Szkielety na żwirowisku

Ludzkie szczątki wykopano na żwirowisku we wsi Chełchy (powiat olecki). Jego właściciel powiadomił o odkryciu prokuraturę.

- Chodzi o jeden dobrze zachowany szkielet i części drugiego - mówi Eliza Maksimik z Prokuratury Rejonowej w Olecku.

Skąd skojarzenie, że mogą to być szczątki ofiar obławy, która w lipcu 1945 r. została przeprowadzona na Suwalszczyźnie przez wojska sowieckie i Polaków, wspierających komunistyczne władze? Bo w ujawnionym kilka miesięcy temu przez rosyjskiego historyka Nikitę Pietrowa archiwalnym dokumencie znalazła się informacja, że z Moskwy wysłano drogą lotniczą specjalną ekipę, która miała dowodzić akcją. Samolot wylądował w okolicach Olecka.

- Nie sądzę jednak, aby tutaj odbyła się egzekucja 600 zatrzymanych - mówi prof. Krzysztof Jasiewicz z Polskiej Akademii Nauk, zajmujący się obławą od wielu lat. - W 1945 roku to był teren, na którym przebywało wielu ludzi. Chodzi zarówno o mieszkańców, jak i przyjeżdżających z różnych stron szabrowników. Zbrodnię trudno byłoby ukryć.

Prokurator Maksimik też złudzeń nie pozostawia. - Na miejscu dzisiejszego żwirowiska był kiedyś prawdopodobnie cmentarz - mówi. - Znalezione szczątki znajdowały się w takiej pozycji, w jakiej składa się zmarłych do grobów. Nie natrafiliśmy na ślady wskazujące na to, że może chodzić o ofiary egzekucji.
Archeolodzy stwierdzili, iż szczątki mają więcej niż kilkadziesiąt lat. Ostateczną datę określi wkrótce antropolog.

- Już jakiś czas temu sugerowałem, że miejsce egzekucji może znajdować się bardziej na północ od Olecka - na wyludnionych terenach Puszczy Rominckiej - dodaje prof. Jasiewicz, mając na myśli leśny kompleks po rosyjskiej stronie granicy z Obwodem Kaliningradzkim.