanowili przestać palić w miejscach publicznych. Czerwone linie sprawdzają się i odstraszają trucicieli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?