Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicza choroba pszczół. Miodu nie będzie

Dorota Biziuk
Pod względem przezimowania pszczół i ilości zebranego miodu, ten rok jest gorszy niż poprzedni – mówi Józef Zajkowski
Pod względem przezimowania pszczół i ilości zebranego miodu, ten rok jest gorszy niż poprzedni – mówi Józef Zajkowski Fot. D. Biziuk
Efekty ubiegłorocznego miodobrania pozostawiały wiele do życzenia. Ten rok może być jeszcze gorszy.

Nosemoza

Nosemoza

Pod tą nazwą kryje się przewlekła choroba dorosłych pszczół. Może ona przebiegać w postaci utajonej i jawnej. Nosemoza objawia się zaburzeniami w trawieniu, biegunką, zaburzeniami w karmieniu matki, czerwiu będącym wynikiem niedorozwoju u pszczół karmicielek gruczołów produkujących mleczko pszczele. Długość życia pszczół niedożywionych ulega skróceniu, przez co często rodzina zamiast się rozwijać, na wiosnę ulega osłabieniu i ginie. Nosemoza doprowadza do występowania innych chorób. Postać jawna nosemy charakteryzuje się złym przebiegiem zimowania, biegunką i dużym osłabieniem rodziny. Chore pszczoły tracą zdolność do lotu. Postać utajona występuje w rodzinach silnych i może trwać nawet kilka lat.

Zimna i deszczowa wiosna zrobiła swoje, a na dodatek pszczoły zaczęły chorować.

Jeden z największych fizyków wszechczasów Albert Einstein twierdził, iż "(...) człowiek i świat istnieją dopóty, dopóki żyją pszczoły. Po wyginięciu pszczół, w ciągu dwóch lat, zginie cała ludzkość".

Od kilku lat środki masowego przekazu informowały o pasiekach, w których zaczyna brakować pszczół. Problem dotyczył głównie Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej. Teraz coś niepokojącego zaczyna dziać się w ulach rozmieszczonych na terenie Podlasia.

- Nasze pszczoły atakuje choroba wirusowa nazywana nosemozą. To duży problem dla wszystkich pszczelarzy i odbiorców miodu. W ulach brakuje pszczół - mówi Józef Zajkowski z Sokółki, który razem z synem Wojciechem prowadzi jedną z największych pasiek na Podlasiu.

Rodziny coraz słabsze
Wiosną 2006 roku w Stanach Zjednoczonych zaobserwowano zjawisko polegające na pustoszeniu uli, z których uciekały robotnice, pozostawiając cały miód, królową oraz młode.

Teraz niektóre pasieki ulokowane na kontynencie amerykańskim odnotowują straty sięgające 50, a nawet 90 proc. populacji. Zdaniem specjalistów, amerykańskie pszczoły lecą tam, gdzie mogą żyć w znośnych warunkach.

W Europie problem wygląda nieco inaczej. Otóż tutaj pszczoły chorują i nie dają sobie rady z pasożytami. Przyczyny takiego stanu rzeczy mogą być różne.

- Niektórzy twierdzą, że zawiniło zanieczyszczone środowisko, albo powszechne stosowanie sztucznych nawozów. Przyczyn może być wiele. Fakt pozostaje faktem, że pszczele rodziny są w coraz gorszej kondycji - przyznaje Wojciech Zajkowski.

Nadzieja w słońcu
- Wydawało się nam, że gorszego sezonu jak ubiegły, nie może już być - mówi Józef Zajkowski. - Niestety, okazuje się, że jest to możliwe. Przed rokiem wybraliśmy z uli znacznie mniej miodu niż zazwyczaj, bo przyroda zafundowała nam zbyt suchą wiosnę i zbyt wilgotne lato. W tym sezonie martwimy się nie tylko o pogodę, ale też o kondycję naszych pszczół.

Po ostatniej zimie w jego pasiece brakuje 1/4 pszczół.

- Inni mają jeszcze gorzej, bo ich starty wynoszą nawet 2/3 wszystkich rodzin pszczelich. Już późną jesienią zauważyłem, że w niektórych ulach brakuje pszczół. Owady opuszczały pasiekę i już do niej nie wracały. Okazało się, że to nosemoza - dodaje bartnik z Sokółki.

Zdaniem jego syna Wojciecha, dalszy rozwój sytuacji będzie zależał od aury.

- Jeżeli pszczoły będą miały dogodne warunki do bytowania, powinny sobie poradzić. Teraz potrzebują one jak najwięcej słońca i ciepła - podkreśla Wojciech Zajkowski.

Braki na rynku
Obecnie za litrowy słoik, gdzie jest 1,30 miodu trzeba zapłacić około 30 zł.

- Problem jednak w tym, że na rynku zaczyna brakować towaru - mówi Eugeniusz Dmochowski, pszczelarz z Grochów Szlacheckich koło Zambrowa. - Nie dość, że pogoda nie sprzyja miodobraniu, to jeszcze sporo pasiek zostało zaatakowanych przez chorobę wirusową. Na szczęście, u mnie ten problem na razie nie występuje. Liczę się jednak z ewentualnością, że może pojawić się w każdej chwili.

Właściciele pasiek z Podlasia wspominają, że w ubiegłym roku braki na rynku były w miarę możliwości uzupełniane miodami wielokwiatowymi.

- Teraz i tych zaczyna brakować, więc nikt nie wie, jak skończy się ta cała historia. Osobiście prowadzę pasiekę już od ponad 40 lat i nie pamiętam podobnej sytuacji - przyznaje Józef Zajkowski.

Pszczelarze z coraz większym niepokojem przyglądają się wszystkim anomaliom pogodowym i temu, co dzieje się w ich ulach.

- Kiedy u nas brakowało miodu, ratowali nas koledzy z południa Polski. Były też odwrotne sytuacje. Teraz tam jest powódź, a u nas pszczoły chorują. Ida ciężkie czasy dla wszystkich - podkreślają pszczelarze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna