Sylwek ze szwami na twarzy wypisał się ze szpitala i poszedł na matur

Przez okno zobaczyłam, że harcerze już wracają z uroczystości, ucieszyłam się, że zaraz Sylwek przyjdzie na obiad - mówi mama chłopaka. - A tu odbieram telefon, że był wypadek. Jaki wypadek może być na uroczystościach 3 Maja? W dodatku następnego dnia miał maturę. Rozpłakałam się.

O tym, co się stało, pisaliśmy w poprzednim numerze. Po jego ukazaniu się, zadzwonił do nas dyrygent Młodzieżowej Orkiestry Dętej, by opowiedzieć dokładnie, co się działo. Sylwek grał w niej na saksofonie, nie na trąbce jak pisaliśmy poprzednio.

- Sylwka na tych uroczystościach mogło nie być, miał szykować się do matury - mówi Henryk Adamiec, dyrygent. - Ale chciał. No i za swoje zaangażowanie dostał gorzką nagrodę. Na maturę poszedł ze szwami na policzku.

Podczas składania kwiatów orkiestra stała z boku i przygrywała. Do Sylwka podszedł 50-letni, pijany mężczyzna i uderzył go w twarz. W dodatku, jak opowiada dyrygent, nie uderzył pustą pięścią, a trzymał w niej klucz . To właśnie nim rozciął policzek saksofonisty.

- Sylwek i kilku jego kolegów w pierwszym odruchu omal nie rzucili się na tego mężczyznę - mówi grający w orkiestrze chłopak. - Ale pozostali ich powstrzymali. O zachowanie spokoju prosił dyrektor szkoły i pan Henryk. Gdyby nie oni, nie wiem, co by się stało z tym facetem.

Po interwencji dyrygenta agresywnym mężczyzną zajęła się policja. Po jakimś czasie radiowóz odwiózł go do aresztu na komendzie. Za swoje zachowanie odpowie przed sądem. 20-latek pojechał natomiast do szpitala, gdzie założono mu szwy.

- Lekarz chciał go zostawić na obserwację, ale Sylwek poprosił o wypisanie ze względu na matury - opowiada jego mama. - Ale egzaminy jakoś mu poszły.

50-latek mieszka na tym samym osiedlu co Sylwek. Ale znają się tylko z widzenia.

- Co temu facetowi odbiło po pijaku? Nie wiemy - mówią koledzy chłopaka.