Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szok! Wiedzieli o wykorzystywaniu seksualnym swojego dziecka

Rajmund Wełnic, [email protected]
Fot. Sxc

Szokujące fakty w sprawie 12-latki wykorzystywanej seksualnie przez znajomych rodziny. Sygnały o podejrzanych zachowaniach "wujka" szkoła kierowała do policji już ponad dwa lata temu! Wracamy do bulwersującej sprawy, o której informujemy od dwóch tygodni. Wtedy to wyszło na jaw, że 12-letnia dziewczynka z gminy Grzmiąca mogła być nawet od półtora roku gwałcona przez 53-letniego mieszkańca gminy Borne Sulinowo i jego 46-letnią konkubinę ze Szczecinka. To bliscy znajomi rodziny, często zabierali dziewczynkę do siebie i tam mieli się dopuszczać odrażających czynów. Obecnie są w areszcie. W śledztwie wyszło też na jaw, że z siostrą kazirodczy stosunek miał 16-letni brat.

Sprawa ma ciąg dalszy. - Sąd wszczął właśnie postępowanie o pozbawienie matki władzy rodzicielskiej - powiedziała nam prezes Sądu Rejonowego w Szczecinku Ewa Zielińska. Siedmioro niepełnoletnich dzieci kobiety już teraz trafiło do biologicznego ojca lub rodzin zastępczych.

Ale jak to w ogóle możliwe, że dramat dziewczynki trwał tak długo? Otóż jak nam się udało ustalić, szkoła, do której uczęszczała 12-latka, miała już we wrześniu 2008 roku podejrzenia, że znajomy rodziny zachowuje się niewłaściwie.

- Nauczycielka podsłuchała, jak rodzeństwo dziewczynki mówi o zachowaniu "wujka", który mył ich siostrę - twierdzi wójt Grzmiącej Krzysztof Sysko.

O wszystkim powiadomiono pedagoga szkolnego, a ten dyrektorkę.
- 19 września 2008 roku szkoła wysłała pismo o podejrzanych zachowaniach mężczyzny do posterunku policji w Grzmiącej - dodaje wójt. Ten zaś z kolei zawiadomił sąd rodzinny.

- Po czterech miesiącach sąd poprosił o opinię o dziewczynce, którą szkoła wysłała natychmiast, tak samo jak kolejne opinie o pozostałych dzieciach z tej rodziny, o które sąd wystąpił - mówi Krzysztof Sysko.

Skierowano także wniosek do poradni psychologiczno-pedagogicznej i opieki społecznej, która zajmowała się rodziną. - Matkę dwukrotnie GOPS kierował na leczenie odwykowe, naprawdę w tej sprawie ani ja, ani podległe mi służby nie mamy sobie nic do zarzucenia - twierdzi wójt.

Ale kierownik GOPS w Grzmiącej Andrzej Olendzki przekazał nam wcześniej informację, że nie dotarły tam sygnały, mogące świadczyć, że coś złego dzieje się w rodzinie. W podobnym tonie wypowiedziała się też na naszych łamach dyrektorka szkoły. Teraz w obu instytucjach mówią, że jednak mieli "pewne" podejrzenia i nie omieszkali podzielić się nimi z policją. Tych informacji - jak tłumaczą nasi rozmówcy - nie chcieli wcześniej upowszechniać ze względu na dobro rodziny i toczącego się śledztwa.

Prokurator jako świadków przesłucha kuratorów
- To prawda, dzieci z tej rodziny przekazywały szkolnemu wychowawcy niepokojące sygnały - przyznaje Iwona Siwińska, dyrektorka szkoły, do której chodziła 12-latka. - Wychowawca sporządził notatkę służbową. Na jej podstawie napisałam informację i we wrześniu 2008 roku przekazałam ją policji. Wielokrotnie na ten temat rozmawialiśmy też z kuratorem sądowym rodziny.

Szef Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Grzmiącej Andrzej Olendzki twierdzi, że GOPS dyskretnie zasięgał opinii w Miejsko-Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Bornem Sulinowie o mężczyźnie podejrzanym o pedofilię, w kontekście częstego przebywania w jego domu dzieci.

- W naszych aktach jest oświadczenie matki, że te dzieci już nie jeżdżą do Bornego - mówi Andrzej Olendzki. - W świetle powszechnie dostępnych już informacji okazuje się, że matka nie dotrzymywała tych zobowiązań.

Tylko kurator sądowy rodziny Arkadiusz Rosiński od początku nie ukrywał, że bardzo był zaniepokojony podejrzanymi relacjami starszego mężczyzny z Bornego oraz 12-letniej dziewczynki. Wielokrotnie ostrzegał jej matkę. Swoimi niepokojami dzielił się w - systematycznie składanych - pisemnych sprawozdaniach do sądu.

Tymczasem w aktach sprawy o pozbawienie władzy rodzicielskiej, która toczy się przed sądem w Szczecinku nie ma informacji, że wcześniej były jakieś podejrzenia o seksualne wykorzystywanie dziewczynki.
- Kurator (matka już wcześniej miała ograniczone prawa rodzicielskie - dop. red.) był w tym domu wiele razy, między innymi w maju i w lipcu 2009 roku - prezes Sądu Rejonowego w Szczecinku Ewa Zielińska wertuje akta. Są tam lakoniczne stwierdzenia, że spotykano "wujka" z Bornego albo, że zabierał dzieci na festyn do Barwic lub do siebie. W tym czasie w domu była m.in. babcia. W dokumentach innych niepokojących sygnałów nie było. Są raporty z wizyt, rozmów telefonicznych.

- Na tej podstawie trudno sprawdzić, do jakich relacji dochodziło - prezes sądu nie wykluczyła, że informacje o podejrzeniach mogły się znaleźć w aktach kuratorskich. Ewa Zielińska wyjaśnia, że rodziną zajmował się kurator społeczny, ale pod nadzorem kuratora sądowego. Obiecała, że dokładnie sprawdzi całą dokumentację.

Przypomnijmy, że podejrzewana o seksualne wykorzystywanie dziewczynki 12-latki para w ekspresowym tempie trafiła za kratki, gdy o swoich podejrzeniach powiadomiła policję obecna partnerka ojca dziewczynki.
- W najbliższych dniach przesłuchanym kuratorów jako świadków - informuje Jerzy Sajchta, zastępca prokuratora rejonowego w Szczecinku. Wyjaśnia, że śledczy będą chcieli się dowiedzieć zarówno, jak najwięcej o samych podejrzanych i okolicznościach gwałtów, jak i tego, czy wszystkie służby zachowały się w tej sytuacji prawidłowo.

Źródło: Głos Koszaliński
Szok: wiedzieli o wykorzystywaniu seksualnym dziecka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna