Rodzice licealistów zwrócili uwagę na to, że ich dzieci uczą się w ciasnocie. Słyszą o lekcjach w prowizorycznych klasach poza szkołą i protestują, bo nie są to odpowiednie warunki do nauki. Dyrekcja LO nie ma jednak innego pomysłu na powiększenie szkoły. Jest ciasno i będzie ciasno nadal.
W tym roku szkolnym do LO w Mońkach trafili także uczniowie z ogólniaków w Knyszynie i Goniądzu. W tych liceach nie zebrano odpowiedniej liczby chętnych do nauki i zrezygnowano z tworzenia pierwszych klas. Grozi im samolikwidacja. Niemal wszyscy pierwszoklasiści z tych miast wybrali LO w stolicy powiatu.
- Powstała dodatkowa klasa, tylko dla nich. Niemniej liczba wszystkich uczniów nie zmieniła się, jest 480, tyle samo, ile było w ub. roku. Odeszły bowiem znacznie liczniejsze roczniki - tłumaczy Andrzej Rafało, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Zawodowych w Mońkach.
Niemniej dyrekcja, nauczyciele i uczniowie nie czują się zbyt dobrze w zatłoczonej szkole.
- Na język niemiecki chodzimy do internatu, straszny tłok jest w szatniach przy sali gimnastycznej. Ale to nie problem, da się żyć - mówili ze śmiechem pierwszoklasiści Magdalena Dutkiewicz, Karolina Wasilewska i Michał Fiedorczuk.
Dowiedzieliśmy się, że zajęcia odbywają się także w szkolnej stołówce.
- Tak jest od pięciu lat, gdy pojawiły się roczniki z wyżu demograficznego. Budynku szkoły nie da się powiększyć. Alternatywą są tylko niewykorzystane sale w internacie. Tłok w szatniach skończy się po remoncie sali gimnastycznej - odpowiada na skargi rodziców dyrektor Rafało.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?