Nosemoza
Nosemoza
Pod tą nazwą kryje się przewlekła choroba dorosłych pszczół. Może ona przebiegać w postaci utajonej i jawnej. Nosemoza objawia się zaburzeniami w trawieniu, biegunką, zaburzeniami w karmieniu matki, czerwiu będącym wynikiem niedorozwoju u pszczół karmicielek gruczołów produkujących mleczko pszczele. Długość życia pszczół niedożywionych ulega skróceniu, przez co często rodzina zamiast się rozwijać, na wiosnę ulega osłabieniu i ginie. Nosemoza doprowadza do występowania innych chorób. Postać jawna nosemy charakteryzuje się złym przebiegiem zimowania, biegunką i dużym osłabieniem rodziny. Chore pszczoły tracą zdolność do lotu. Postać utajona występuje w rodzinach silnych i może trwać nawet kilka lat.
Zimna i deszczowa wiosna zrobiła swoje, a na dodatek pszczoły zaczęły chorować.
Jeden z największych fizyków wszechczasów Albert Einstein twierdził, iż "(...) człowiek i świat istnieją dopóty, dopóki żyją pszczoły. Po wyginięciu pszczół, w ciągu dwóch lat, zginie cała ludzkość".
Od kilku lat środki masowego przekazu informowały o pasiekach, w których zaczyna brakować pszczół. Problem dotyczył głównie Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej. Teraz coś niepokojącego zaczyna dziać się w ulach rozmieszczonych na terenie Podlasia.
- Nasze pszczoły atakuje choroba wirusowa nazywana nosemozą. To duży problem dla wszystkich pszczelarzy i odbiorców miodu. W ulach brakuje pszczół - mówi Józef Zajkowski z Sokółki, który razem z synem Wojciechem prowadzi jedną z największych pasiek na Podlasiu.
Rodziny coraz słabsze
Wiosną 2006 roku w Stanach Zjednoczonych zaobserwowano zjawisko polegające na pustoszeniu uli, z których uciekały robotnice, pozostawiając cały miód, królową oraz młode.
Teraz niektóre pasieki ulokowane na kontynencie amerykańskim odnotowują straty sięgające 50, a nawet 90 proc. populacji. Zdaniem specjalistów, amerykańskie pszczoły lecą tam, gdzie mogą żyć w znośnych warunkach.
W Europie problem wygląda nieco inaczej. Otóż tutaj pszczoły chorują i nie dają sobie rady z pasożytami. Przyczyny takiego stanu rzeczy mogą być różne.
- Niektórzy twierdzą, że zawiniło zanieczyszczone środowisko, albo powszechne stosowanie sztucznych nawozów. Przyczyn może być wiele. Fakt pozostaje faktem, że pszczele rodziny są w coraz gorszej kondycji - przyznaje Wojciech Zajkowski.
Nadzieja w słońcu
- Wydawało się nam, że gorszego sezonu jak ubiegły, nie może już być - mówi Józef Zajkowski. - Niestety, okazuje się, że jest to możliwe. Przed rokiem wybraliśmy z uli znacznie mniej miodu niż zazwyczaj, bo przyroda zafundowała nam zbyt suchą wiosnę i zbyt wilgotne lato. W tym sezonie martwimy się nie tylko o pogodę, ale też o kondycję naszych pszczół.
Po ostatniej zimie w jego pasiece brakuje 1/4 pszczół.
- Inni mają jeszcze gorzej, bo ich starty wynoszą nawet 2/3 wszystkich rodzin pszczelich. Już późną jesienią zauważyłem, że w niektórych ulach brakuje pszczół. Owady opuszczały pasiekę i już do niej nie wracały. Okazało się, że to nosemoza - dodaje bartnik z Sokółki.
Zdaniem jego syna Wojciecha, dalszy rozwój sytuacji będzie zależał od aury.
- Jeżeli pszczoły będą miały dogodne warunki do bytowania, powinny sobie poradzić. Teraz potrzebują one jak najwięcej słońca i ciepła - podkreśla Wojciech Zajkowski.
Braki na rynku
Obecnie za litrowy słoik, gdzie jest 1,30 miodu trzeba zapłacić około 30 zł.
- Problem jednak w tym, że na rynku zaczyna brakować towaru - mówi Eugeniusz Dmochowski, pszczelarz z Grochów Szlacheckich koło Zambrowa. - Nie dość, że pogoda nie sprzyja miodobraniu, to jeszcze sporo pasiek zostało zaatakowanych przez chorobę wirusową. Na szczęście, u mnie ten problem na razie nie występuje. Liczę się jednak z ewentualnością, że może pojawić się w każdej chwili.
Właściciele pasiek z Podlasia wspominają, że w ubiegłym roku braki na rynku były w miarę możliwości uzupełniane miodami wielokwiatowymi.
- Teraz i tych zaczyna brakować, więc nikt nie wie, jak skończy się ta cała historia. Osobiście prowadzę pasiekę już od ponad 40 lat i nie pamiętam podobnej sytuacji - przyznaje Józef Zajkowski.
Pszczelarze z coraz większym niepokojem przyglądają się wszystkim anomaliom pogodowym i temu, co dzieje się w ich ulach.
- Kiedy u nas brakowało miodu, ratowali nas koledzy z południa Polski. Były też odwrotne sytuacje. Teraz tam jest powódź, a u nas pszczoły chorują. Ida ciężkie czasy dla wszystkich - podkreślają pszczelarze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?