Podczas czwartkowej sesji, która odbyła się w Choroszczy, większość radnych poparła pomysł zamknięcia podstawówki. Za było 11 radnych, jedna osoba była przeciwna, zaś trzy wstrzymały się od głosu. Wcześniej likwidację szkoły w Kruszewie pozytywnie zaopiniowało Podlaskie Kuratorium Oświaty. Wnioskował o to po raz kolejny burmistrz Choroszczy. Tyle że decyzje kuratora były negatywne.
- Teraz zdecydowała demografia. Prognozy nie wskazują na to, by liczba uczniów miała wzrosnąć. I to jest główny powód - tłumaczy Małgorzata Palanis, rzecznik Podlaskiego Kuratora Oświaty.
Obecnie w podstawówce w Kruszewie uczy się zaledwie 15 dzieci. I nic nie wskazuje na to, że w przyszłości może być ich więcej.
- Przez ostatnie lata rodzice sami pokazali, że nie chcą posyłać do tej szkoły swoich dzieci. I 90 procent z nich uczy się w Choroszczy - przekonuje Robert Wardziński, burmistrz Choroszczy.
Wskazuje na to, że utrzymanie szkoły jest bardzo drogie. Rocznie, jak przypomina Robert Wardziński, wynosi ono ponad 800 tysięcy złotych.
- Jeden uczeń tej podstawówki w ubiegłym roku szkolnym kosztował aż 55 tys. zł, a w Choroszczy - 8 tysięcy złotych - wymienia włodarz gminy.
Podstawówki przed likwidacją bronią rodzice i mieszkańcy wsi. Dla nich posiadanie szkoły z 90- letnią tradycją to chluba. Postawiono ją zaraz po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w hołdzie marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu. Pierwszy dzwonek zabrzmiał w Kruszewie we wrześniu 1927 r. Budynek przypomina dworek szlachecki. Czterospadowy, odnowiony dach, portal wsparty na dwóch kolumnach. Na elewacji wisi tablica poświęcona kpt. Józefowi Świerniakowi, pierwszemu kierownikowi szkoły, żołnierzowi Armii Krajowej.
Czytaj też: Szkoła Podstawowa w Kruszewie ma zostać filią Szkoły Podstawowej w Choroszczy. Rodzice tego nie chcą
- Kiedy nasze państwo obchodzi stulecie odzyskania niepodległości, zamyka się taką szkołę? To jakieś nieporozumienie - denerwuje się Grzegorz Kosakowski, ojciec czworga uczniów, mieszkaniec Kruszewa. I dodaje : Ta placówka jest bardzo dobrze wyposażona. Nauczyciele podchodzą do każdego ucznia indywidualnie. Nie liczą się dzieci a pieniądze. Na podwyżki radnym są pieniądze, ale żeby coś uratować, to na to ich nie ma. Jeśli coś zniszczymy, to już tego nie odbudujemy - podkreśla rodzic.
Zdaniem Artura Szymczuka, przewodniczącego rady rodziców przy kruszewskiej szkole, gmina powinna przyciągnąć tutaj dzieci, zachęcić rodziców, by do Kruszewa posyłali swoje pociechy.
- Nie powinno się straszyć rodziców ciągłym zamykaniem, odpędzaniem ich od tej szkoły - uważa Artur Szymczuk - Przecież nie było powodu jej zamykać. Wystarczyło zachęcić rodziców i ta szkoła funkcjonowałaby wspaniale. Mamy piękną izbę regionalną. Można byłoby urządzić tam muzeum, które również wsparłoby finansowo utrzymanie tej placówki. Należałoby się zastanowić jak ratować tę szkołę, a nie ją likwidować - dodaje przewodniczący rady rodziców.
Przypomina, że zanim zaczęło się mówić o likwidacji szkoły w Kruszewie, uczęszczało tutaj prawie 70. dzieci.
Rodzice zapowiadają, że odwoływać od decyzji rady do podlaskiego wojewody.
Czytaj też Szkoła w Kruszewie. W tej szkole lekcje są jak korepetycje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
