Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital psychiatryczny. Wydłubał oko drugiemu pacjentowi, ale kary nie poniesie

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Suwalska prokuratura umorzyła część śledztwa dotyczącego bulwersującego zdarzenia w miejscowym szpitalu psychiatrycznym. W grudniu ubiegłego roku pacjent zaatakował tam drugiego pacjenta.
Suwalska prokuratura umorzyła część śledztwa dotyczącego bulwersującego zdarzenia w miejscowym szpitalu psychiatrycznym. W grudniu ubiegłego roku pacjent zaatakował tam drugiego pacjenta. sxc.hu
Suwalska prokuratura umorzyła część śledztwa dotyczącego bulwersującego zdarzenia w miejscowym szpitalu psychiatrycznym. W grudniu ubiegłego roku pacjent zaatakował tam drugiego pacjenta.

- Trafiłem do szpitala, bo po śmierci żony wpadłem w depresję - opowiadał nam suwalczanin Jerzy Butanowicz, gdy po raz pierwszy pisaliśmy o tym, co go spotkało.

Położono go w sali obserwacyjnej razem z jeszcze dwoma mężczyznami. Niedługo potem usnął. Obudził go przeraźliwy ból. Młody mężczyzna, który leżał w tej samej sali, wbił palce w oczy Butanowicza. Szpitalny personel, który dyżurował przy tym przeszklonym pomieszczeniu, odciągnął napastnika. Jego ofiarę trzeba była jednak natychmiast przetransportować do kliniki okulistycznej w Białymstoku. Jedno oko udało się uratować, drugie - nie.

Śledztwo w tej sprawie wszczęła suwalska prokuratura. Niedawno doszła do wniosku, że jeden wątek należy umorzyć.
Chodzi o napastnika. Biegli uznali, że w grudniu ubiegłego roku nie mógł on kierować swoim postępowaniem, bo był wówczas niepoczytalny. Nie oznacza to jednak, iż taki w dalszym ciągu jest. Po kilkumiesięcznym leczeniu, mężczyzna opuścił szpital.

- Według opinii biegłych, obecnie porządkowi publicznemu nie zagraża - mówi Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy suwalskiej prokuratury.

Do wyjaśnienia pozostaje wciąż jednak to, czy personel szpitala zachował się w tej sytuacji właściwie. Śledztwo trwa Chodzi przede wszystkim o umieszczenie niebezpiecznego mężczyzny w kilkuosobowej sali. Szpital, jak pisaliśmy, niczego sobie do zarzucenia nie miał.

- Wszystkie procedury zostały zachowane - zapewniali przedstawiciele dyrekcji.

Dr Beata Galińska-Skok, wojewódzki konsultant w dziedzinie psychiatrii mówiła z kolei, że zdarza się, iż przy przyjęciu do szpitala pacjent jest spokojny, a agresja ujawnia się dopiero później. Żadna zaś placówka psychiatryczna w naszym regionie nie ma jednoosobowych sal obserwacyjnych.

- Napastnik okaże się niepoczytalny, a personel niewinny - prorokował kilka miesięcy temu Butanowicz. - A ja będę kaleką do końca życia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna