Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stukam cudze auto i wychodzę na swoje

Agnieszka Mazuś, "Dziennik Wschodni"
– Zapiąłem pasy, wbiłem się w fotel, wcelowałem w tył stojącego przede mną samochodu i rozpędziłem swoje auto...
– Zapiąłem pasy, wbiłem się w fotel, wcelowałem w tył stojącego przede mną samochodu i rozpędziłem swoje auto...
Jeden ma tylko OC, drugi autocasco. Umawiają się na wypadek. Wiadomo, kto ma być bity, a kto się podkłada. Za remont obu aut i tak płaci ubezpieczalnia. Według cennika. Połowa kasy wpada do kieszeni.

Najpierw trzeba wybrać odpowiednie miejsce, a potem już tylko "stuknąć" auta - Karol cierpliwie tłumaczy mi prostą jak budowa cepa procedurę. - Ale miejsce wybrać trzeba na odludziu, żeby świadków nie było! Bijecie auta. Potem jeden z was dzwoni na policję. Ta przyjeżdża i spisuje raport.

Trójka do kieszeni
Można jeszcze prościej.

- Mieliśmy znajomego policjanta. Wiedzieliśmy, kiedy i gdzie jest. Jak się lampa nie stłukła, to pisał, że jest zbita. Dostawał pięć stów i znikał. Dupy nie moczył, bo i tak miał wezwanie do wypadku. Potem tak się rozkręciliśmy, że co tydzień musiał do nas jeździć - śmieje się 25-latek.

Za remont obu aut płaci firma ubezpieczeniowa z polisy posiadacza AC. Płaci do ręki, według cennika.

- Dostajesz np. 6 tysięcy, a remont robisz za 3. I trójka do kieszeni - opowiada Karol. - Zarabiasz na obu samochodach, a nawet na lawecie. Bo zjeżdżasz z niej, jak tylko policja odjedzie. A w papierach zostaje, że laweta była, więc ubezpieczalnia płaci. Musisz tylko odliczyć mandat i kasę dla policjanta. Na prostej stłuczce kilka tysięcy ci zwykle zostaje.

Ile warta jest rysa
- Dzieciaki biją się maluchami. Tak zarabiają po kilkaset złotych. My tłukliśmy się na kilka tysięcy, ale naprawdę to można zarobić na drogich autach - z miną eksperta Karol rozgląda się po ulicy.

Po chwili pokazuje stalowoszare audi. Nowe, zadbane, ale z cienką rysą na całą długość samochodu. - Ile mógł za to dostać? Myślę, że z 15 tysięcy.

Nie szkoda mu było nowego samochodu?

- One bardzo szybko tracą na wartości, a kasa każdemu się przyda. Poza tym, można to zrobić tak, by śladu nie było. Są tacy, co specjalnie zarysują auto o drzwi garażu. A potem zgłaszają, że ktoś im na parkingu "dzwona przywalił" - wyjaśnia Karol.

Gdzie się stukać
Karol nie ma wyrzutów sumienia, że łamie prawo.

- Na AC wpłacasz latami i nigdy nie widzisz tych pieniędzy. To jedyny sposób, by się do nich dobrać. Przecież nikogo nie okradamy - tłumaczy z miną niewiniątka.

Karol razem z kolegą zaczęli robić w tym biznesie, gdy mieli po 17-18 lat. Grupa znudzonych nastolatków z miejskiego blokowiska. Bicie samochodów szybko stało się ich ulubioną rozrywką. Owszem, chodziło w tym o pieniądze, ale nie tylko. Bo była jeszcze adrenalina i strach, że tym razem coś pójdzie nie tak i z kasy nici.

- Szybko ludzie sami zaczęli się do nas zgłaszać, choć nigdzie się nie reklamowaliśmy - opowiada Karol. - Znajomi dowiadywali się od znajomych.
Chętnych, by wyremontować samochód i jeszcze na tym zarobić, nie brakowało. Chłopcy z osiedla służyli im pomocą.

- Doszło do tego, że dostawaliśmy kasę tylko za to, że skumaliśmy ze sobą tego z AC i tego bez. A oni już między sobą ustalali, na ile chcą się stukać.

Niezaplanowana akcja
Ostatni numer był niezaplanowany i tym razem - opowiadając o nim - Karol już się nie uśmiecha. A było tak: Chłopaki ze Świdnika przyjechali na stację benzynową punktualnie. Nawalili ci, co mieli się z nimi stukać.

- Gdy tylko kumpel przez telefon zapytał, czy jest moja mama, już wiedziałem, co się święci. Powiedziałem, że jej samochód nie bierze w tym udziału. Jednak zmieniłem zdanie i na stację pojechałem. I to był błąd.

Wypadek jak każdy inny. Trzeba wjechać w tył fiata, który nagle zatrzyma się i da znak kierunkowskazem, że skręca w lewo. Na stacji, palcem na karoserii narysowali, gdzie ma być rozbity. Zderzak, lampa, może nawet dwie...

- Ktoś przeczytał, że uderzenie się z prędkością 30 km/h jest bezpieczne dla kierowcy - wspomina Karol. - Bo tak to się robi na crash testach. Ale co to jest 30? Przy 40 też żadne straty. Ustaliliśmy, że pojadę 50.

Ktoś oglądał wypadek z sąsiedniej ulicy: - Gdy dojeżdżał do fiata, było jasne, że jedzie za szybko. Usłyszeliśmy huk, a tico złożyło się na pół.

Tico nie przeszło crash testu.

Zostało pół samochodu
- Zostawiłem odstęp. Poczekałem, aż dojedzie do zakrętu, zatrzyma się, włączy kierunkowskaz. Zapiąłem pasy, wbiłem się w fotel, wyprostowałem łokcie. Rozpędziłem się do 50 km/h i schowałem nogi pod fotel. Ocknąłem się chwilę później. Patrzę: pajączki na szybie, szparą w drzwiach pada do środka śnieg. Myślę sobie, przynajmniej kopnę sobie w drzwi jak w filmie. Wychodzę. W fiacie zbita lampa i pognieciony zderzak. Z tico miazga - samochód zaczyna się od przedniej szyby.

Pasażerka fiata skarży się na zawroty głowy, wymiotuje. Karol ma rozcięte czoło, krew płynie po całej twarzy. Ktoś z gapiów dzwoni po karetkę.

- Przyszli jacyś ludzie, więc musieliśmy grać dalej. Koleś ze Świdnika drze się, że jeździć nie umiem. Ja mu wsadzam jakieś smuty, że w schowku grzebałem i go nie zauważyłem. Gapię się na samochód matki i oczom nie wierzę. Do głowy nam nie przyszło, że tico może się tak złożyć!

Cud i zarobek
- Przestraszyliśmy się wtedy. Miała być zwykła stłuczka, a tu tłum gapiów, radiowozy i karetka na sygnale. Potem ktoś doczytał, że przy 50 km/h to i owszem, robi się testy. Ale nie na auto, a na to, czy kierowca przeżyje - dodaje Karol. - Cud, że nic poważnego mi się nie stało.

Policja wysłała samochód na lawecie na strzeżony parking. 1500 złotych rachunku zapłaciła ubezpieczalnia.

- Policjant mi poradził, abym złożył oświadczenie, że nie byłem zdolny zadbać o samochód po wypadku i zrobiła to za mnie policja. Inaczej nie oddaliby kasy, bo powinienem zadzwonić na ich infolinię po ich lawetę. Myślę, że ten policjant też trochę przyciął od znajomego laweciarza i właściciela parkingu.

Za szkodę całkowitą ubezpieczyciel wypłaca 70 proc. wartości samochodu. Roztrzaskane tico dostało 7 tysięcy. Naprawa używanymi częściami kosztowała niecałe 3 tysiące. 500 zł wziął policjant. 100 zł mandat. Ponad 3 tysiące czystego zysku.

Imiona bohaterów i nazwy miejscowości zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna