Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To będzie największe wydarzenie artystyczne w regionie. Zobacz, jak powstaje [FOTO]

Julia Szypulska [email protected]
Tomasz Steciuk (na łóżku), jeden z odtwórców tytułowej roli musicalu "Korczak”, dużo ćwiczy  z chórem dziecięcym. Młodzi artyści na scenie czują się jak ryby w wodzie. Bo muzyka jest ich pasją.
Tomasz Steciuk (na łóżku), jeden z odtwórców tytułowej roli musicalu "Korczak”, dużo ćwiczy z chórem dziecięcym. Młodzi artyści na scenie czują się jak ryby w wodzie. Bo muzyka jest ich pasją. W. Wojtkielewicz
Kiedy wychodzę na scenę, ściska mnie w brzuchu ze zdenerwowania - mówi Radek Rutkowski. Przed nim wielkie wydarzenie - premiera musicalu "Korczak", w którym gra.

Próba - Korczak

Ten spektakl to ogromne przedsięwzięcie zarówno ze względu na rozmach organizacyjny, jak i rangę artystyczną. W musicalu "Korczak" weźmie udział około 150 osób, z czego ponad 90 to dzieciaki z Białegostoku i okolicznych miejscowości. Przedstawienie zainauguruje otwarcie nowej siedziby Opery i Filharmonii Podlaskiej - jednej z największych inwestycji w naszym regionie. Właśnie wznowiono próby. Zbiegły się one z 70-tą rocznicą tragicznej śmierci Janusza Korczaka i jego podopiecznych.

Dzieci bardzo chcą grać

W castingu do musicalu wzięły udział dzieci z całego województwa podlaskiego. Nad spektaklem pracują już pół roku. Zaczęło się od zdobycia wiedzy teoretycznej.

- Najpierw były warsztaty, na których uczyliśmy się o wydarzeniach historycznych, na których opiera się spektakl, poznawaliśmy historię Janusza Korczaka - wspomina Ania Drewnowska, uczennica Zespołu Szkół w Kleosinie. - Były też zajęcia taneczne, aktorskie i śpiew. Trzeba było zaśpiewać przy wszystkich. Pamiętam jak strasznie się bałam, że inni będą się ze mnie śmiać.

Podobne obawy miały też inne dzieci, ale wkrótce się ich pozbyły. Przez ostatnie miesiące próby odbywały się niemal codziennie, oprócz weekendów. A od sierpnia nawet dwa razy dziennie. Oznacza to ciężką pracę, ale też ułatwia wzajemne poznanie się, a nawet zawieranie przyjaźni. W spektaklu biorą udział dzieci w rożnym wieku - kilkulatki, gimnazjaliści, a nawet uczniowie liceów. Atmosfera już dawno przestała być napięta.

- Jest świetnie - mówi 17-letni Radek Rutkowski, uczeń II LO w Białymstoku i najstarszy uczestnik dziecięcego chóru. - Bardzo się cieszę, że tutaj gram. Rodzina od dawna mi powtarzała, że mam zdolności i muzyczne się marnuję. Kiedyś nawet chodziłem do szkoły muzycznej, ale jej nie skończyłem. Granie w spektaklu to dla mnie okazja do artystycznej samorealizacji.

Aleksandra Muszyńska z kolei chciała się sprawdzić. - Takiego przedsięwzięcia nie było jeszcze w Białymstoku - mówi świeżo upieczona uczennica Publicznego Gimnazjum nr 13 w Białymstoku. - To wspaniałe doświadczenie. Poznałam tu wielu świetnych ludzi.

Gra w musicalu oznacza mało wolnego czasu, co wymaga od dzieci dobrej organizacji. Zwłaszcza, że niektóre są spoza Białegostoku.

Przez ostatnie miesiące próby odbywały się codziennie, oprócz weekendów. A od sierpnia nawet dwa razy dziennie.

- Przyjeżdżam tu z Łap, ale to na szczęście niedaleko. Pół godziny i jestem na miejscu - mówi Gabrysia Dargiewicz. - Dotąd dawałam radę pogodzić szkołę i pracę przy musicalu. Ale chyba każdy z nas przyzna, że na spotkania ze znajomymi teraz nie ma już czasu. Na szczęście tutaj mamy nowych kolegów.
Premiera spektaklu coraz bliżej i trema coraz większa. - Kiedy wchodzę na scenę, w brzuchu mnie ściska i ziewam ze zdenerwowania - przyznaje Radek.

Odważniejsi są młodsi artyści. - Dlaczego miałabym się bać? - dziwi się 9-letnia Justyna Racewicz ze SP nr 4 w Białymstoku. - Ja najbardziej lubię śpiewać.

Emocjom dzieci towarzyszą emocje ich rodziców. - Wszyscy przeżywamy ten spektakl - przyznaje Elżbieta Kauc-Dmochowska, mama 10-letniej Julii śpiewającej w chórze. - W lipcu w mieście zatrzymały nas służbowe obowiązki, w sierpniu zaczęły się bardzo intensywne próby do musicalu, przez co rodzinnych wakacji jeszcze nie mieliśmy. Liczymy, że uda się wygospodarować chociaż kilka dni.
Julka uwielbia tańczyć i śpiewać, ale jej mama długo się zastanawiała, czy pozwolić córce na udział w tym przedstawieniu. Dziewczynka i tak ma dużo zajęć dodatkowych. Drugi powód to dramatyczna tematyka musicalu. Ostatecznie jednak pasja dziewczynki zwyciężyła.

Tworzy się historia

Trema nie opuszcza także Damiana Aleksandra, jednego z dwóch odtwórców głównej roli - Janusza Korczaka. - Świadomość tego, że to będzie jeden z pierwszych spektakli, jakie się tutaj pojawią, nie daje poczucia bezpieczeństwa. Tworzy się historię tego teatru - mówi aktor. - Nie wiemy, jak sprawdzimy się w tej przestrzeni, jak sprawdzi się technika, jak widzowie będą odbierali to, co się będzie działo na scenie.

Pomimo tego, że jest wiele niewiadomych, to jest nadzieja, że przy tym zaangażowaniu wszystkich, wizjach reżyserskich i świetnej orkiestrze damy radę. Stanie się to jednak przede wszystkim dzięki wspaniałym dzieciom z tego regionu. To one tak naprawdę grają główną rolę w tym spektaklu i są naprawdę utalentowane. Jestem pełen podziwu.

Postać Janusza Korczaka traktuje jako wyzwanie. - Nie jestem typem zasuszonego staruszka i jeszcze nie wyłysiałem. Ale od tego mamy charakteryzację - śmieje się Aleksander. - Tutaj postać Korczaka jest traktowana bardziej symbolicznie niż dosłownie. Chodzi przede wszystkim o postać pierwszego rzecznika praw dziecka, który walczył o prawa dzieci, który był w stanie poświęcić dla nich życie. A z drugiej strony człowieka, który czuł się zagubiony, choćby ze względu na problem z alkoholem.

Na potrzeby spektaklu powstaje kilkaset strojów i 170 par butów. Takich, jakie noszono w latach 30-tych i 40-tych XX wieku.

Ja mówi Aleksander, Korczak był znany z tego, że umiał wspaniale opowiadać historie. - I myślę, że ten spektakl mógłby być jedną z takich historii - uważa aktor. Tytułowy bohater musicalu był lekarzem, pisarzem, ale przede wszystkim pedagogiem - pracy społecznej podporządkował swoje życie.

Pochodził z bogatej żydowsko-polskiej rodziny, w której jednak nie zaznał rodzicielskiego ciepła.
Wcześnie też doświadczył niesprawiedliwości i napięć, jakie występują między dorosłymi a dziećmi. Korczak został dyrektorem Domu Sierot przy ul. Krochmalnej w Warszawie. Był to nowoczesny, jak na przedwojenne czasy, ośrodek, w którym stworzył on i realizował swój autorski program wychowawczy.

Jego główne elementy to wychowanie w pracy, nauka odpowiedzialności za siebie i innych czy sąd koleżeński. O prawa dzieci walczył na różnych polach - jako lekarz pediatra, publicysta czy wychowawca. Podczas II wojny światowej, gdy jego sierociniec został przeniesiony na teren getta żydowskiego, zabiegał o żywność i leki dla swoich podopiecznych, ale też opowiadał im bajki. W końcu zaś walczył o prawo do godnej śmierci. Janusz Korczak został ze swoimi dziećmi do końca. 6 sierpnia 1942 roku zginął wraz z nimi w obozie zagłady w Treblince.

Scenografia z epoki

Musical "Korczak" jest przygotowywany z ogromnym rozmachem. - To jest bardzo skomplikowane przedstawienie - twierdzi Roberto Skolmowski, dyrektor Opery i Filharmonii Podlaskiej. - Spośród ponad 100 produkcji, które w życiu zrobiłem, nigdy nie miałem takiej, w której tak dalece wykorzystano całą maszynerię teatralną. Technologia znacznie uatrakcyjni spektakl. Z drugiej zaś strony, pomoże w budowaniu narracji, wywoływaniu w widzach emocji.

Będą więc zapadnie, wózki i ponad setka najnowocześniejszych reflektorów. Wyjątkowe jest też okno sceny wysokie nie na kilka, a na kilkanaście metrów. Jest też orkiestron, który, kiedy tego wymaga akcja, powoli podnosi muzyków albo ich "zatapia". Na widowni przewidziano miejsca dla 771 osób.
Scenografia będzie w całości osadzona w epoce. To kostiumy, buty i rekwizyty charakterystyczne dla lat 30. i 40. XX wieku. Na potrzeby spektaklu ma być przygotowanych kilkaset strojów i 170 par butów. Kupiono zaledwie niewielką ich cześć, większość trzeba było zamówić. Opera nie ma bowiem własnych pracowni, ani magazynów, z których zasobów można skorzystać.

- To nie są takie buty, jak dzisiaj. One muszą być zrobione z największą pieczołowitością - wyjaśnia dyrektor. - Nasz rekwizytor jeździ po Polsce i szuka odpowiednich rekwizytów. Chcemy, by nasza wizja plastyczna była dla widza atrakcyjna. Chcemy go zafascynować, bo opera ma zachwycać, wprowadzać nasze dusze w inną rzeczywistość.

Premiera przedstawienia zaplanowana jest na 29 września. Na początku przyszłego miesiąca ruszy sprzedaż biletów. - Ich cena będzie dostosowana do realiów miasta - zapewnia Roberto Skolmowski. - Najdroższy bilet na musical nie przekroczy 75 zł. Ale będą też bilety po 35 zł. Chcę, by opera była dostępna dla każdego. Chcę, by widzowie tu wracali. A stanie się tak, jeśli będzie ich stać na bilet.
Kto nie dostanie się na premierę, będzie miał jeszcze wiele okazji, by obejrzeć spektakl. Przedstawienia będą grane kilka razy w miesiącu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna