Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak bezczelnych układów jeszcze nie widziałeś [TYLKO U NAS]

Magdalena Kleban
Nawet się z tym nie kryją. Praca jest tylko dla znajomych i rodziny. Zobacz bulwersujące szczegóły, do których dotarła "Współczesna"

Pomaganie bliskim jest zgodne z ludzką naturą. Nie widzę w tym nic nagannego. Problemem, moim zdaniem, jest za to zbyt rozbudowana biurokracja, która rozdziela odpowiedzialność między wielu urzędników, tak naprawdę żadnego z nich nie czyniąc odpowiedzialnym - mówi etyk, profesor Jerzy Kopania.

Od tygodni na łamach "Współczesnej" opisujemy przypadek i wątpliwości, jakie towarzyszyły wyborowi Józefa Falkowskiego na stanowisko dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Mońkach. To bardzo znana postać w tym miasteczku, przed laty pełnił nawet funkcję wiceburmistrza. Sam jednak twierdzi, że kiedy jego syn Krzysztof też postanowił spróbować swoich sił w lokalnej polityce, on wycofał się z działalności publicznej. Jak zauważają złośliwi - daleko jednak nie odszedł.

Uważaj kogo trącasz
Kiedy jego syn znalazł się w zarządzie powiatu monieckiego, ojciec dostał propozycję kierowania miejscowym PUP-em. Przez cztery lata byłemu staroście nie przyszło nawet do głowy, żeby tan stan tymczasowości znieść. Z korzyścią dla Józefa Falkowskiego, który - tak się złożyło - nie miałby wówczas szansy wystartować w konkursie, bo nie spełniał kryterium podstawowego - stażu w podobnej instytucji.

Taki stan tymczasowości i wieloletniego nieorganizowania konkursu odkryliśmy też w innej monieckiej instytucji - Domu Pomocy Społecznej. Dopiero kiedy po czterech latach i wyborze nowej pani starosty Joanny Kulikowskiej postanowiono w końcu taki konkurs przeprowadzić - w Mońkach podniósł się raban.

- Konkurs niby został zorganizowany, ale w Mońkach wszyscy wiedzieli, że to właśnie pan dyrektor musiał zostać wybrany - przyznaje jeden z mieszkańców, świetnie zorientowany w tutejszych relacjach. - Przecież bez Falkowskich, ojca i syna, pani starosty by nie wybrano. U nas nigdzie nikt nie dostaje się z ulicy. Wszystko da się załatwić. Nawet przepisy dotyczące kwalifikacji kandydata też można obejść - bo zatrudnić można kogoś na inne stanowisko, gdzie wymagania są mniejsze, a potem po prostu przenieść.

Kiedy zapytaliśmy Krzysztofa Falkowskiego o komentarz do wyboru ojca na dyrektora samorządowej instytucji, podczas gdy on był najpierw członkiem zarządu powiatu, a teraz pełni funkcję przewodniczącego rady, z rozbrajającą szczerością odpowiedział: - Może w większych miastach, Białymstoku, takie postępowanie kogoś dziwi. U nas w Mońkach to normalne.

Ani on, ani jego ojciec nie widzą w tym postępowaniu nic niestosownego. Zwłaszcza, że takie praktyki nie były tu niczym nowym.

Dogadaliśmy się i już
Ale choć w Mońkach wydawało się, że wszyscy byli przyzwyczajeni do lokalnych zwyczajów, to i tutaj nominacja Falkowskiego-ojca wzbudziła wielkie zdziwienie, by nie powiedzieć oburzenie. I pewnie wszystko rozeszłoby się po kościach, gdyby dosłownie w dwa tygodnie po wygranym przez siebie konkursie dyrektor Falkowski nie pożegnał się ze swoją zastępczynią i nie odsunął jej na niższe stanowisko. Traf chciał, że była ona jedną z jego głównych konkurentek do funkcji dyrektora.

"Obawiamy się, że to jeszcze nie koniec jej kłopotów, gdyż jeśli dojdzie do skutku redukcja etatów w PUP, to z pewnością jedną z pierwszych, która straci pracę będzie pani Kalinowska. Natomiast stanowisko p.o. z-cy dyrektora powierzono pani, która jak rozumiemy nie posiada do końca właściwych uprawnień do pełnienia tego typu funkcji. Tak więc grupa trzymająca władzę w Mońkach ma się dobrze i nic sobie nie robi z lokalnego społeczeństwa, któremu powinna służyć" - napisali do nas oburzeni mieszkańcy Moniek.

- My się po prostu dogadaliśmy i oboje uznaliśmy, że pani Jolanta Kalinowska wróci na swoje wcześniejsze stanowisko. Jestem pewien, że ona sama to potwierdzi - bardzo uprzejmie tłumaczy Józef Falkowski.
Jolanta Kalinowska wypowiadać się jednak na ten temat nie chciała.

- Tu nie chodzi tylko o tą sprawę, ale o nadmiernie rozbudowaną biurokrację. Żeby rozwiązać ten problem wystarczyłby jeden podstawowy instrument - nie tworzyć zbędnych struktur. Osobiście zastanawiam się też nad sensem istnienia powiatów w ogóle. A samej natury ludzkiej nie zmienimy, co najwyżej możemy dążyć do tego, żeby tych urzędników było mniej - puentuje prof. Kopania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna