Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sylwester Jaszczołt był gwiazdą disco polo, ale wybrał rolnictwo

Redakcja
Czy gwiazda muzyki disco polo może porzucić granie i zacząć doić krowy? Sywlester Jaszczołt ze wsi o podobnie brzmiącej nazwie Jaszczołty tak uczynił i obecnie zdobywa najbardziej prestiżowe nagrody w licznych konkursach rolniczych. Właśnie zdobył tytuł „Rolnika roku 2015”, a kilka dni wcześniej wraz z żoną Anną zdobyli tytuł Mistrzów Podlaskiej Agroligi.

Sylwester Jaszczołt twierdzi, że rolnictwem zajmuje się od urodzenia. Urodził się przecież na wsi a tam pracy wystarcza dla wszystkich, nawet dla małego szkraba. Rodzice posiadali tradycyjne gospodarstwo – kilka świnek, kilka krówek, owieczek, konik, kurki, kaczki, gąski, pies, kot... Niby niewiele, ale koło wszystkiego nabiegać się było trzeba. Na przykład krowy przeczepić, napoić, na dojenie przygnać. Wraz z wiekiem rosło i doświadczenie w gospodarowaniu. Ale czy wraz z doświadczeniem rosło również zainteresowanie rolnictwem? 
– Nie od razu – twierdzi Sylwester Jaszczołt. – Rodzice gospodarstwo przekazali mi w 1991 roku. Mieli 20 hektarów, ja odziedziczyłem 12. Nie od razu zacząłem zajmować się rolnictwem. Najpierw była przygoda z muzyką. 

Kiedyś liczyła się tylko muzyka

Był to czas, kiedy często jeździło się na zabawy. Właśnie na jednej z nich, kiedy jego koledzy w przerwie wzięli w ręce instrumenty muzyczne, młody podrostek doszedł do wniosku, że jest to dobry kierunek, który pozwoli rozwinąć skrzydła. Decyzję podjął natychmiast.
– Ile było kłótni i wylanych łez, jak rodzice dowiedzieli się, że sprzedałem kobyłę, a za pieniądze kupiłem sprzęt muzyczny z najwyższej półki – dodaje nagrodzony rolnik. – Było też zamówienie na pierwsze granie. Chłopcy w ostatniej chwili nauczyli się obsługi nowego sprzętu i wyszło rewelacyjnie. Uczestnicy zabawy najpierw w osłupieniu słuchali naszego grania, nowej jakości dźwięków, dopiero potem niepewnym krokiem ruszyli w tany.
W zleceniach można było przebierać jak w ulęgałkach. Zabawy, wesela, mniejsze potańcówki. A ziemia leżała odłogiem, bo coraz więcej czasu zajmowało muzykowanie. Tym bardziej, że nowy zespół Crazy Boys, jeden z pierwszych na rynku disco polo był bezkonkurencyjny. Najlepszy sprzęt i fachowcy w branży muzycznej pozwoliły wzbić się na szczyty muzycznej kariery. Pierwsze kasety, – bo o CD wówczas jeszcze nie było mowy – rozchodziły się jak ciepłe bułeczki. Za sesję nagraniową można było kupić kilka hektarów ziemi, ale priorytetem była muzyka.
– O gospodarstwie nawet nie myślałem – dodaje Jaszczołt. – Muzyka przynosiła największe dochody i tego się trzymaliśmy. Byłem założycielem jednego z pierwszych zespołów disco polo. Byliśmy sławni, ale sława nie uderzyła nam do głów.

– Ile było kłótni i wylanych łez, jak rodzice dowiedzieli się, że sprzedałem kobyłę, a za pieniądze kupiłem sprzęt muzyczny z najwyższej półki - mówi Sylwester Jaszczołt

Dlatego też z czasem przyszła pora, by zająć się ojcowizną. Odziedziczone po rodzicach cztery krowy, w tym jedna posażna, co odbiła się od stada i przez trzy dni błąkała się po okolicznych lasach, młodego małżeństwa nie satysfakcjonowały. Wraz  z żoną Anną na początek zajęli się hodowlą trzody chlewnej i opasów. Jednak szybko okazało się, że nie jest to kierunek, który by im odpowiadał. Wpadli na pomysł, by zająć się hodowlą krów mlecznych. Teraz są liderem w swojej branży w regionie.
– Sprowadziliśmy z Holandii 20 mlecznych krów, takich z najwyższej półki. Podobnie jak wcześniej muzyczny sprzęt – żartują laureaci plebiscytu. – Zaczęliśmy kupować też ziemię. Jak tylko było coś na sprzedaż, od razu to braliśmy. 

Wygrał halę udojową, więc wybudował oborę

Jako zwycięzcy jednego z konkursów, poświęconych tematyce rolniczej wygrali halę udojową do obory. Pomyśleli, że nagrodę odbiorą i komuś sprzedadzą lub poproszą, by wypłacili im równowartość w pieniądzach, ale nie było tak łatwo. System udojowy miał  zostać zamontowany w oborze, a takiej z prawdziwego zdarzenia nie posiadali. Trzeba było więc zbudować oborę, by nagroda nie przepadła. Z kolei nową oborę trzeba było zasiedlić nowymi zwierzętami. I właśnie od tego momentu rozpoczęła się prawdziwa przygoda z rolnictwem. 
Infrastruktura rolnicza rodziny  Jaszczołtów robi wrażenie, a u niektórych budzi nawet zazdrość. Nowa zmodernizowana obora, sprzęt rolniczy, wszystko najwyższej klasy.

Obecnie gospodarujemy na prawie 250 hektarach, a zaczynaliśmy od kilkunastu – przyznaje Sylwester Jaszczołt. – Mamy 380 sztuk bydła, w tym 180 krów dojnych. Produkujemy dziennie około 5 tys. litrów mleka, które sprzedajemy dla Spółdzielni Mleczarskiej Spomlek w Radzyniu Podlaskim.
Ścianę w salonie pokrywają dyplomy i nagrody z różnorakich konkursów i plebiscytów. Kolekcję wzbogaci zapewne dyplom z ostatniej Podlaskiej Agroligi i plebiscytu Rolnik Roku. Jakie znaczenie dla Jaszczołtów mają ostatnio uzyskane nagrody?
– Jest to w pewnym sensie podsumowanie pewnego etapu naszej wspólnej pracy – mówi Mistrz Podlaskiej Agroligi i Rolnik Roku.  – To wyróżnienie jest nie tylko dla nas, ale i dla naszego gospodarstwa. Dzięki temu staje się ono jeszcze bardziej znane i rozpoznawalne. No i oczywiście jest to też sygnał, że rozwija się ono w prawidłowym kierunku i jest dobrze i zarządzane. I jest to też impuls dla planowania nowych inwestycji.

Janusz Bakunowicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna