- I choć do tej pory to już prawie byłam gotowa dać się przekonać konieczności obniżenia wieku szkolnego, bo to i do Unii Europejskiej trzeba równać, no i dać szansę dzieciom ze wsi na wyrównanie startu edukacyjnego, to teraz już załamałam ręce - mama Natalii jest zrezygnowana. - No bo jeżeli szkoła ma być w przedszkolu, to coś nie tak...
W szkołach potrzebne małe umywalki
Pierwsze klasy z sześciolatkami w roli uczniów mogą być tworzone zarówno w szkołach, jak i w przedszkolach - ogłosiło kilka dni temu Ministerstwo Edukacji Narodowej. Ten pomysł to efekt skarg i narzekań wielu nauczycieli oraz rodziców na wyposażenie szkół - niedostosowane do wzrostu sześcioletnich dzieci.
- Wprowadzenie do klas I sześciolatków, a do "zerówek" pięciolatków to rzeczywiście problem - przyznaje Iwona Smykowska, wicedyrektor SP nr 4 w Suwałkach. - To wymaga ogromnych nakładów finansowych, bo przecież trzeba do wzrostu maluszków przystosować sanitariaty, umywalki w łazienkach oraz stoliki i krzesełka w salach. Nie mówiąc już o tym, że nie wszystkie szkoły mają pomieszczenia na przyjęcie dodatkowego rocznika dzieci.
Niektórzy nauczyciele proponują, żeby 6-latki z I klas uczyły się w tych salach, z których teraz korzystają maluchy z zerówek. Ale w wielu szkołach nie ma takich możliwości. Ot, chociażby w SP 4 w Suwałkach jest tylko jedna sala dla zerówek, a korzystają z niej dwa oddziały.
- No i ja nie wiem, czy udałoby się nam zmieścić w szkole jeszcze jedną klasę - przyznaje Grażyna Pormańczuk, dyrektor SP nr 6 w Białymstoku. - Już teraz dzieci z klas I-III uczą się u nas w systemie dwuzmianowym, np. jedna klasa od godz. 8 do godz. 13, a druga od godz. 13 do godz. 16.
- Może więc ze względu na nieprzystosowanie szkół do edukacji dzieci 6-letnich warto rozważyć ten ministerialny pomysł, by małych pierwszoklasistów zostawić w przedszkolach? - zastanawia się wicedyrektor Smykowska z Suwałk.
Jak w przedszkolu zadzwoni dzwonek?
Na tę wieść dyrektorzy przedszkoli w dużych miastach łapią się za głowę:
- A gdzie u nas pomieścić jeszcze pierwsze klasy?! - zastanawia się Irena Iwaniuk, wicedyrektor Przedszkola Samorządowego nr 64 w Białymstoku. - Przecież my sami musieliśmy w tym roku oddać naszych przedszkolaków do sal w SP nr 50, bo jest tylu chętnych, że w naszych murach się nie mieścimy! Dla mnie ten ministerialny pomysł brzmi co najmniej dziwnie, wręcz niewiarygodnie.
Białostockie przedszkola pękają w szwach. W tym roku kilkaset dzieci nie dostało się do grup 3-latków podczas pierwszej rekrutacji do miejskich przedszkoli, więc samorząd zdecydował o uruchomieniu dodatkowych oddziałów przedszkolnych w budynkach szkół podstawowych.
- I teraz jak jest jakaś akademia czy inna przedszkolna uroczystość to te maluchy muszą do nas wędrować ze szkolnego budynku - wyjaśnia dyr. Iwaniuk. - No i teraz my mielibyśmy znaleźć jakimś cudem miejsce, żeby u nas zmieścić uczniów klas I? Jak to zorganizować? A jak im zapewnić szkolne dzwonki?
Również Maria Mikołajewska, dyrektor przedszkola nr 2 w Łomży, z powątpiewaniem podchodzi do pomysłu tworzenia I klas w przedszkolach.
- Ależ to będzie zamieszanie! - mówi. - Ja nie jestem typem buntownika, ale trudno to wszystko poukładać. Jak I klasa będzie w przedszkolu, to dalej będzie to przedszkole czy już szkoła? A ich dyrektorem będę nadal ja czy może dyrektor z pobliskiej podstawówki? Jak to rodzicom logicznie wytłumaczyć? Coś mi się wydaje, że stowarzyszenie "Ratuj maluchy" zapędziło nasz rząd w kozi róg i teraz nie wiadomo, jak to obniżanie wieku szkolnego zorganizować...
Zdaniem dyrektor Mikołajewskiej, nauczanie sześciolatków w I klasach powinno odbywać się w budynkach szkół. Ale wcześniej szkoły powinny zostać do tego dostosowane:
- Muszą być dwie świetlice, bo nie wyobrażam sobie, żeby w jednej bawiły się 6-latki razem z 12-latkami - wylicza dyr. Mikołajewska. - Oddzielna świetlica to już dwa dodatkowe etaty. Do tego kolejny: dla oddzielnej woźnej dla maluchów. No i tym mniejszym dzieciom to trzeba by przygotowywać więcej niż jeden posiłek, a nie wiem, jak sobie z tym poradzi szkolna kuchnia... Szkoły nie są przygotowane na przyjęcie do I klas sześcioletnich dzieci. Trzeba dać im jeszcze na to dwa-trzy lata.
Liczby mówią: teraz!
Tymczasem jeżeli weźmiemy do ręki kalkulator, to liczby przekonują, że jeżeli wprowadzać sześcioletnie dzieci do I klas, to właśnie teraz. Po pierwsze dlatego, że przyszłoroczne 6-latki to szczyt niżu demograficznego, a potem z roku na rok liczba dzieci w tym wieku będzie się zwiększać (za 5 lat 6-latków będzie o 100 tys. więcej!). A jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że w jednym roku do klas I mają trafić i dzieci 6-letnie, i 7-latki, to nie jest bez znaczenia, aby to były najmniej liczne roczniki.
Po drugie zaś, niewysłanie w przyszłym roku do szkół dzieci 6-letnich może spowodować nie lada katastrofę. Oczywiście finansową. Za niespełna 20 lat bowiem będzie odchodził na emeryturę wyż demograficzny, a na rynek pracy akurat wejdzie szczyt niżu demograficznego. Czy nasz system emerytalny to wytrzyma?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?