Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strefy śmierci na naszych drogach. Zobacz, dlaczego to mogą być felerne punkty

Jacek Słomiński [email protected]
To promieniowanie podziemnych cieków wodnych ma wpływ na kierowców i dużą liczbę wypadków w niektórych miejscach – twierdzi białostocki radiesteta Lech Garley
To promieniowanie podziemnych cieków wodnych ma wpływ na kierowców i dużą liczbę wypadków w niektórych miejscach – twierdzi białostocki radiesteta Lech Garley
Są miejsca, w których dochodzi do szczególnie dużej liczby wypadków drogowych. Często są to niewinnie wyglądające, proste odcinki dróg, a jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności bez przerwy giną tam ludzie. Takie miejsca określa się mianem "strefa śmierci" i znakuje tablicą "czarny punkt".

Białostocki radiesteta Lech Garley przebadał kilkanaście takich miejsc na drogach naszego regionu i twierdzi, że prawie we wszystkich występuje koncentracja podziemnych cieków wodnych. Promieniowanie tych cieków może mieć wpływ na zachowanie kierowcy i tłumaczyć dużą liczbę wypadków w tych rejonach.

Z wahadełkiem na drodze

Do radiestezyjnego badania "czarnych punktów" na drogach skłoniły Lecha Garleya dwa dziwne zdarzenia, jakie przytrafiły mu się podczas prowadzenia samochodu:

- Wracałem z delegacji - wspomina radiesteta. - Droga była prosta, widoczność i warunki pogodowe dobre, nie byłem zmęczony. W pewnym momencie zorientowałem się, że jadę lewą stroną drogi. Zdziwiony natychmiast wróciłem na prawy pas. Jadąc dalej zacząłem zastanawiać się, jak to się stało, że nie zauważyłem, kiedy zjechałem na lewą stronę.

Garley zbagatelizował to zdarzenie, ale kiedy po pewnym czasie spotkało go to samo, zatrzymał samochód, wyjął wahadełko i postanowił sprawdzić radiestezyjnie odcinek drogi, po którym jechał lewą stroną. Okazało się, że na długości kilkuset metrów pod całą szerokością jezdni płynie tam ogromny ciek wodny. W miejscu, gdzie pan Lech zjechał na lewo, ciek łagodnie zmienił kierunek wchodząc na lewe pobocze, a następnie ostro skręcił z drogi wpływając w łąkę.

- Miałem dużo szczęścia - przyznaje radiesteta. - Strach myśleć, co by było, gdyby z przeciwka coś jechało. Gdyby zmiana kierunku cieku była gwałtowna, prawdopodobnie wylądowałbym w rowie lub na przydrożnym drzewie. Inni kierowcy mogą jednak nie mieć tyle szczęścia.

Od tego czasu Garley przebadał kilkanaście odcinków dróg określanych mianem "strefa śmierci". Twierdzi, że tylko w jednym z tych miejsc nie znalazł cieków wodnych. Często zaś zdarza się, że w takich punktach krzyżuje się nawet kilka żył.

Groźne dla osób wrażliwych

- Większość ludzi nie dostrzega związku między swoim samopoczuciem a przebywaniem w miejscu zapromieniowanym przez żyłę wodną - mówi Lech Garley. - Nic dziwnego, ponieważ gołym okiem tego promieniowania nie widać.

Radiesteci dzielą ludzi na trzy grupy: radiestetów, potencjalnych radiestetów i tych, którzy nie wykazują żadnych zdolności radiestezyjnych. Najbardziej narażeni na promieniowanie są radiesteci. Ich organizmy natychmiast reagują na podziemną żyłę. Kiedy osoby nadwrażliwe wchodzą nagle w pole oddziaływania żył wodnych, to czują się natychmiast źle lub dziwnie. Mogą pojawić się zaburzenia samopoczucia i świadomości, zmniejsza się zdolność percepcji, czas spostrzegania i reakcji. Czasami włos im się "jeży" na głowie, czują mrowienie, nagłe osłabienie, zdarza się, że zostają ogarnięci bezprzyczynowym lękiem. Jeśli w tym momencie siedzą za kierownicą, skutki mogą być tragiczne... Kierujący może na chwilę stracić orientację, wykonać nieprzewidziany manewr, zatracić poczucie rzeczywistości.

- Wielu ludzi nie wie o tym, że posiada zdolności radiestezyjne - mówi Lech Garley. - U osoby nadwrażliwej wjeżdżającej w strefę silnego promieniowania może dojść do mimowolnych skurczów mięśni, a nawet do niekontrolowanego poruszania kierownicą. Prowadzący auto może odnieść wrażenie, że samochód kieruje się sam. W tym momencie kierowca jest szczególnie narażony na utratę kontroli nad pojazdem. Promieniowanie nie jest groźne dla czynnego radiestety, który jest czujny i wie czego się spodziewać. Gorzej, gdy sytuacja zaskoczy osobę wrażliwą niebędącą radiestetą. Reakcja kierowcy zależy wtedy od natężenia energii cieku i indywidualnej tolerancji organizmu. Duże znaczenie ma także aktualny stan psychofizyczny kierującego. Osoby w stanie silnego wzburzenia emocjonalnego lub mocno zmęczone są bardziej podatne na oddziaływanie żył wodnych.

Niebezpieczne miejsca

Swego czasu najgorszą sławą w Białymstoku cieszyło się skrzyżowanie Szosy Płn.-Obwodowej (obecnie gen. Kleeberga) z Szosą Ełcką. Co roku dochodziło w tym miejscu do kilku poważnych wypadków i wielu stłuczek. Tylko w latach 1984-92 było tu 15 wypadków i 9 kolizji drogowych, w których 6 osób straciło życie, a 48 zostało rannych. Przyczyną większości kraks było nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu przez pojazdy jadące ul. gen. Kleeberga od strony Białegostoku.
- Do skrzyżowania dopływają dwa cieki wodne - tłumaczy białostocki radiesteta. - Jeden biegnie wzdłuż ul. gen. Kleeberga, drugi wypływa z pobliskiej łąki. Po skrzyżowaniem łączą się ze sobą, tworząc jedną potężną żyłę.

Radiesteta rozmawiał z trzema sprawcami wypadków w tym miejscu. Wszyscy twierdzili, że nie wiedzą, jak mogło dojść do kolizji. Każdy z nich był pewien, że wjeżdża na puste skrzyżowanie, a nadjeżdżający z boku pojazd dostrzegł w ostatniej chwili, kiedy było już za późno na jakikolwiek manewr. Garley stwierdził też, że wszyscy oni byli podatni na działanie promieniowania cieków wodnych.

Za zgodą Białostockiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Dróg i Mostów radiesteta założył na skrzyżowaniu odpromienniki. Zneutralizował też promieniowanie cieku na odcinku 1 km ul. gen. Kleeberga prowadzącej do skrzyżowania od strony miasta. Odpromienniki działały przez rok. Przez ten czas nie doszło tam do żadnego wypadku, nie było nawet stłuczki! Radiesteta dysponuje statystykami wypadków przed i po założeniu odpromienników. Obecnie na feralnej krzyżówce zainstalowana jest sygnalizacja świetlna.

Inne niebezpieczne miejsce znajduje się na trasie z Białegostoku do Supraśla. Obok miejscowości Krasne droga skręca dość łagodnym łukiem. Miało tu miejsce kilka groźnych wypadków z powodu tzw. "niewyrobienia się na zakręcie".

- Pod jezdnią, na odcinku prawie pięciuset metrów, płynie kilkumetrowej szerokości ciek - wyjaśnia Garley. - Droga skręca, natomiast ciek płynie dalej prosto. Osoby wrażliwe będą podświadomie jechać prosto po cieku, a skutkiem będzie wypadnięcie z trasy. W tym miejscu trzech młodych ludzi straciło życie i kilkanaście samochodów wylądowało w rowie.

Garley zbadał także miejsce najtragiczniejszego w ostatnich latach wypadku, do jakiego doszło na Podlasiu - katastrofy drogowej pod Jeżewem, w której zginęło 13 osób, a 40 zostało rannych.
- Zbadałem odcinek drogi 500 m przed i 500 m za miejscem wypadku. Z moich ustaleń wynika, że całą szerokością drogi płynie tam ciek. W miejscu katastrofy, prostopadle do drogi, przebiega drugi ciek. Jest to potężna żyła o szerokość 50 m. Obie żyły tworzą pod jezdnią krzyżówkę. Na tym odcinku natężenie promieniowania jest ogromne. Mogło ono mieć wpływ na zachowanie kierowców uczestniczących w tym wypadku.

Zemsta pilotów czy cieki wodne?

Bardzo złą sławą cieszyło się na Podlasiu skrzyżowanie dróg znajdujące się obok miejscowości Skiwy Małe niedaleko Siemiatycz. Pomimo niedużego natężenia ruchu, dobrej nawierzchni i widoczności, dochodziło tam do wielu wypadków i kolizji. Miejscowi ludzie mówili, że to zemsta niemieckich pilotów. W czasie drugiej wojny światowej spadł tu, zestrzelony przez Rosjan, niemiecki samolot transportowy.
Załoga zginęła.

Tym koszmarnym miejscem zainteresowała się grupa miejscowych radiestetów. Przeprowadzono badania. Stwierdzono występowanie silnych stref związanych z promieniowaniem żył wodnych. Pod feralnym skrzyżowaniem przepływa aż osiem cieków! Obecnie jest tu skrzyżowanie o ruchu okrężnym. Miejscowi pasjonaci zajęli się też szczątkami samolotu. Maszynę odkopano, oczyszczono i oddano do muzeum.

Najlepiej odpromieniować

W Polsce jest około 1600 odcinków dróg określanych międzynarodową nazwą "czarne punkty". Liczba ta co roku wzrasta. Przebudowa tych miejsc nie zawsze jednak gwarantuje eliminację niebezpieczeństwa. Lech Garley uważa, że najlepszym rozwiązaniem byłoby założenie w tych miejscach odpromienników. Dobrym wyjściem byłoby także ustawienie znaków ostrzegających przed żyłami wodnymi. Takie znaki są już w niektórych krajach Europy Zachodniej.

- Koszty odpromieniowania lub postawienia znaku byłyby niewielkie w porównaniu z wypłacanymi odszkodowaniami powypadkowymi, a wartości utraconego życia i zdrowia ludzkiego nie da się oszacować - mówi radiesteta.

W Stanach Zjednoczonych opublikowano wyniki badań dotyczących wypadków drogowych. Wynika z nich, że w 4 na 5 wypadków winę ponosi kierowca, który w ciągu 3 sekund przed zderzeniem nie wykazał niezbędnej koncentracji.

Lech Garley radiestezją zajmuje się od 30 lat. W tym czasie zlokalizował i odpromieniował wiele podziemnych cieków. Opracował szczegółową mapę żył wodnych przepływających pod Białymstokiem. Skonstruował wiele neutralizatorów, odpromienników i ekranów, w tym także, umieszczany w samochodzie, neutralizator przeznaczony dla kierowców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna