Na wyjazd na Suwalszczyznę Platforma Obywatelska zafundowała jednemu ze swoich najważniejszych polityków - marszałkowi Sejmu Grzegorzowi Schetynie pojazd bynajmniej nie luksusowy. Ma się on nijak do tego, czym po innych częściach kraju podróżuje premier Donald Tusk.
Organizatorzy czwartkowej wizyty marszałka informowali, że będzie się on poruszał tzw. tuskobusem. Zainteresowanie było więc duże. Wszyscy chcieli zobaczyć, jak to opisywane już w ogólnokrajowych mediach cacko wygląda.
Luksusy nie są nam potrzebne
Kiedy autokar marki Man zajechał na parking przy ul. Kościuszki w Suwałkach, prezentował się całkiem dobrze. Wielkie logo Platformy Obywatelskiej, wymalowane na szybie hasło "Zrobimy więcej". Ze środka dziarsko wyskoczyli posłowie oraz młodzi wolontariusze, których zadaniem było rozdawanie na ulicach ulotek.
Potem jednak, gdy organizatorzy, na naszą prośbę, zaprosili na kilkudziesięciokilometrową przejażdżkę, okazało się, że dobrze pojazd wygląda tylko z zewnątrz. Fotele, na których nie jeden już pasażer siedział, tapicerka bynajmniej nie prosto z fabryki. Ani ubikacji, ani telewizora czy nawet ekspresu do kawy.
- Luksusy nie są nam potrzebne - komentował zdziwienie Grzegorz Schetyna, który zasiadł na fotelach, znajdujących się na samym końcu pojazdu. - Jedzie się dobrze, nie ma co narzekać.
Jak twierdził, ludzie bardzo dobrze odbierają to, że znani politycy przyjeżdżają do nich właśnie autobusami. Ale czy w związku z tym Platformie przybędzie głosów, nikt na razie nie jest w stanie przewidzieć.
Autobus bez przechyłów
Autobusy wyborcze w zachodnich demokracjach to niemal norma. W Polsce pierwszy był sztab Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 r. Sztabowcy jeździli po kraju pojazdem, który nie w przenośni, ale w rzeczywistości lekko przechylał się w lewą stronę. Pisały o tym gazety, choć nie wyjaśniły, czy wynika to z wady pojazdu czy też z tego, że większość pasażerów usadowiła się po jednej stronie. Kwaśniewski, jak wiadomo, wybory wygrał.
Autobus, którym podróżował po Suwalszczyźnie marszałek Sejmu, przechyłów żadnych nie ma. Może dlatego, że w środku tłok bynajmniej nie panuje. Trochę wolontariuszy, kilku współpracowników i to wszystko. Przynajmniej połowa miejsc nie jest zajęta.
- Taniej byłoby pewnie przyjechać samochodem - zauważa suwalczanin, widząc, ile osób z pojazdu wysiada.
Inny twierdzi, że trzeba zmienić nazwę.
- To nie "tuskobus", ale "schetynobus" - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?