Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Te panie uwielbiają jeździć konno

Małgorzata Pawłowska [email protected]
Wyjazdy na koniach w teren to ogromna przyjemność. Białostoczanki z Klubu Jeździeckiego w Ignatkach: Barbara Galos (pierwsza z lewej) na Delosie, Małgorzata Kruk z córką Sandrą na Bostonie i Ada Nesteruk na G'Pilarze wracają z jednej z takich przejażdżek.
Wyjazdy na koniach w teren to ogromna przyjemność. Białostoczanki z Klubu Jeździeckiego w Ignatkach: Barbara Galos (pierwsza z lewej) na Delosie, Małgorzata Kruk z córką Sandrą na Bostonie i Ada Nesteruk na G'Pilarze wracają z jednej z takich przejażdżek.
Świat oglądany z grzbietu konia wygląda piękniej.

- przekonują panie, które kilka razy w tygodniu dosiadają swoich wierzchowców. Czy panowie są mniej wrażliwi na to piękno czy też... boją się koni?

Być może jedno i drugie. W Klubie Jeździeckim w podbiałostockich Ignatkach można bowiem spotkać głównie płeć piękną. Mężczyźni też są, ale to mniejszość. Wystarczy policzyć: na 24 członków klubu aż 18 to kobiety. Nie mówiąc o tych, które tu jeżdżą, ale do klubu nie należą.

- Dawniej było odwrotnie. Ale już od jakiegoś czasu mamy zdecydowaną przewagę kobiet - mówi Donata Wroczyńska, wiceprezes Klubu Jeździeckiego "Białystok" w Ignatkach, związana z nim od 37 lat. - Może teraz mężczyźni bardziej niż kiedyś boją się wierzchowców?

Strach to poważna przeszkoda, bo - jak twierdzą doświadczeni jeźdźcy - kto się boi koni, nie będzie ani jeździł, ani skakał, więc raczej powinien zdecydować się na grę w szachy. Donata Wroczyńska przez lata zauważyła jeszcze jedno: kobiety przychodzą do stadniny nie po to, żeby od razu galopować. Wiele z nich chce po prostu poobcować z koniem: wyczyścić mu kopyta, sprzątnąć boks, zakonserwować siodło czy uprać derkę.

Gdy miała 2 lata dziadek wsadził ją na kobyłkę

- Do jeździectwa ciągnęło mnie od dziecka. Miałam dwa lata, gdy dziadek po raz pierwszy posadził mnie na swojej kobyłce - wspomina białostoczanka Małgorzata Kruk, instruktorka sportu w KJB, przed którą, jak głoszą legendy, konie stają na baczność.

A to właśnie tu, w KJB, zaczęła swoją karierę. Miała wtedy 11 lat. I tak już przy koniach została. W 1988 r., gdy wróciła do Białegostoku ze studiów wychowania fizycznego w Gdańsku, znalazła pracę właśnie w KJB. Tu też trenowała, bo uprawiała sportowo skoki i brała udział w rajdach. Najbardziej zapadł jej w pamięć klubowy Oberix - ciemnogniady ogier szlachetnej półkrwi, na którym odnosiła sukcesy w skokach. Potrafił do dekoracji - podczas wręczania nagród na zawodach - stawać dęba. Niestety, żył krótko, bo tylko 10 lat. Padł na kolkę.
- Przeżywałam to, jakby odszedł ktoś najbliższy - wspomina Małgorzata. Teraz jej pupilem jest Sufler, kasztanowaty małopolak. Na nim właśnie uczy się jeździć jej starsza córka, 10-letnia Kinga. Młodsza córka, 7-letnia Sandra, też jeździ, jednak Kinga jest bardziej oddana tej pasji. Dosiadła rumaka po raz pierwszy, gdy miała 4 lata. Ciągnie ją do koni i lubi pracować w stajni. W niejednym dorosłym wzbudza podziw tym, z jaką pewnością wchodzi do boksów i daje paszę zwierzętom. Najbardziej lubi Santosa, bo mu dobrze z oczu patrzy. Ten srokaty 5-letni kuc irlandzki pojawił się w stajni niedawno. Kinga nazywa go pieszczotliwie: Łaciatek.

Dla swojej księżniczki miesza kapustę z denaturatem
- Konie nie są dla tych, które martwią się złamanym paznokciem - mówi 28-letnia Monika Zimnoch z Hryniewicz, jedna z klubowiczek. - Tu trzeba czasami sprzątać gnój z końskich boksów, a znam takich, którzy nie chcą nawet patrzeć w stronę stajni, bo im śmierdzi. Ja nie wyobrażam sobie, że miałabym tylko przyjść do klubu, wsiąść na osiodłanego konia, pojeździć i koniec. Dla mnie nie miałoby to sensu - dodaje.

Kurs jazdy konnej zafundowali jej 12 lat temu rodzice. To był najcudowniejszy prezent urodzinowy. Bo Monika od zawsze miała bzika na punkcie zwierząt, szczególnie koni. Jednak po ukończeniu kursu na jakiś czas porzuciła jazdy. Wróciła do nich dopiero na trzecim roku studiów.

- Wtedy moja uczelnia: Politechnika Białostocka dofinansowywała zajęcia w stadninie, więc zaczęłam znowu. Ale nie było łatwo... - wspomina.

Bywało, że w ciągu jednego tygodnia spadała z konia 3 razy. A każdy upadek to ból i ryzyko poważnego urazu. Przestraszyła się i zawiesiła lekcje na 3 miesiące. Dziś rzadko to wspomina i dzięki temu nie siedzi na swoim wierzchowcu spięta.

Od roku Monika ma własną klacz - karą Evorę, 19-latkę rasy angielskiej. Swego czasu Evora była gwiazdą wśród klubowych koni, ale rozchorowała się i trzeba było znaleźć jej nowy dom... Monika miała właśnie kupić samochód. Jednak gdy dowiedziała się, że Evorka jest na sprzedaż, zmieniła plany i wszystkie swoje oszczędności wydała na zakup konia.

- Nawet gdyby Evorkę dopadło ciężkie schorzenie, nie sprzedałabym jej! - zapewnia Monika.
Swoją klacz nazywa księżniczką. Bo Evorka, gdy wkracza na wybieg, rozstawia inne konie po kątach. Czasami też Monika woła do niej: "Chodź do mamusi!" I specjalnie dla niej sporządza miksturę z soku z kiszonej kapusty i denaturatu, by po każdej jeździe wetrzeć ją w koński kręgosłup.

Jak się jeździ to się spada
Ada Nesteruk, 16-letnia białostoczanka z pięknymi rudymi włosami, w klubie jest codziennie, mimo że jako uczennica I klasy liceum ma naprawdę dużo nauki. Przygodę z końmi zaczęła 5 lat temu.

- Teraz już bez nich żyć nie mogę. I dzięki nim nie siedzę w domu przed telewizorem i nie łażę po galeriach handlowych - tłumaczy Ada, jedna z najmłodszych klubowiczek.

Jako dziecko marzyła o tym, że uda jej się pogłaskać lwa, tygrysa i geparda. Ale w zamian za to w 2005 r. zrobiła kurs jeździecki. Niestety, miała tylko 11 lat i nie mogła przyjeżdżać z Białegostoku do Ignatek sama. Najpierw więc przyjeżdżała ze starszym bratem, na rowerach. A potem, gdy była dostatecznie duża, autobusem. Teraz zaś, w cieplejsze dni, dojeżdża tu motorowerem. Znajomi podziwiają jej wytrwałość. - Ale momenty zwątpienia też miewam, szczególnie wtedy, gdy mi coś nie wychodzi podczas treningów - przyznaje Ada.

Rodzice wspierają jej pasję. - Może gdybym gorzej się uczyła, byłoby inaczej. W końcu to oni wciąż płacą za moje lekcje - mówi z wdzięcznością. Z kolei babcia zamartwia się o nią i zazwyczaj prosi: "Tylko nie spadaj". A wnuczka odpowiada: "Jak się jeździ, to się spada".

Dwa lata temu zdała egzamin na brązową odznakę jeździecką, która uprawnia do brania udziału w zawodach. Ma już na koncie wiele sukcesów w skokach, ale żeby było ich więcej, potrzebne są pieniądze, choćby na doskonałego wierzchowca. I najlepiej, żeby miał charakter. Tak jak 4-letni G'Pilar, na którym ostatnio jeździ. Ceni go, mimo że kiedyś stanął dęba i runął razem z nią na ziemię. - To był najniebezpieczniejszy wypadek, jaki mi się zdarzył - wspomina.

Machanie miotłą w stajni odpręża
Barbara Galos 5 lat temu obroniła pracę magisterską i stanęła przed dylematem: albo zrobi kurs prawa jazdy albo nauczy się jeździć konno. 39-letnia wówczas białostoczanka postawiła na to drugie. Tym bardziej, że aktywność na siłowni i podczas aerobiku jej nie zadowalały.

Z dzieciństwa zaś pamiętała wozy, które jeździły po ulicach Białegostoku i zawsze marzyła, by pogłaskać ciągnące je kobyłki. I właśnie sentyment do tych zwierząt sprawił, że zaczęła bywać w klubie 2-3 razy w tygodniu. Teraz jest niemal codziennie. Mówi, że do emerytury ma czas na doskonalenie jazdy, a potem już będzie się tylko rozkoszowała terenowymi wycieczkami na rumaku.

- Po 8 godzinach pracy za biurkiem nic tak nie odpręża jak dosiadanie zwierzęcia, a potem machanie widłami i miotłą w stajni. Człowiek jest zmęczony i wie dlaczego - mówi.

Nie tylko Basia zamierza galopować do końca życia. Ta pasja nie ma żadnych ograniczeń wiekowych. Do tego na koniu można jeździć przez okrągły rok. Wiele amazonek twierdzi, że szczególnie piękne są wypady w teren zimą: czapy śniegu na drzewach i pod końskimi kopytami... Ponoć świat oglądany z perspektywy końskiego grzbietu wygląda dużo piękniej.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna