Dzwoniły codziennie. Rodzina zaczęła panikować. Chciała wiedzieć, czy ich krewna nie padła ofiarą bandytów.
Tymczasem w Egipcie świeciło słońce, nie brakowało innych atrakcji, które w swojej ofercie obiecało biuro turystyczne. Sielankę zakłócały przekazy telewizyjne. W ośrodku Sharm el Sheik bez problemu można było odbierać TVP Polonia.
- A tam okropna wizja Egiptu, gdzie na każdym kroku można stracić życie. W pobliżu nie widzieliśmy żadnych wydarzeń, które mroziłyby krew w żyłach, ale byliśmy paręset kilometrów od Kairu - mówi Barbara Racka, suwalczanka.
Na ostatnią chwilę
Zimową wyprawę do ciepłych krajów planowała od dawna. W tym roku postanowiła, że nie będzie dłużej zwlekać. W internecie znalazła ofertę "last minute".
- Finansowo korzystna, ze znanej i raczej renomowanej firmy, więc niewielkie ryzyko, że wyrzuci się pieniądze w błoto - opowiada B. Racka. - Wybrałam się z Kubą, moim czternastoletnim wnukiem, który akurat miał ferie.
Odlot z Okęcia wyznaczono na 26 stycznia. Parę dni wcześniej pojawiły się doniesienia o zamieszkach w Egipcie. Niektórzy turyści już zaczynali rezygnować z wyjazdów.
- Pomyślałam, że to medialna przesada i poleciałam - podsumowuje suwalczanka.
Po co dzwonią
Pierwsze dni pobytu w komfortowo wyposażonym ośrodku upłynęły bez problemów. Trochę obaw z telewizyjnych ekranów, ale nikt specjalnie nie przejmował się serwisami informacyjnymi. Ważniejsze było plażowanie i zwiedzanie okolicy.
Zakłóciły spokój telefony i smsy z Polski.
- Jeszcze żyjecie? - dopytywali się bliscy i znajomi.
- Żyjemy! - odpowiadała B. Racka i irytowała się, bo za każde połączenie również ona musiała płacić.
Mniej wesoło
Robiło się z dnia na dzień. Hotel, w którym, oprócz Polaków, mieszkali głównie Rosjanie i Włosi, coraz bardziej pustoszał. Niektóre grupy skracały swój pobyt. Nowe się nie pojawiały. Zamknięto bezużyteczną w tej sytuacji część stołówki.
- Mieliśmy zaplanowaną wycieczkę do Kairu, ale telewizyjne doniesienia zrobiły swoje. Zabrakło chętnych, też zrezygnowałam. Zresztą, przedstawicielka naszego biura turystycznego uznała, że to chyba zbyt ryzykowne - mówi B. Racka.
Wreszcie w kraju
To był samolot, który odwiózł ostatnich polskich turystów z Egiptu. Wystartował 3 lutego. Na szczęście, nie miał śródlądowania w Kairze.
- Dopiero po powrocie do Polski uświadamiam, że mogło tam grozić jakieś niebezpieczeństwo. Czy groziło? - zastanawia się Barbara Racka. - Z telewizji wynika, że w Egipcie nadal jest niespokojnie. Teraz chyba bym nie pojechała.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?