[galeria_glowna]
Czytaj takżeMężczyzna strzelający w Łopusznie dostarczał broń włoskiej mafii?!
32-latka zastrzelona w środowe popołudnie w hotelu w Łopusznie osierociła dwóch synów. Mężczyzna, którego ciało znaleziono w kałuży krwi obok zwłok kobiety, był jej mężem. Miał 34-lata, był notowany za nielegalne posiadanie broni.
Tragedia rozegrała się w hotelu, który - choć położony w centrum Łopuszna, to przy spokojnej bocznej uliczce. W środowe popołudnie 32-letnia kierowniczka do spraw gastronomii, matka dwóch synów - 15- i 8-letniego, była w pracy. Trwały przygotowania do planowanej na czwartek imprezy. W kuchni praca szła pełną parą. Około godziny 16.40 do hotelu przyszedł 34-letni mąż kobiety, pracownik firmy transportowej.
- Mężczyzna był wcześniej notowany za groźby oraz posiadanie broni bez zezwolenia - opowiada podkomisarz Kamil Tokarski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.
Jak relacjonuję policjanci, tym razem 34-latek również miał przy sobie broń. Załadowany czeski pistolet CZ kalibru 7,65 milimetra, a w kieszeni kilkanaście naboi do niego.
32-latka była w pokoju sąsiadującym z kuchnią. Żeby wejść do niego z zewnątrz, wystarczy przejść przez pomieszczenie socjalne.
- To nie była spokojna wizyta. Między małżonkami doszło do scysji, w której trakcie mężczyzna czterokrotnie strzelił do żony - opowiada prokurator Sławomir Mielniczuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach
- Wygląda, jakby realizował jakiś plan - opowiadał w wieczór tragedii współwłaściciel hotelu, wstrząśnięty tym, co się stało.
Z relacji, jakie zabrali policjanci wynika, że chwilę po tym jak padły strzały, ktoś z pracowników kuchni zauważył mężczyznę w drzwiach pomieszczenia, w którym stało biurko 32-latki.
- Z pierwszych ustaleń wynika, że mężczyzna wybiegł z pomieszczenia, ale gdy zobaczył zbliżających się pracowników hotelu, wrócił do pokoju i strzelił sobie w głowę - mówi prokurator Sławomir Mielniczuk
Personel zaalarmował pogotowie i policję. Na parking przed hotelem podjechały dwie karetki, zaczęły zjawiać się radiowozy i zbierać okoliczni mieszkańcy zaciekawieni, dokąd gnają wozy na sygnale.
- To dla nas ogromna tragedia. Jesteśmy zszokowani tym, co się stało. To niezrozumiałe - mówił wieczorem współwłaściciel hotelu w Łopusznie.
Na miejscu tragedii policjanci znaleźli broń. Mężczyzna nie miał na nią pozwolenia. Czeski pistolet nie figuruje w policyjnej bazie jako broń utracona przez prawowitego właściciela, nie był też na nikogo zarejestrowany.
Przypomnijmy, że pracownicy hotelu usłyszeli strzały kilkanaście minut przed godziną 17. Okazało się ,że w pokoju, w części gospodarczej hotelu w kałuży krwi leżą dwie osoby, 32-letnia pracownica firmy i mężczyzna. Na miejsce wezwano pogotowie i policjantów. Lekarz stwierdził, że para nie żyje.
Na miejscu policjanci znaleźli pistolet, najprawdopodobniej CZ. Podejrzewali, że to z niego padły strzały - w czwartek to się potwierdziło. W środę wieczorem w pomieszczeniu na zapleczu pracowali policyjni technicy. W przeszklonej sali, przy nakrytych białymi obrusami stolikach, na których były już kieliszki i serwetki przygotowane na czwartkową imprezę, przesłuchiwano pracowników zszokowanych tragedią.
- To dla nas ogromna tragedia. Jesteśmy zszokowani tym, co się stało. To niezrozumiałe. Nie wiemy, kim był ten człowiek. Wygląda, jakby realizował jakiś plan - mówił w środę wieczorem współwłaściciel hotelu w Łopusznie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?