Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szyderstwo, czyli z wójtem wojujesz, od wójta giniesz

Tomasz Kubaszewski
- Szkoda, że z mojej wiedzy gminne władze nie chcą skorzystać - mówi Grzegorz Polkowski
- Szkoda, że z mojej wiedzy gminne władze nie chcą skorzystać - mówi Grzegorz Polkowski
Drugiego tak wykształconego w gminie Sztabin trudno znaleźć. Ale Grzegorz Polkowski jest bezrobotny. Stracił robotę w gminnym urzędzie, bo, jak mówi, ośmielił się powalczyć o fotel wójta. Dla niego pracy więc nie ma, a dla żony przewodniczącego rady - jak najbardziej.

Coraz gorzej w gminie naszej się dzieje - uważa Wiesław Polkowski, ojciec Grzegorza i radny. - Po tej kadencji wójt pewnie pójdzie na emeryturę, o głosy wyborców nie będzie już musiał zabiegać, to i z nikim się teraz nie liczy. Ludzie, niestety, się zmieniają, jak za długo zasiadają na jakichś stołkach.

- A to, co się dzieje z naszym synem, to już prawdziwe szyderstwo - dodaje matka Grażyna Polkowska.

Przydałby się hrabia

Sztabin w powiecie augustowskim to wieś z ambicjami i tradycjami. Kiedyś miała prawa miejskie. Zasłynęła z reform, jakie na początku XIX wieku przeprowadzał tu hrabia Karol Brzostowski. Powołał do życia tzw. rzeczpospolitą sztabińską. Zaczął od tego, że zlikwidował pańszczyznę. Założył szkołę i szpital. Wprowadził bezpłatne, ale obowiązkowe nauczanie. No i zadbał, aby ludzie mieli gdzie zarabiać. Unowocześnił rolnictwo, wybudował hutę szkła, cegielnię, tartak oraz fabrykę wyrobów żeliwnych. Takiego gospodarza mieszkańcy chcieliby pewnie zawsze. Tylko, gdzie tu dzisiaj prawdziwego, a nie podrabianego hrabiego znaleźć...

Grzegorz Polkowski ma 30 lat. Skończył informatykę na Wojskowej Akademii Technicznej. - Ale wcześniej był drugi, jeśli chodzi o wyniki w nauce w całym województwie podlaskim - wtrąca matka. - Miał średnią 5,68, dostał stypendium premiera.
Polkowski skończył jeszcze podyplomowe studia z administracji i zarządzania oraz finansów i rachunkowości. Robi kolejne - rolnicze. Na długo przed ostatnimi wyborami samorządowymi wójt Sztabina Tadeusz Drągiewicz zatrudnił go w urzędzie. Tam Polkowski zajmował się m.in. odpadami komunalnymi. Był przekonany, że wkrótce pracę dostanie na stałe.

Ale nadeszły wybory. Ludzie zaczęli go namawiać, by wystartował na wójta, bo w gminie wiele trzeba zmienić. Przede wszystkim zadbać nie tylko o sam Sztabin, ale i o resztę. - Latem u nas jest mnóstwo turystów - opowiada Grażyna Polkowska, mieszkanka Kopytkowa. - A na drodze dziury, że utopić się w nich można. Prosiliśmy wójta: znajdź pieniądze, napraw. I nic. Jak grochem o ścianę. To ja biorę taczkę z piachem, wychodzą na drogę i dziury próbuję zasypywać. Bo mi przed turystami wstyd.

Ludzie mają też inne pretensje do Drągiewicza. A to takie, że fundusz sołecki przywrócił tylko w roku wyborczym. Albo - że w urzędzie pracuje też jego żona, która m.in. pisze protokoły z sesji rady, a wcześniej liczyła głosy w wyborach.
- Pomyślałem sobie, co mi szkodzi spróbować - opowiada Grzegorz Polkowski, który zgodził się na kandydowanie. Był jedną z sześciu osób ubiegających się o najważniejsze stanowisko w gminie.

W I turze z Drągiewiczem przegrał zdecydowanie. Zdobył dwa razy mniej głosów. Ale na II turę to wystarczyło.
Wtedy zaczął się twardy bój. Część kandydatów, którzy odpadli, zaczęła zachęcać do głosowania na Polkowskiego. - Wójt wyczuwał, że różnie to może być - opowiadają mieszkańcy gminy. - Postanowił trzymać rękę na pulsie. Na jedno spotkanie Grzegorza z ludźmi przyjechał bez zaproszenia. Chciał pokazać, jaką ma władzę.

Drągiewicz ostatecznie wygrał. Dostał jednak tylko o 92 głosy więcej niż Polkowski.
- Nie prowadziłem kampanii przeciw urzędującemu wójtowi, o co niektórzy mieli do mnie zresztą pretensje - zastrzega Polkowski. - Skupiałem się na prezentowaniu swojej osoby. Panu Drągiewiczowi mogłem więc spokojnie spojrzeć w twarz.
Niedługo potem wójt, wybrany na stanowisko już po raz czwarty (rządzi od 2002 r.), ogłosił konkurs na funkcję inspektora ds. odpadów komunalnych. Jednym z kryteriów było wykształcenie - kierunek ochrona środowiska. - Tego kierunku żadne przepisy nie wymagają - zauważa Grzegorz Polkowski. - Wszyscy w gminie doskonale zdają sobie sprawę, jakie mam wykształcenie. Trudno odbierać to inaczej, niż jako uniemożliwienie mi wzięcia udziału w konkursie. Czyli - zemstę za kandydowanie w wyborach.

Konkurs wygrała osoba bez doświadczenia, tyle że po ochronie środowiska. Wszystkiego będzie musiała uczyć się od nowa. Wiesław Polkowski, ojciec Grzegorza, oraz Andrzej Paszkowski, jedyni obecnie opozycyjni radni, domagali się wyjaśnień.
- Nikt się z nami nie liczy - narzekają. - Jak coś mówimy, to tylko jakieś uśmieszki i totalne ignorowanie.

Na jednej z pierwszych sesji nowej kadencji radni podwyższyli sobie diety. Ale Polkowski i Paszkowski... stracili. Jak to możliwe? Nie zgodzili się wejść w skład komisji oświatowej. Bo, jak twierdzą, na tym specjalnie się nie znają. Myśleli choćby o komisji rewizyjnej, gdzie wójtowi można by patrzeć na ręce. Ale gdzież tam.

- Albo będziesz z nami, albo ciebie usadzimy - Paszkowski miał usłyszeć od jednego ze stronników wójta.
No i usadzili. Skoro nie są w żadnej komisji, to otrzymują niższe diety.
- To, co się wyprawia, to kpina jakaś - mówią. - Pan wójt znalazł w urzędzie pracę dla żony przewodniczącego rady. Bez żadnego konkursu. I to jest normalne?

I co z tego, że wykształcony

Wójt Drągiewicz niczego sobie do zarzucenia nie ma. O gminę się troszczy, jak tylko może. Finansowa kołdra jest krótka, więc w każdej wsi eleganckich szos zbudować się nie da. A Polkowski? Żadnych obietnic nie było. Konkurs wygrał kto inny i tyle.
- Postanowiłem dokonać pewnych roszad i pracownicę z GOPS-u przeniosłem do urzędu - mówi o żonie przewodniczącego rady. - Konkurs nie był konieczny.

Przewodniczący Paweł Karp uchyla się od odpowiedzi na pytanie, czy gminę stać na to, by tak dobrze wykształcona osoba jak Polkowski była bezrobotna. A co do kolegów z opozycji, którzy stracili na dietach, uważa, że sami sobie są winni. Bo komisja oświatowa to dobra komisja. Nie, to nie. Mniej pracujesz, mniej zarabiasz.
- Po co w tym kraju się kształcić, skoro wszystkie stołki obsadzają członkowie lokalnych układów? - oburza się matka Grzegorz Polkowskiego.

A sam niedoszły wójt zastanawia się, czy przypadkiem z rodzinnej gminy nie wyjechać.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna