Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szybkie prawo jazdy? Tak oszukują szkoły nauki jazdy

Bartosz Gubernat
Wielu kursantów woli szkolić się u oszustów, bo tam kurs można zrobić nawet w tydzień Szybkie prawo jazdy? Szkoły mają na to sposoby
Jerzy Moskwa, egzaminator nadzorujący w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Rzeszowie:- Zarzuty właściciela szkoły nie są dla mnie zaskoczeniem. Powiem
Jerzy Moskwa, egzaminator nadzorujący w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Rzeszowie:
- Zarzuty właściciela szkoły nie są dla mnie zaskoczeniem. Powiem więcej, często jest tak, że zaświadczenia lekarskie są wystawiane bez wizyty i badania przez doktora. A potem dochodzi do żenujących sytuacji. Egzaminator pyta kursanta, gdzie ma okulary, a ten mówi, że nie nosi. Tymczasem w zaświadczeniu ma zaznaczone, że powinien mieć je na nosie. Często jest i tak, że osoba w okularach nie ma ich odnotowanych w dokumentacji. No to jak była badana? Wtedy odmawiamy przeprowadzenia egzaminu. Co do przyspieszania kursów, też o tym słyszałem. To naganne. Problem wynika z miernego nadzoru starostw powiatowych nad szkołami. Kontroli jest za mało, a urzędnicy muszą je zapowiadać z tygodniowym wyprzedzeniem. Jeśli chodzi o krótsze kolejki dla wybranych kursantów, to wiem nawet, o który chodzi ośrodek. Takie zachowanie po prostu nie przystoi, ale to już problem dyrekcji tego ośrodka. Niedługo w życie wejdzie jednak nowa ustawa o kierujących pojazdami, która pozwoli nieco unormować sytuację. Bo zgodnie z prawem szkoła nauki jazdy będzie musiała zgłosić w urzędzie datę rozpoczęcia kursu i liczbę kursantów. To oznacza lepszą kontrolę nad nauką.

Jerzy Moskwa, egzaminator nadzorujący w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Rzeszowie:
- Zarzuty właściciela szkoły nie są dla mnie zaskoczeniem. Powiem więcej, często jest tak, że zaświadczenia lekarskie są wystawiane bez wizyty i badania przez doktora. A potem dochodzi do żenujących sytuacji. Egzaminator pyta kursanta, gdzie ma okulary, a ten mówi, że nie nosi. Tymczasem w zaświadczeniu ma zaznaczone, że powinien mieć je na nosie. Często jest i tak, że osoba w okularach nie ma ich odnotowanych w dokumentacji. No to jak była badana? Wtedy odmawiamy przeprowadzenia egzaminu. Co do przyspieszania kursów, też o tym słyszałem. To naganne. Problem wynika z miernego nadzoru starostw powiatowych nad szkołami. Kontroli jest za mało, a urzędnicy muszą je zapowiadać z tygodniowym wyprzedzeniem. Jeśli chodzi o krótsze kolejki dla wybranych kursantów, to wiem nawet, o który chodzi ośrodek. Takie zachowanie po prostu nie przystoi, ale to już problem dyrekcji tego ośrodka. Niedługo w życie wejdzie jednak nowa ustawa o kierujących pojazdami, która pozwoli nieco unormować sytuację. Bo zgodnie z prawem szkoła nauki jazdy będzie musiała zgłosić w urzędzie datę rozpoczęcia kursu i liczbę kursantów. To oznacza lepszą kontrolę nad nauką. Podkarpacki rynek szkół nauki jazdy to kilkaset ośrodków. Rocznie szkolą i wysyłają na egzaminy ok. 30-40 tysięcy kursantów. Najwięcej osób zdaje na prawo jazdy kategorii "B". Średnio cena kursu wynosi 1100 zł. Do podziału jest zatem grubo ponad 40 mln zł.

W Polsce otwarcie ośrodka szkolenia kierowców jest proste. Wystarczy założyć firmę, kupić samochód, wynająć plac manewrowy i salę wykładową oraz zatrudnić instruktora z odpowiednimi kwalifikacjami. Na tej podstawie zgodę na działanie szkoły wydaje urząd miasta lub gminy. Prawdziwą sztuką jest jednak utrzymanie firmy. Jak ustaliliśmy, niektóre firmy, by poprawić swą konkurencyjność, obchodzą przepisy, uciekają się do oszustw. Tym samym ci, którzy o klienta walczą uczciwie, stoją na gorszej pozycji, bo u nich nauka trwa dłużej i trzeba dłużej czekać na egzamin.

Tomasz (imię zmienione w obawie przed konkurencją) od sześciu lat prowadzi szkołę nauki jazdy. Kiedy zaczynał, liczył na biznes życia. Dziś jest zrezygnowany i rozważa zamknięcie ośrodka. Nowinom zdecydował się opowiedzieć o procederze, który staje się coraz bardziej powszechny.

Grzech pierwszy: fikcyjne wykłady

Zgodnie z polskimi przepisami kurs nauki jazdy powinien składać się z dwóch części. Najpierw przez 30 godzin lekcyjnych kursant uczy się przepisów i zagadnień teoretycznych. Jednocześnie robi badania lekarskie, bez których nie można odbyć kursu. Tą część kończy test, który jest przepustką do drugiego etapu, jazdy po mieście i na placu manewrowym. Jak wyjaśnia Tomek, żeby nauka przepisów miała sens, wykłady trzeba sensownie rozłożyć. On dzieli je na trzy tygodnie.

- Moi kursanci przychodzą do ośrodka dziesięć razy i spędzają na nauce po trzy godziny lekcyjne. To daje 30 godzin. Co robi nieuczciwa konkurencja? Na stronie internetowej chwali się, że wykłady organizuje raz w tygodniu, po dwie godziny. Na teorię musiałaby zatem poświęcić 15 tygodni. Ale w rzeczywistości wysyła kursanta do "swojego" lekarza i każe mu podbić badania z datą wsteczną.

W tej sytuacji połowy zajęć w ogóle nie realizuje, ale wykazuje, że się odbyły, zaraz po badaniach. Wewnętrzny egzamin teoretyczny zalicza zatem bez nauki - wyjaśnia Tomek.

Jak tłumaczy nasz rozmówca, nieprawdę poświadczają w ten sposób trzy osoby: lekarz, wypisujący fałszywe zaświadczenie, szkoła, która podbija fikcyjne dokumenty i kursant, który się pod nimi podpisuje.

- Ale przyszłego kierowcy to nie obchodzi. Najważniejsze, że szybko odfajkował wykłady i jest bliżej egzaminu - dodaje nasz rozmówca.

Grzech drugi: niewykorzystane godziny

Często zdarzają się także oszustwa związane z nauką praktyczną, czyli jazdami. Zgodnie z przepisami kandydat na kierowcę za kółkiem musi spędzić 30 godzin zegarowych. Dopiero po ich zakończeniu przechodzi kolejny egzamin wewnętrzny. Jeśli go zaliczy, dostaje komplet dokumentów potwierdzających ukończenie kursu i może zapisać się na egzamin w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego.

- Ale i to można przyspieszyć. Znam szkoły, które zaświadczenie o ukończeniu kursu wystawiają po kilku godzinach jazd, dzięki czemu kursant może zapisać się do kolejki na egzamin. W czasie, kiedy kolejka na niego czeka, czyli w ciągu ok. trzech tygodni, klient wyjeżdża pozostałe godziny i na sprawdzian do WORD idzie z marszu. Ja dokumenty na egzamin wydaję zgodnie z prawem, po zakończeniu nauki. Efekt? Kursanci z powodu oczekiwania na egzamin mają przerwę w jeździe i bez wątpienia z tego powodu sporo z nich ma potem problemy na placu. Dlatego przyszli kierowcy często idą tam, gdzie się oszukuje. Ale rozumiem ich, bo to dla nich korzystne - żali się Tomasz.

Dziwne zasady obowiązują także przy zapisach na egzaminy. Nasz rozmówca sugeruje, że mając układy w ośrodkach, w kolejce czeka się krócej. Na dowód podaje przykład:

- Jakiś czas temu przyszedł do mnie rozżalony kursant - opowiada Tomasz. - Chciał zapisać się na egzamin w jednym z ośrodków, ale zaproponowano mu termin z miesięcznym oczekiwaniem. Prosił o krótszy, usłyszał, że nie da rady. Tymczasem w okienku obok człowiek z innej szkoły nauki jazdy składał całą teczkę podań w imieniu kilku kursantów. Dostał termin dwutygodniowy. Dlaczego? Mam swoje podejrzenia, ale, niestety, za rękę nikogo nie złapałem.

Grzech trzeci: zaświadczenie na niby

Okazuje się, że uczciwość nie popłaca także w przypadku tzw. szkoleń uzupełniających. WORD-y kierują na nie osoby, które trzykrotnie nie zdały egzaminu. Szkolenie to dodatkowe pięć godzin jazdy samochodem. W uczciwych szkołach zaświadczenie potrzebne do ponownego podania o egzamin dostaje się po ich wyjeżdżeniu.

- Oszuści wydają je bez jazdy i pozwalają kursantowi doszkolić się tuż przed egzaminem. Do jakiej szkoły w tej sytuacji i pójdzie taki człowiek? Nietrudno się domyślić. Zresztą nie tak dawno szkoliliśmy córkę znanego adwokata i miał do nas pretensje, że działamy po aptekarsku, zgodnie z prawem. Ręce opadają - mówi z rezygnacją Tomasz.

Na pytanie, dlaczego nie pójdzie na policję, odpowiada: - Już tam byłem. W prokuraturze też. Usłyszałem, że byłoby dobrze, gdyby sprawę nagłośniły media. Dlatego postanowiłem przerwać milczenie.

Wszystko da się załatwić

Dzwonimy do jednego z większych ośrodków w Rzeszowie.

- Dzień dobry. Za trzy tygodnie wyjeżdżam do Anglii i muszę do tego czasu zrobić kurs. W połowie maja będę w kraju i wtedy mógłbym zdać egzamin. Da radę ekspresowo się u pana przeszkolić?
- W zasadzie to kurs już u mnie trwa - kręci nosem właściciel szkoły.
- A może dołączyłbym do grupy? Zaległości nadrobię na własną rękę. A jak z jazdą? Zdążymy?
- A skąd pan jest? Z Rzeszowa?
- Tak, mieszkam na Nowym Mieście.
- Hmmm, to niech pan przyjdzie wieczorem do mnie do biura, pogadamy...

Telefonujemy do drugiej szkoły. Tym razem małej.

- Witam pana, zawaliłem trzy razy egzamin i w WORD-zie wysłali mnie na jakiś kurs dodatkowy...
- Kurs doszkalający. Proszę pana, 210 zł, za to ma pan pięć godzin jazdy i może pan iści znowu na egzamin - tłumaczy instruktor.
- Zaświadczenie do WORD wystawia pan od razu, czy dopiero po wyjeżdżeniu godzin? Wolałbym od razu, żeby zapisać się na egzamin, a godziny mógłbym wyjeździć dzień przed nim - proponuję.
- Teoretycznie najpierw trzeba jeździć, ale pójdę panu na rękę - zapewnia rozmówca.
- Ale rozumiem, że to nielegalne. Nie będę miał z tego powodu kłopotów?
- Nie, niech pan przyjdzie do biura, wszystko panu wytłumaczę - śmieje się rozmówca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24