Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ta matuszka zbudowała szkołę i uczyła pokolenia bielszczan

W. Falkowski
Pani Ludmiła Jermakowicz
Pani Ludmiła Jermakowicz Archiwum
W dzień Edukacji Narodowej nie można zapominać o takich nauczycielach. Ludmiła Jermakowicz podczas wojny straciła męża, dom, ale nie poddała się. Nie tylko ułożyła sobie życie, ale poświęciła się kształceniu młodych bielszczan. To dla nich zbudowała jedną z pierwszych bielskich szkół...

Dzięki uprzejmości Włodzimierza Łozińskiego, znanego pedagoga, kierownika Szkoły Podstawowej nr 2 i działacza Związku Nauczycielstwa Polskiego znalazł się w moich rękach pamiętnik pani Jermałowicz. To nieprzeciętna wychowawczyni wielu pokoleń bielszczan, organizatorka szkolnych spółdzielni i zespołów artystycznych. Jej życie to część burzliwej historii miasta. Przeżyła tu wojnę i brała udział w odbudowie Bielska. To ona organizowała jedną z pierwszych szkół w do dziś stojącym budynku na rogu ulicy 11 Listopada i Kościuszki.

Na początku swych wspomnień pani Ludmiła pisze: „Jest rok 1976. Już siódmy rok jestem na emeryturze. W wielkim skrócie chciałabym przypomnieć jakie koleje losu przechodził nauczyciel w swojej karierze przed wojną, w czasie wojny i po wyzwoleniu”.

Pani Jermakowicz, z domu Sankiewicz, urodziła się 16 września 1913 roku w Barszczewie, gmina Wysokie Litewskie. Ojciec, ksiądz prawosławny Maksym Sankiewicz, był proboszczem we wsi Zubacze. Matka Wiera, z domu Ignatowicz, starannie wychowywała swe córki: Ludmiłę i Zinaidę oraz synów: Mikołaja i Jerzego.

Po wczesnej śmierci żony wychowaniem dzieci zajął się całkowicie jej mąż, Maksym. Zadbał on o ich odpowiednie wykształcenie i wychowanie.

Organizowała choinki, prowadzała dzieci do kościoła...

Ludmiła maturę zdała w 1933 roku w Seminarium Nauczycielskim w Białymstoku. Po licznych perypetiach Kuratorium Oświaty w Brześciu nad Bugiem zatrudniło ją na roczny kontrakt w Bielawie koło Kamienia Litewskiego.

Kierownikiem tej czteroklasowej szkoły był Michał Burzyński, późniejszy powojenny dyrektor Szkoły Ćwiczeń przy bielskim Liceum Pedagogicznym.

Potem Ludmiła pracowała na tak zwanym kontrakcie zastępczym w Bolestach, Zubowie, Grodzisku i Werpechach Starych.

„W Zubowie rozśpiewałam dzieci - wspomina w swym pamiętniku pani Ludmiła. - Urządziłam wspólnie z rodzicami pierwszą choinkę w życiu mieszkańców”.

Także pracę w Werpechach wspomina bardzo miło. Tutaj co niedziela prowadzała dzieci do kościoła w Wyszkach.

Dopiero w 1936 roku została zatrudniona na etat w Twarogach Lackich w gminie Ciechanowiec.

Tu poznała wspaniałego pedagoga Piotra Szmyta, który później wraz z rodziną został zamordowany w Lesie Pilickim.

Straciła męża,ale dalej uczyła
„Wojna 1939 r. zastała mnie w Grodzisku - czytamy w pamiętniku. - Tutaj za pierwszego sowieta uczyłam w szkole siedmioklasowej. W swej pracy ani przedtem, ani potem nie miałam tak wspaniałej klasy, jaką była siódma w Grodzisku. Wraz z wybuchem wojny radziecko-niemieckiej przeniosłam się do własnego domu w Bielsku Podlaskim, wybudowanego niegdyś przez dziadka Józefa Ignatowicza na ulicy Jagiellońskiej”.

W okresie okupacji niemieckiej pracowała ze swoją siostrą Zinaidą i jej mężem Wiktorem Siemieniukiem w szkole powszechnej w Ploskach.

„Zaplanowano mnie wysłać na roboty do Niemiec - wspomina w pamiętniku. - Uciekłam do Bielska, gdzie zatrudniono mnie do pisania paszportów, pracowałam w piekarni i aptece. Mój dom był zajęty. Tułałam się po różnych mieszkaniach, straciłam męża baciuszkę, który został zamordowany przez Niemców. Po kilkuletniej tułaczce nareszcie jestem we własnym domu. Jest koniec lipca 1944 r. Całkowicie brak żywności. Wjeżdża pierwszy czołg radziecki i zatrzymuje się przy cerkwi na ulicy Jagiellońskiej. Żołnierze dzielą się z nami chlebem i herbatą. Zaczynamy nowe życie”.

Praca w różnych szkołach powiatu, z różnymi dziećmi, zahartowała Ludmiłę.

Wszędzie dała się poznać jako wspaniała nauczycielka, organizatorka różnych imprez i uroczystości szkolnych, twórczyni wielu zespołów teatralnych i chórów. Zdobyła wielkie uznanie wśród władz oświatowych.

Nie ma szkoły? To trzeba ją zbudować!

W Bielsku zaraz po wojnie funkcjonowała tylko jedna Szkoła Powszechna nr 1 na rogu ulicy Mickiewicza i Widowskiej.

Inspektor szkolny powierzył pani Ludmile organizację kolejnej Szkoły Powszechnej nr 2 z Białoruskim Językiem Nauczania. Została ona zlokalizowana w starym przedwojennym budynku na rogu Kościuszki i 3 Maja. Tutaj również powstała średnia szkoła białoruska. Już w październiku 1944 r. pani Ludmiła wraz ze gronem przedwojennych nauczycieli rozpoczęła rok szkolny. Warunki były trudne, brakowało podstawowego sprzętu i podręczników szkolnych. Tutaj pracowała do roku 1949, kiedy to szkoła przeniosła się do nowego budynku na rogu ulicy Nowotki (obecnie 11 Listopada) i Kościuszki.

„Projekt budowy szkoły podsunął mi wizytator z ministerstwa, który w 1945 r. odwiedził naszą prymitywną placówkę - opisuje w pamiętniku. - Trochę skarcił, trochę ganił, a ja narzekałam na ciężkie warunki lokalowe, bo uczymy się na dwie zmiany. W tym momencie wizytator trochę żartem, trochę serio powiedział: Koleżanko, co tu narzekać, trzeba budować nową szkołę”.

Nikt tych propozycji początkowo nie brał pod uwagę. Jednak pani Ludmiła wzięła się do pracy.

„Postanowiłam szkołę wybudować - jak opisuje. - Najpierw z dziećmi zbieram ze spalonych budynków cegły, potem kamienie na fundament. Złożyłam wniosek do Rady Miasta o potrzebę budowy nowej szkoły. Rada wniosek zatwierdziła. Powstał Komitet Budowy Szkoły na czele z radnym Jakubem Wańczakiem-Girejem, a ja zostałam sekretarzem”.

Inżynier Rudowski opracował projekt szkoły. Zaczęto również zbierać pieniądze, organizować zabawy w sali kina „Znicz”.

„Był już koniec września 1946 r., kiedy jako przewodnicząca Komitetu Budowy z wielkimi perypetiami otrzymałam zatwierdzony plan budowy - czytamy w jej pamiętniku. - Inż. Rudowski z technikiem Szachowiczem wytyczyli granice budowy i zaczęła powstawać szkoła. Burmistrz Wsiewołod Tokarzewicz sypnął groszem. Już 4 czerwca 1949 roku budynek został oddany do użytku”.

Kierownikiem szkoły został Michał Dawidziuk, a pani Jermakowicz nauczycielką. Tutaj pracowała tylko do października, kiedy to przeniosła się do „Białorusów”, gdzie uczyła do 1956 roku. Wróciła do „Dwójki”. Kierowała najpierw świetlicą, aby po dwóch latach pracować jako nauczycielka.

Pani Jermakowicz dużą część swego życia poświęciła organizacji spółdzielni uczniowskich w szkołach bielskich. Kierowała „Tęczą”, którą potem zamieniono na „Malucha”.

„W konkursie na najlepszą spółdzielnię uczniowską zajmowaliśmy kolejne pierwsze miejsca w Bielsku, a potem w województwie, a następnie drugie miejsce w kraju - chwali się w pamiętniku”.

W 1969 roku pani Ludmiła otrzymała odznakę „Zasłużony Działacz Ruchu Spółdzielczego”. W tymże roku odeszła na emeryturę.

„A więc koniec z pracą - opisuje ten dzień. - Jest już młody narybek, a stary musi odejść. Nie prosiłam już o zatrudnienie, jakoś sobie dam radę, póki wystarczy sił. Mam własne mieszkanie, duży ogród”.

Uczyła do końca

Kupiła rój pszczół, w ogrodzie posadziła dużo krzaków czarnej porzeczki i cebulek różnych kwiatów. Sprzedawała je zasilając swój budżet sporymi kwotami.

Nie zapomniała o pracy społecznej. Ukończyła kurs pszczelarski, została skarbnikiem bielskiego koła pszczelarskiego. Angażowała się w pracę Koła Młodego Pszczelarza przy Szkole Rolniczej, a jego członkowie praktyczną wiedzę zdobywali w jej już dużej pasiece.

Za działalność w pracach Komitetu Członkowskiego Sklepu Warzywniczo-Ogrodniczego nr 2 otrzymała w nagrodę dziewięciodniowe wczasy zorganizowane w Domu Chłopa w Warszawie.

Będąc członkiem Wojewódzkiej Pszczelarskiej Rady Nadzorczej w Białymstoku jako delegat uczestniczyła też w VIII Centralnym Zjeździe Delegatów w Warszawie. Za pracę społeczną w spółdzielni pszczelarskiej otrzymała wiele dyplomów i srebrną odznakę „Zasłużony Białostocczyźnie”.

Z biegiem lat matuszka Ludmiła coraz mniej zajmowała się pracą społeczną. Resztkę swych sił poświęciła na pielęgnowanie swego ogrodu i pszczołom.

Zmarła 24 września 1997 roku w wieku 84 lat i pochowana została obok grobu ojca ks. Maksyma Sankiewicza przy cerkwi pw. Matki Boskiej Opiekuńczej w Zubaczach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna