Około trzydziestoletni mężczyzna pracował na swoim podwórku jak zwykle. Zwoził obornik. Poruszał się ciągnikiem, do którego doczepiony był rozrzutnik. W domu krzątała się mama mężczyzny.
Na podwórku bawił się mały, siedmioletni Piotruś. Wymyślił, że będzie na wózeczku zwoził drewno.
Około godziny 15 pan Sławomir cofał ciągnikiem. Nie zauważył swojego syna...
- Wyszedłem z ciągnika, bo coś mnie zaniepokoiło. Patrzę, a tam leży Piotruś! To było straszne. Próbowałem go ratować. Z buzi leciała mu krew. Zaniosłem go do domu. Kazałem mamie dzwonić po karetkę.Boże, on mi umierał na rękach! - mężczyzna opowiada ze szlochem. - Kiedy, czekałem na karetkę, wydawało mi się, że trwa to całą wieczność. Choć tak naprawdę przyjechali dość szybko. Nie mogłem uwierzyć w to, co mówili lekarze. Miałem nadzieję, że jak przyjedzie "erka" to go jeszcze odratują.
Mężczyzna ciągle nie może pogodzić się z tym, co się stało.
- On był taki ostrożny, grzeczny. Nie wiem, czy tak miał pisane? - pyta z łzami w oczach.
Fakt, że chłopiec był bardzo ostrożny i roztropny potwierdzają też jego mama, babcia, dyrektorka szkoły podstawowej w Szczawinie - Elżbieta Sobotka.
Obecnie prowadzone jest dochodzenie w tej sprawie. Wiadomo już na pewno, że ojciec, który śmiertelnie potrącił swojego syna był trzeźwy.
Prokuratura prowadzi śledztwo w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci.
Kopiowanie tekstu lub jego fragmentów oraz zdjęcia, bez zgody redakcji zabronione.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?