Suwalska podpalaczka podpalała z zemsty

Podpalała, bo, jak sądziła, zemści się za eksmisję? Taki wniosek można wysnuć ze śledztwa w sprawie pożarów, jakie miały miejsce w Suwałkach.

Chodzi o 50-letnią kobietę, której policja zarzuciła podpalenie na klatce schodowej jednego z bloków na osiedlu Północ. Podejrzana nie przyznała się do winy.

Tymczasem w ciągu dwóch dni (na przełomie tego i ubiegłego miesiąca) odnotowano aż 19 podobnych zdarzeń. Tydzień wcześniej było ich 12. Tyle że podpalacz grasował wówczas w starszej części Suwałk.

50-letniej kobiecie więcej zarzutów jednak nie postawiono.
- Przynajmniej na razie - dodają suwalscy policjanci.

Jak mówią nieoficjalnie, wiele wskazuje na to, że kobieta może być zamieszana także w inne podpalenia. Przebywała bowiem akurat w okolicach tym miejsc, gdzie pojawiał się ogień. Wszystko zaczyna się układać w całość.

Choć początkowo wydawało się, że jednej osobie trudno byłoby dokonać aż tylu podpaleń, dzisiaj nawet strażacy są w stanie w to uwierzyć.

- Wraz z zatrzymaniem tej kobiety takich zdarzeń już nie ma - mówi Dariusz Siwicki, zastępca komendanta suwalskiej straży pożarnej. - Nie można też jednak wykluczyć, że jeśli byli inni podpalacze, to się po prostu przestraszyli. Wokół tej sprawy zrobiło się zbyt głośno i ryzyko wpadki było duże.

Kobieta, jak informowaliśmy, jest bezdomna. Pochodzi z Suwałk. Dach nad głową straciła jakiś czas temu wręcz na własną prośbę. Zrujnowała bowiem mieszkanie w bloku. Zaproponowano jej inny lokal, jednak go nie przyjęła. Twierdziła, że ma on za niski standard.

Po przedstawieniu zarzutu, policja umieściła kobietę, która jest w dodatku schorowana, w ośrodku dla bezdomnych. Zajęli się też nią specjaliści z różnych dziedzin, w tym psychologowie.

- Ona potrzebuje fachowej pomocy - dodają policjanci.