Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To była zbrodnia

Kazimierz Radzajewski
Ksiądz Jerzy Sidorowicz (z lewej) był najwierniejszym przyjacielem Stanisława Suchowolca (z prawej), kapelana „Solidarności”. Był przy nim w chwilach podniosłych, wesołych i tych tragicznych.
Ksiądz Jerzy Sidorowicz (z lewej) był najwierniejszym przyjacielem Stanisława Suchowolca (z prawej), kapelana „Solidarności”. Był przy nim w chwilach podniosłych, wesołych i tych tragicznych. Archiwum
Jaświły. Przed sądem nie powinny stawać ofiary systemu zniewolenia, ale ich oprawcy - mówi bliski przyjaciel zamordowanego księdza Suchowolca.

Ksiądz Jerzy Sidorowicz jest teraz proboszczem parafii w Jaświłach, ale tylko część jego parafian wie, że ich ksiądz był najwierniejszym przyjacielem Stanisława Suchowolca, białostockiego księdza zmarłego w tajemniczych okolicznościach w 1989 r. Jaświlański proboszcz jest pewien, że zbrodni dopuścili się funkcjonariusze SB, bo sam też doświadczył zomowskich "ścieżek zdrowia".
Ksiądz Suchowolec nie doczekał wolnej Polski, która była tuż, tuż... Ksiądz Sidorowicz czeka zaś na osąd zbrodni - nie ten przeprowadzony przez historyków z IPN, ale ten prawdziwy przed obliczem niezawisłego sądu RP.
Suchowolec w... Suchowoli
- Staszka poznałem w białostockim seminarium. Obaj byliśmy z Białegostoku, a nasze mamy traktowały nas też jak braci i tak się zrodziła przyjaźń - taka dosłowna, aż... po grób - opowiada proboszcz Sidorowicz.
W 1983 r. ksiądz Suchowolec trafił do parafii (nomen omen) w Suchowoli, zaś Sidorowicz podjął się pracy duszpasterskiej w pobliskich Jaświłach. Wszystkim się wówczas kojarzyło, że ksiądz Stanisław musi pochodzić z Suchowoli, skoro ma takie nazwisko. Przyjaciele nadal byli blisko siebie i zaprzyjaźnili się z ks. Jerzym Popiełuszko, który pochodził z pobliskiej wsi Okopy.
- To, co działo się w Suchowoli po zamordowaniu księdza Popiełuszki było narodowym biciem w dzwony wolności. Na sławne suchowolskie Msze za Ojczyznę prowadzone przez Stanisława stawiała się cała podziemna Solidarność - zamyślił się ksiądz Sidorowicz.
Obaj spotkali się jeszcze na krótko w dojlidzkiej parafii i mieszkali w plebanii - tej, która była pod ciągłą obserwacją tajniaków z SB.
Dramat w plebanii
Wokół księdza zaczęły dziać się dziwne rzeczy. A to pożyczony sąsiadowi "maluch" Suchowolca oszalał na drodze i wpadł z impetem na słup, to znów wyjeżdżając zimą z garażu stwierdził, że w jego aucie nie działają hamulce, zaś w zbiorniku na płyn hamulcowy jest zamarznięta woda.
W tajemniczych okolicznościach zginęli wtedy księża Zych i Niedzielak. Nocą 30 stycznia 1989 r. śmierć dosięgła też Stanisława Suchowolca. Z oficjalnej wersji ówczesnych władz wynika, że w plebanii wybuchł pożar spowodowany przez grzejnik elektryczny. Ksiądz Suchowolec miał umrzeć od zatrucia tlenkiem węgla, ale jego przyjaciel wie swoje i wie, co mówi...
- Ileż potem było mataczenia w tej sprawie. Ja wiem i "oni" też wiedzą jak było naprawdę. Dostrzegłem sińce na ciele Staszka i krwawe pręgi na jego szyi. Obok leżał jego wierny pies Nika, a ta biedna psina też miała pokaleczony pysk. Samo się to wszystko nie mogło stać, ale dogorywający reżim i tak zatuszował sprawę - wspominał proboszcz Sidorowicz.
Więcej o dozgonnej przyjaźni dwóch księży w piątkowym Magazynie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna