Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Święto Huberta

Kazimierz Radzajewski
Mariusz Wojtulewicz (z lewej) i Eugeniusz Wilczewski - jedyni, którym święty Hubert sprzyjał
Mariusz Wojtulewicz (z lewej) i Eugeniusz Wilczewski - jedyni, którym święty Hubert sprzyjał K. Radzajewski
Mońki. Urodziny św. Huberta, patrona myśliwych w tym roku wypadły w sobotę. Monieccy myśliwi uczcili je dzień później.

Drapieżniki tak przetrzebiły zajęczą populację, że jest już ich w lasach niewiele. Dlatego podczas niedzielnych łowów, na które wybraliśmy się z myśliwymi z Koła Łowieckiego "Łoś“, nie upolowano ani jednego szaraka. Z obławy nie uszły zaś z życiem dwa lisy.

Zgodnie z tradycją myśliwi organizują wielkie polowania z nagonką z okazji urodzin św. Huberta - 3 listopada w Wigilię Bożego Narodzenia i Nowy Rok.

Z ojca na syna
- To także moje święto. Urodziłem się 3 listopada, syn nosi imię Hubert i dobrze by się stało, gdyby wnuk też nosił takie imię, a jak wnuczka, to tylko Diana. Bo u nas tradycja łowiecka obowiązuje. Mój ojciec poluje, ja i mój syn też - żartował Bogusław Magnuszewski, nazywany "Lisem".

W monieckim Kole Łowieckim "Łoś" tradycja hubertusowskich polowań jest ściśle przestrzegana, bo - jak mówi prezes Bogusław Zieliński - nikt, kto łamie zwyczajowe prawo, nie może liczyć na łaskawość patrona. W zgodzie ze świętym chciało być 37 myśliwych, połowa członków koła. Spotkali się o świcie na mszy świętej w intencji myśliwych.

Magdalena Oksztulska, córka łowczego Czesława i jedyna kobieta w "Łosiu", jeszcze w sobotę nurkowała w Egipcie. Już w niedzielę z rana stawiła się na myśliwską zbiórkę.

- Z gorących tropików wprost w listopadową szarugę. Miałam tam mureny na wyciągnięcie ręki, a dziś poganiam sobie po polu zające i rudzielce - żartowała Magda.

Jak za lisem, to pod kurnik
Do rytuału hubertusowskich polowań należy ślubowanie tych, którzy przez rok byli stażystami - uczyli się łowieckich zasad. Tego honoru dostąpili Tomasz Bajkowski, Andrzej Zembrowski i Łukasz Szydłowski.

Na łowy wyznaczono pola pod Mońkami. Pierwsze trzy "mioty" (sektory) nie ujawniły żadnych żywych stworzeń. Z zarośli wychodziły tylko zmęczone dzieci z naganki.

- Problem w tym, że szaraków już prawie nie ma, bo zdziesiątkowały je lisy - mówił Mariusz Wojtulewicz.

Pierwsze skuteczne strzały oddano w olszynie, obok fermy drobiu. Z pierwszym lisem wyszedł z zarośli Eugeniusz Wilczewski, zwany "Wilkiem", z drugim - Mariusz Wojtulewicz. Nikt nie spodziewał się, że będą to jedyne trofea.

- Królem polowania został Wojtulewicz, bo ustrzelił zwierzynę pierwszy. Królem pudlarzy będzie zaś przez cały rok Zbigniew Rafałowski - on strzelał tylko na chwałę świętego Huberta - obwieścił werdykt na finał polowania prezes Zieliński.

Zwyczajowego "mazania" tych, którzy złożyli ślubowanie, też nie było, bo do tego celu może służyć tylko krew zająca. Trójka "nowych" poczeka na chrzest do innej okazji. Tymczasem musieli wykazać się służbą "starszyźnie" podczas hubertusowskiej biesiady.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna