Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Takiej tragedii tutaj nie było

Urszula Bisz
Mieszkańcy Leszczan nie potrafili ukryć łez. Byli zszokowani tym, co się u nich stało.
Mieszkańcy Leszczan nie potrafili ukryć łez. Byli zszokowani tym, co się u nich stało. A. Chomicz
Gmina Suchowola. Zbyszek miał dziewięć lat. Był najmłodszym dzieckiem w siedmioosobowej rodzinie. A to taka piękna rodzina była, kochająca. Dzieci zadbane - podkreślają sąsiedzi. - Teraz możemy tylko pomodlić się za nich. Rodziny lepiej nie męczyć. Przeżywają bardzo. To taka tragedia!

Takiej tragedii w Leszczanach jeszcze nie było. Cała wieś jest w szoku. Ludzie nie mogą sobie nawet wyobrazić, jak mogło dojść do takiego dramatu. Ci, którzy byli na miejscu, przed oczami mają nadal ten straszny widok. W ciągu kilku minut zginęło dwoje mieszkańców tej wioski - co tragiczniejsze to matka i syn. Choć wydawało się, że dziecko da się jeszcze uratować, wezwany na miejsce lekarz pogotowia mógł już tylko stwierdzić zgon obojga. Na ratunek było za późno.

Tego dnia nic nie zapowiadało tragedii. Była ładna pogoda. Zbyszek bawił się na podwórku blisko swego domu. Zawołał też syna sąsiadów - Krzysia. Razem poszli do gospodarstwa rodziców Zbyszka.

On tylko chciał złapać kotka
Była godzina 16-17, sobota. Poza dwoma chłopcami nie było nikogo na podwórku. Chłopcy rozpoczęli pogoń za kotkiem. I to był początek dramatu...

Mieszkańcy wsi niezbyt chętnie mówią o tym, co się wydarzyło w sobotnie popołudnie w Leszczanach.

- Gdy tam przyszłam, było już po wszystkim. Teraz tylko mogę pójść na pogrzeb i pomodlić się za nich obydwoje - mówiła w niedzielne popołudnie jedna z mieszkanek Leszczan. - A to taka dobra rodzina była. Dzieci były zadbane. Piątkę ich mieli. Zbyszek był najmłodszy. W tym roku miał przystąpić do pierwszej komunii świętej. A biedaczek ma pogrzeb. I to taką straszną śmiercią zmarł - dodaje.

Zbyszek zginął nagle, podczas zabawy. Gdy biegł za kotkiem. Szukał go. Myślał, że się schował do budy. Ta buda stała na pokrywie do szamba. Wszedł tam, jego kolega usłyszał tylko trzask, potem chlupot. I chłopca już nie było.

Nie myślała o sobie. Chciała ratować syna
Krzyk jego kolegi pierwsza usłyszała matka. Przerażona krzyknęła tylko do starszej córki, żeby wezwała na pomoc innych domowników lub sąsiadów oraz pogotowie. Sama pobiegła w kierunku zbiornika z gnojowicą. Ratowała syna. Nie myślała o tym, co się z nią stanie.

Wówczas wszystko rozegrało się już momentalnie. Obydwoje zginęli bardzo szybko. Gdy na miejsce przybiegli sąsiedzi, nie było już widać ani kobiety, ani dziecka.

- Jak oni tam dotarli, to nie wiedzieli, że Basia też jest w środku. Nikt nie widział, jak tam wchodziła - opowiada sąsiadka. - Wyciągnęli chłopca, podobno nawet zasłonili ten zbiornik, żeby nikt więcej nie wpadł. Zbyszek nie dawał znaków życia. Chwilę później ktoś powiedział, że jest tam też matka.

Zachłysnęli się cuchnącą mazią
9-letniego Zbyszka i jego 47-letnią matkę wyciągnięto na zewnątrz całych oblepionych cuchnącą mazią. To ona ciągnęła ich w dół, jej się nałykali, zachłysnęli się nią, przez co zmarli.

Mieszkańcy Leszczan wskazują też na inną przyczynę - gnojowica wydziela gazy, które w dużym stężeniu mogą być trujące, a na pewno mogą doprowadzić do zasłabnięcia. Tak naprawdę jednak szczegóły tragedii zna tylko dwójka ludzi - Zbyszek i jego kochająca matka, która była w stanie oddać za niego wszystko. Oni jednak nie żyją.

Teraz ich śmierć opłakują wszyscy mieszkańcy Leszczan. Ta tragedia wstrząsnęła też opinią publiczną zarówno województwa podlaskiego, jak też mieszkańców całej Polski. O dramacie tej rodziny mówiły wszystkie ogólnopolskie media.

Została cisza i fioletowe chorągwie
Ale mieszkańcy Leszczan niezbyt chętnie chcą mówić o tym, co się u nich zdarzyło. Gdy zajechaliśmy tam w niedzielne popołudnie, dzień po tragedii, spojrzenia i myśli wszystkich skierowane były ku niewielkiemu drewnianemu domowi w prawym krańcu niewielkiej wioski. Tam od rana wystawiono fioletowe żałobne chorągwie.

Gdy szliśmy w ich kierunku i próbowaliśmy porozmawiać, stojący na podwórku członkowie rodziny w milczeniu spuścili głowy. Próbowaliśmy porozmawiać ze stojącym wśród nich ojcem rodziny. Ten jednak delikatnie odepchnął nas od siebie mówiąc, że nie chce rozmawiać z mediami. Jego najbliżsi sąsiedzi reagowali wręcz wrogo.

Nad wioską unosiła się cisza. Na twarzach jej mieszkańców było widać smutek. Nawet dzieci siedzące pod domem sołtysa były ciche i spokojne. Wszystko to uderzało zwłaszcza w kontraście budzącej się wiosny, którą tam było bardzo dobrze widać. Widać, ale nie czuć...

Od soboty trwa postępowanie policyjne, które ma sprawdzić przebieg i przyczyny wypadku. Tak naprawdę jednak mieszkańców Leszczan chyba już to za bardzo nie interesuje. Cokolwiek stwierdzą policjanci, to i tak nie przywróci życia Zbyszka i jego mamy.

- Deski, którymi przykryty był dół z gnojowicą albo się rozsunęły, albo załamały, tego jeszcze nie wiemy - powiedział Andrzej Baranowski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. - Wszystko zostanie ustalone podczas szczegółowego śledztwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna