Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ten aktor zagrał już 500 razy jedną sztukę

Urszula Krutul [email protected]
Kiedy Krzysztof Ławniczak pojawia się na scenie w „Zapiskach...”, zmienia się w mł. lejtnanta Michaiła Zubowa
Kiedy Krzysztof Ławniczak pojawia się na scenie w „Zapiskach...”, zmienia się w mł. lejtnanta Michaiła Zubowa
Wy mówicie, że ja jestem dookoła dureń! A czy wy wiecie, że ja jestem z tego tylko dumny?...Tak.. Wy ot mądrale, a nawet swego państwa nie macie i musicie robić to, co wam nasz rząd rozkaże!

Te słowa Krzysztof Ławniczak, grający w monodramie "Zapiski oficera Armii Czerwonej" młodszego lejtnanta Michaiła Zubowa, wypowiedział w ubiegłą sobotę po raz pięćsetny. Po raz pierwszy - 29 lutego 1992 r. na scenie Teatru Dramatycznego w Białymstoku.

Żeby tylko nie nudzić

- Premierę pamiętam jak dziś - wspomina Ławniczak. - To był mój pierwszy monodram w teatrze zawodowym. Spektakl premierowy był dłuższy niż obecnie. Trwał 2 godziny i 10 minut. I teraz proszę sobie wyobrazić - dwie godziny przynudzanie. Straszne, prawda?! Myślałem sobie więc: "Żeby tylko nie nudzić".
Udało się. Aktor nie tylko nie nudził, ale bawi i rozśmiesza już drugie pokolenie widzów. Niektórzy na spektakl przychodzą po kilka-kilkanaście razy. A Ławniczak stara się, żeby każde przedstawienie było trochę inne.

- Jest ciągle tak samo, ale inaczej - mówi aktor. - Nie mam prawa zmieniać założeń reżysera. Ale w ciągu tych 20 lat, jak każdy z nas, trochę dojrzałem, trochę przeżyłem. I być może dzięki tym wszystkim doświadczeniom, mój Zubow stał się pełniejszy.

Ale na początku nie było łatwo. Reżyser przedstawienia, Andrzej Jakimiec wspomina, że jego koledzy pukali się w głowę, gdy w roli Zubowa obsadzał młodego i mało doświadczonego aktora.
- Wiedziałem, że dla Krzyśka to będzie wielkie wyzwanie - mówi Jakimiec. - Ale wiedziałem też, że sobie poradzi. Widziałem w nim coś, co widzę do dziś. Swoistą iskrę bożą.

Dostrzegli to też widzowie. Premierę przyjęli owacją na stojąco. A Ławniczak odtańczył wówczas kalinkę... na stole!

Nie wolno za mocno zakochać się w sobie

- Staram się w swojej pracy nie stracić naiwności dziecka i uniknąć rutyny - zapewnia Ławniczak. - Mocno też się pilnuję. Nie wolno się w sobie za mocno zakochać z wzajemnością. Są pewne granice, których przekroczyć nie należy.

Choć jubileusz zazwyczaj oznacza zakończenie pewnego etapu, to z "Zapiskami..." jest zupełnie inaczej. Piotr Dąbrowski, dyrektor Teatru Dramatycznego, podkreśla, że ten spektakl jest jak wino. Im dłużej grany, tym lepszy.

- Czasem zdarza się tak, że są spektakle wyjątkowe, swoiste perełki - twierdzi Dąbrowski. - I tak właśnie jest z tym spektaklem. Kiedy Krzysztof wchodzi na scenę, widać, że nim żyje. I jest to dobre życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna